To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Fundacji Warta Goldena
Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.

PSY FUNDACJI WARTA - 2-3-letnia LOLA we Wrocławiu - adopcją zajmuje się KLAUDIA

Klaudia i Corso - 2024-07-08, 10:24
Temat postu: 2-3-letnia LOLA we Wrocławiu - adopcją zajmuje się KLAUDIA
W zeszłym tygodniu pod skrzydła fundacji trafiła nowa podpieczna - Lola. Na wsi, w polu znalazła ją Zuzanna u której też Lola kryzysowo dostała dom tymczasowy. Loli bliżej do podhalana niż goldena, jak widać na załączonych zdjęciach. Jej waga to 27kg.

Po wizycie u weterynarza i wykonaniu badań krwi okazało się, że Lola ma anaplazmozę - chorobę odkleszczową. Zostały jej przepisane antybiotyki. Oprócz tego, nasza nowa podpieczna ma zapalenie spojówek, rany pod pachami i małe, ropne guzki na całym ciele.
Odbyła kąpiel leczniczą w celu pozbycia się pcheł, a sierść w okolicach pach została przystrzyżona aby ułatwić proces gojenia się ran.

Lola panicznie bała się wyjść po schodach, pierwsze dni były przepełnione ogromnym stresem a wszelkie próby poruszania się po klatce schodowej sprawiały, że Lola zaczynała panikować.
W pierwsze 3 dni pod opieką Zuzanny Lola głównie spała, nie interesowały jej żadne aktywności. Miała duże opory przed schodzeniem i wchodzeniem po schodach, z czasem zaczynało to być dla niej coraz łatwiejsze, ale nadal stresujące.

Wczoraj o 7 rano i po 19 wieczorem Lola dostała ataku padaczki. To będzie skonsultowane z weterynarzem na wizycie jutro rano.

Wczoraj Zuza pomogła w transporcie Loli do nowego DT u Angeliki we Wrocławiu, gdzie dzieli dom ze Spajkiem - psem rezydentem i byłym podopiecznym fundacji.

Dzięki Zuzannie Lola dostała szansę na nowe życie za co i my, i Lola jesteśmy serdecznie wdzięczni ;-)

Co nowego u Loli oraz jak się jej mieszka w DT u Angeliki będziemy relacjonować na bieżąco!

Angelika i Spike - 2024-07-08, 17:02

Hej, hej, to znów myyyyy :lol: tylko już "po drugiej stronie" jako dt ;-) ;-)

Co do małej - jest bardzo spokojna, ale to baaardzo. Da sobie zrobić wszystko, z tego, co Zuza mówiła podczas przekazania - i faktycznie tak jest - albo i na taką wygląda - choć oczywiście nie sprawdzałam jej maksymalnych możliwości oprócz tych, które musiałam wykonać - czyli zakropienie oczu, podanie leków, oraz sprawdzenie stanu pach, czy w te upały coś się bardziej rozwija.

Te ataki padaczki ją po prostu wymęczają do cna. Jest w tym wszystkim taka biedna, ale jednocześnie tak dzielna, że nawet mój Radosław zazwyczaj niewzruszony, prawie uronił łzę podczas jednego z jej napadów.

Z tego, co miałam zapisane w notatkach, które jutro pokażę w lecznicy, to ataki odbyły się:

1. U Zuzy w zeszłą środę (była w pracy, nie widziała tego, ale była ośliniona lodówka oraz mała popuściła)

2. W minioną niedzielę ok. 7:20 z rana, przed wyjazdem do nas.

3. U nas już na podwórku ok. 19:05.

4. Dzisiaj o 12:30 oraz przed 16:00.

Jesteśmy umówione na jutro na pełen przegląd, wraz z godzinną konsultacją jej stanu zdrowia oraz ataków epilepsji.

Po dniu obserwacji, może niewiele, ale zauważyliśmy, że raczej była psem kojcowym.

Lubi leżeć pod wiatą, obok samochodów, koło magazynku, nawet w brudzie.

Nie kojarzyła wejścia do naszego domu, jako do domu, po prostu przechodziła obok schodków wejściowych i szła dalej na tył domu, aby tam położyć się na piachu lub betonie.

No i ten chód dookoła posesji - jakbym widziała tygrysy X lat do tyłu w zoo, które miały za małe klatki i chodziły dookoła w amoku. Ona właśnie tak robi. Nie węszy, nie sprawdza, nie interesuje się, po prostu chodzi.

Je karmę mokrą z suchą, idzie jej co raz lepiej, je bardzo powolutku.

Kolejne, co zauważyliśmy - dostaliśmy info, że mała nie chce pić za dużo. Faktycznie, u nas woda w metalowych miskach zarówno w domu, jak i na dworze, coś tam pogmerała, ale bez zbędnego zainteresowania.

Podlewałam wczoraj drzewka, chowałam zraszacz, opłukiwałam go z brudu i piasku, Lola podeszła do niego, i zaczęła pić wodę z najmniejszego otworu, w którym zebrała się woda. Nie myśląc długo, poleciałam po plastikową miskę z domu, nalałam do pełna wody i cud - Lola zaczęła pić z niej wodę.

Tak samo zrobiła z konewką, więc na bank w kojcu czy innym miejscu, piła z takich rzeczy jak konewka, wiadro, czy tam, gdzie po prostu zebrała się deszczówka...

Jak miną jej ataki, dojdzie do siebie - a czas "otępienia" potrafi trwać nawet do godziny, to sama przychodzi do nas, merda ogonem, pokazuje, że już jest gotowa na kontakt.

Staramy się jej nie przeszkadzać, nie przebodźcowywać, cieszymy się, kiedy zjada ze smakiem karmę lub wyszukuje przysmaków z naszych rękach, czy też kiedy do nas "gada" przeciągając się w domu czy na trawie na dworze.

Ma również problemy ze stawami, to widać od razu, zarówno jak chodzi oraz jak się kładzie, czy też siada, choć robi to bardzo rzadko. Dolny odcinek dostaje na pewno w kość. Zdarza się, że powłóczy tylnymi łapami.

Myślę, że jak tylko uda się ustabilizować te ataki odpowiednimi lekami, dziewczyna odżyje i będzie mogła dlużej cieszyć się takim pieskim życiem, nie skupiając się na "dochodzeniu do siebie" po atakach.


Angelika i Spike - 2024-07-09, 21:44

Kolejny dzień za nami. Było gorąco nie tylko pod względem pogody…

Mała miała atak w nocy, a resztę czasu przepiszczała i przespacerowała po domu. O 5:30 zwymiotowała żółcią, wypuściliśmy ją na dwór, zrobiła grzecznie dwójkę i potem nie chciała już wracać do środka. Dzień już się zaczął, więc pozwoliliśmy mieć tylko uchylone drzwi wejściowe gdyby miała ochotę wejść do przedpokoju, ale z tego nie skorzystała.

O 11:30 mieliśmy zapisaną wizytę u pani doktor na ogólny przegląd. Około 9:30 nadszedł kolejny atak. Schłodziliśmy Lolę i daliśmy jej odpocząć. Ciężko jednak mówić o odpoczynku, skoro do leżenia jej nie zmuszę, a ona ciągle chodzi, a przy każdej próbie zaproszenia jej do domu ucieka, a „zlapana” piszczy i panikuje, więc w większości przypadków dajemy jej spokój.

Na wizytę do wet przyjechałam nieco wcześniej, aby Lola sobie poeksplorowala, zapoznała się z terenem, ale ewidentnie nie była niczym zainteresowana. Czułam w kościach, że coś się stanie.

Będąc już w poczekalni mała dostała kolejnego ataku - bym powiedziała, że najdłuższego ze wszystkich. W fazie kończącej atak, której już się nauczyliśmy, po której odzyskiwała świadomość, Lola nagle dostała ponownych skurczy… można powiedzieć, że był to podwójny atak.

Pani doktor słysząc z gabinetu co się dzieje od razu podała Relanium i Lola uspokoiła się na tyle, abyśmy mogły pomóc jej przejść do gabinetu i się położyć.

Dostała kroplówki, ogólny Warciany przegląd musi poczekać, zajęliśmy się atakami. Krew została pobrana i wysłana na cito z wynikami jeszcze dzisiaj. O nich za moment.

Angelika i Spike - 2024-07-09, 21:53

Otrzymałyśmy na receptę wlewki doodbytnicze w razie ponownego ataku i chęci jej pomocy, by trochę ulżyło. Zakupiliśmy, wróciliśmy do domu. 2 godziny później dostała ataku. Godzina 16:00. Wlewka okazała się zbawienna, troszkę ją otumaniła, ale na pewno pomogła pod względem bólowym. No i sam atak był zdecydowanie krótszy niż poprzedni. „Ostra” faza, czyli wyginanie i kopanie lapami może trwało 10 sekund, a faza ostatnia, czyli szybki oddech oraz powrót świadomości również trwał krócej, może z minutę.

Na wlewce była spokojniejsza, fakt, lekko nacpana, ale już lepiej oddychała, uspokoiła się. Poniżej kilka fotek z czilowania i chłodzenia się na trawniku.

Angelika i Spike - 2024-07-09, 22:01

Po chwili odpoczynku i braku chęci do jedzenia, wyciągnęłam jej puszkę mokrej karmy. O dziwo, z chęcią zjadła! I to pół puszki, które jej zostało. Miałam wrażenie że jeszcze jest głodna, więc nałożyłam karmę (dziękuję fundacji za szybką dostawę!) suchą, połowę dawki jak na 30kg aby ją nieco podtuczyć - waży 25 kg - i koleżanka zjadła wszystko!

Dodatkowo pije wodę tylko z wielkiego wiaderka plastikowego 😃

A później… zrobiła siku!! I znów napiła się wody! Pochwałom nie było końca :)

Zaczęłam podlewać na ogrodzie przed 19.00 - okazuje się że panna nie boi się kompletnie pić wody z pistoletu do podlewania - ba, sprawia jej to przyjemność!

Angelika i Spike - 2024-07-09, 22:07

Na chwilę poszłam coś odłożyć w domu, wracam do niej, a ona już ma atak… 3h później…

Wyniki dotarły chwilę przed zamknięciem lecznicy, pani doktor koniecznie kazała przyjechać po leki na padaczkę… leciałam na łeb na szyję. Zdążyłam.

I już pół tabletki dziś dostała. Jutro znów. Po pół tabletki rano i wieczorem. I obserwujemy.

Z dobrych wiadomości - laska ma wyniki super. Tylko mocznik jest zaniżony. Reszta parametrów jak na jej stan ideolo.

Będziemy działać z neurologiem.

Angelika i Spike - 2024-07-10, 15:50

Od wczoraj po podaniu tabletki ani jednego ataku!

Mała wraca do siebie, totalnie nie chce wchodzić do domu, ucieka jak chcemy ją „zaciągnąć” na noc…

Kiedy jest na dworze chodzi dookoła posesji. Widać, że jeszcze nie czuje się pewnie i jest to całkowicie zrozumiałe. Jednak mam możliwość obserwowania jej na kamerze, więc widziałam, że potem dziewczyna się położyła i odpoczywała w cieniu. Radzio jest w domu, bo teraz pracuje na nocki, więc ma na nią oko. Ja wracam z pracy po południu i zmieniam się z Radziem, także obecnie ciągle jest z nami. Dajemy jej odpoczywać tyle ile potrzebuje. Nikt jej niczym nie męczy. Cieszymy się po prostu, że sobie odpoczywa bez przerywających jej życie ataków.

Za kilka dni zrobimy warciany przegląd taki typowy, jak oczy, łapki, itp, ale na ten moment dajemy jej się w końcu nacieszyć pełnymi dniami (oby takich jak najwięcej) bez ataków.

Co do jedzenia - zjada karmę suchą bez problemu. Ale ona sama w sobie mało je. Tabletkami w pasztecie również gardzi, więc trzeba się dość mocno nachodzić aby coś tam u niej wyprosić. O ile do karmy jej nie zmuszamy, o tyle tabletki musi przyjmować…

Pod wieczór na pewno zdam jeszcze relację. Ale noc minęła bez problemu, teraz również zadowolona spaceruje po dworze.

Trzymajcie za nią mocno kciuki, jest jeszcze bardzo wycofana, wszystko jest dla niej nowe, ale widzę w niej taki potencjał na super psa, że ho ho.

Przez panią doktor oceniona została na 1,5 a 2,5 roku.

W niedługim czasie umówię ją do neurologa.

Angelika i Spike - 2024-07-10, 21:56

To znów my - panna ma się świetnie, w końcu zobaczyłam ją odpoczywającą…

Wróciłam z pracy, mała na dworze wraz z Radziem, była na lince, ale podczas wjeżdżania samochodem nie ruszyła się ani na krok, aby uciec lub zrobić cokolwiek widząc otwartą bramę (mówię o tym nie bez kozery, bo przecież pan rezydent Spajosław prawie do tej pory widząc otwartą furtkę miał „rzuty” uciekinierskie, stąd jestem wręcz wyczulona na tym punkcie 😂).

Co prawda nie potrzebuje naszego dotyku, już po lekach nie przychodzi „po pomoc” jak to robiła przed atakami, teraz nieco stroni od tego, ale podąża za nami krok w krok. Na spokojnie, wypracujemy sobie też i te kontakty z nami.

Na lekach ma się świetnie, po prostu jak nowy pies…

Nie dość, że ataki ustały, to jeszcze Loli wrócił apetyt i kolację już zjadła wręcz z takim smakiem, że widziałam jej wzrok i musiałam iść dołożyć karmy - także chudzina pojadła podwójna porcję. Tabletki podane w kawałku pasztetu również jakoś przełknęła. Trzeba ją trochę do tego przekonywać, ale już są postępy.

Co do pobytu w domu - nadal jestem ta zła, która wciąga psy do domu. Jest pisk i wołanie niebiosa o pomoc, a jak już się w tym domu znajdzie to nagle jest „aha, okej, byłam tu, dobra zostaje” - i kładzie się i odpoczywa. I to na boku pokazując nam calutki bebzolek!

Chwalimy ją praktycznie za wszystko, jak typowego szczeniaka, także wyrażenia „wow ale super pies” albo „ekstra, juhuuu” padają u nas częściej niż bramki polskiej reprezentacji :p

No i zaczyna powoli kumać, że te wyrażenia są jednak fajne. I że „Lola” to ważny wyraz. Co prawda nie reaguje na to za każdym razem, ale już powoli łapiemy kontakt. Dajemy jej czas, którego tak bardzo potrzebuje. I może te postępy z punktu widzenia innych nimi nie są, to dla tej małej dziewczynki jest kamieniem milowym w jej krótkim, a jakże ciężkim już życiu.

Jedynka i dwójka były na polu, co prawda nie wybiera miejsc jak rezydent typu trawa lub rogi działki, tylko sam środek, ale to tylko pokazuje, w jakich warunkach musiała przebywać. Cieszy nas to że się załatwia normalnie, bo do tej pory mocz widzieliśmy tylko w momentach ataków, który bezwiednie spływał…

Dziś również była interakcja z psem rezydentem, sama z siebie podeszła do Spaja i zaczęła go wąchać! Z takim wzrokiem „hej, ty tu byłeś od początku w ogóle?”

Zbliża się u nas burza i duże wiatry. Nie robią na niej obecnie wrażenia. Śpioszka sobie właśnie obok nas. Nie wie co to posłanie i na nich w domu nie leży. Na dworze również nie korzysta. Dopiero teraz kładzie się na trawie by odpocząć. Do tej pory leżała za naszymi autami pod wiatą. Teraz już wiemy, że były to odpoczynki między kolejnymi nadchodzącymi atakami.

Mamy nadzieję, że nie przynudzamy, ale natłok myśli chcemy przerzucić w post i tak właśnie to wygląda.

Jeszcze jutro ją będziemy obserwować i jak tylko kolejny dzień będzie tak dobry, jak ten, umówię Lole na piątek na wizytę już taką „normalna” typowo przeglądowa :-)

Zasługuje na cudowny dom. Jak tylko przekona się do człowieka na tyle, aby mu zaufać, będzie nieodłączna kompanka wspólnego życia.

Angelika i Spike - 2024-07-11, 11:09

Witam w kolejnym odcinku przygód Loli i spółki :lol:

Noc była dość ciężka pod względem pogodowym - sporo burz, deszczu, błysków. Mała zniosła to dzielnie, ale widać było, że się stresuje. Mimo szybkiego oddechu była w stanie sama się położyć na dywaniku (postęp, już nie na kaflach ani na panelach, tylko dywan lub dywanik taki mniejszy w przedpokoju) - i mimo towarzyszącego stresu, nieco się odprężyć.

Nadal kontakt z człowiekiem w postaci fizyczności nie jest jej potrzebny, ale w razie konieczności dotykania jej, kiedy np. linka spacerowa zawinie jej się wokół łapy, daje się dotykać bez problemu.

Niestety w nocy, a raczej chyba już nad ranem, zdarzyła się mała wpadka z dwójką w domu. Podejrzewam, że wina leży po naszej stronie, za wolno się obudziliśmy, a ona nieco już chodziła i dyszała po domu - kiedy wyszła wypuszczona na dwór, załatwiła się raz jeszcze, więc zapewne chciała wytrzymać, ale tej wpadki już nie mogła utrzymać. Nic się oczywiście nie stało, ja sobie od razu sprawdziłam to i owo, czy jest w porządku :rotfl: :rotfl:

Nic dziwnego, że mogła narobić w domu, skoro teraz apetyt jej wzrósł i tym samym dostaje więcej jedzenia - no to musi gdzieś potem ujść :lol:

Jesteśmy zapisane na jutro, piątek, na 14:30 na warciany przegląd oraz wczepienie chipa. Mała czuje się już bardzo, ale to bardzo dobrze. Nie zapeszajmy oczywiście, ale już po podaniu pierwszej dawki leków na padaczkę ataki ustały, a ona sama zaczęłą się uspokajać oraz wracać do "psiego stanu".

Na kolejny tydzień postaram się ją umówić do neurologa na wizytę do Neuroteam we Wrocławiu dr Wrzoska. Bardzo chwalą sobie tę lecznicę. Oczywiście będziemy informować na bieżąco! Spam macie gwarantowany.

Poranek Lola spędziła na dworze, bo ona oczywiście gardzi naszym domem i każda próba zaciągnięcia jej na noc do środka graniczy z cudem, piskiem, paniką, ale ona jest w tym taka zabawna, że piszczy i "płacze" podczas wchodzenia, a jak już się znajdzie te kilka schodków wyżej to nagle jest wszystko spoko i nie było tematu :rotfl:

Kiedy tylko wyszłam ze śniadaniem do pannicy na dwór, bo ona w naszym wzgardzonym domu jeść nie będzie :rotfl: to od razu do mnie podeszła, reagując na wołanie, także kolejny mikro postęp! Lubię te postępy, one potem ładnie się złożą w idealną całość super psa :-D

Zjadła całą miseczkę karmy, oczywiście zjadła również tableteczki w pasztecie (a dla Radka informacja "nie rusz, to pasztet dla Loli") - i poszła zadowolona się napić oraz położyć w cieniu. POŁOŻYĆ! Nie maszerować jak zamknięty pies w klatce, ale ODPOCZĄĆ!

Jest małym dzikuskiem, ale te postępy bardzo mi się podobają i tylko dają nadzieję na lepsze jutro :>

Towarzystwo psa rezydenta dobrze jej robi, więc super, jakby nowy dom poszukiwał kompanki dla swojego psiaka. Sama również daje sobie radę doskonale.

Angelika i Spike - 2024-07-12, 13:26

Dzień doberek,

Lola zjada wszystko, co jej się poda, a ja podaje karmę i lekarstwa 😂
Każdy lek zawinięty a pasztet, a stukanie w miseczkę palcami już powoduje u niej merdanie ogonem oraz podekscytowanie- czyli dziołcha zaczyna kojarzyć sobie już fajnie pory oraz sposób jedzenia.

Niestety wpadka z dwójką w domu ponownie. Ale to moja wina, byłam tak zachwycona że ona w końcu je, że dałam jej kolejną porcję o 21.00… o 23.00 na spacerze nie było ani jedynki ani dwójki, więc liczyłam się, że możemy mieć rano niespodziankę. No i się nie myliłam :) najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Loli nie przeszkadza spać obok własnej Qpy, i to wcale nie tak małej 🙈

Na 14.30 widzimy się znów w lecznicy na przeglądzie i ocenie jej stanu po obecnych lekach.

Mała również ma problemy z chodzeniem, poprosimy o jakieś wsparcie w lecznicy, bo do czasu umówienia ją do ortopedy fajnie by było, aby mogła cieszyć się spacerami.

Dziś na spacerze 2x siku w trawie - zachwytom nie było końca.

Kilka foteczek brudnej pani, no ale ponoć brudny pies to szczęśliwy pies.

Angelika i Spike - 2024-07-12, 18:09

Za niedługo będziemy stałymi bywalcami lecznicy u dr Angeliki, nota bene mojej imienniczki, to o czymś świadczy! 😄😄

Lolita czuje się tak świetnie u weta, że po prostu rozkłada się na samym środku i ma w nosie, że wszyscy skaczą jej nad głową aby móc przejść 😂

Daje sobie zrobić WSZYSTKO. Totalnie wszystko bez zająknięcia. Niektóre rzeczy, jak np dotykanie łap przez weta, są dla niej nowe, ale jedynie spojrzy na to, co się dzieje i dalej plackiem leży. Zuch dziewczyna, zuch!!
Szczekające psy, miauczące koty, płaczące zwierzęta w poczekalni? Jej NIC nie przeszkadza. Do żadnego psa nie jest agresywna, a miauczenie kotów ma w głębokim poważaniu.

Dostała końskie dawki na stawy, i pisząc końskie mam je serio na myśli, które będą pomagać jej w spacerach i ogólnym funkcjonowaniu.

Neurologa mamy za tydzień w piątek o 13:00. Dam znać, co dalej w temacie of kors.

Chyba trzymacie za małą ogromnie kciuki, bo robi postępy każdego dnia, co nas ogromnie cieszy 🫶

Dominika i Binek - 2024-07-13, 00:00

Andzia Ty to potrafisz obudzic dobre wspomnienia :lol: czytalam kazdy wpis ze wzruszeniem, bo pamietam jak walczylysmy obie o takie obszerne wpisy a same lubowalysmy sie w czytaniu kazdego jednego na temat wszystkich podopiecznych :) wiec zostaje mi nic innego jak karmic ten watek bo na niego zaslugujecie- Ty, Radziu, Spaju i Lola <3

Jestem pelna podziwu i wzruszenia jak cudowne podejscie macie do swojej nowej podopiecznej i ile wyrozumialosci i cierpliwosci macie do niej. To co najwaznijesze juz jej daliscie - dom, opieke i przede wszytskim spokoj i czas na odnalezienie sie w nowym domu. Mam nadzieje, ze z kazdym dniem bedziecie widziec jak mala sie powolutku otwiera i zmienia dzieki Waszej pomocy. Mocno wam kibicujemy!!

Warna - 2024-07-14, 10:35

Ja już kilka dni temu napisałam dziewczynom, jak to było, jak u nas była Andzia i jak zawsze na forum i w bazie był porządek.
Dałam Cię, Andzia, jako przykład, jak należy opisywać losy przyjętego do fundacji psa, na forum, aby z tego stworzyła się pełna historia jego losów.
Jestem Ci za to BARDZO WDZIĘCZNA.

Angelika i Spike - 2024-07-14, 21:45

Dziękuję, dziewczyny, to dla mnie miód na serce pośród chwil sprzątania codziennych niespodzianek tej białej pannicy w przedpokoju 💩 😂❤

Ja przychodzę z podsumowaniem tygodnia, bo tyle u nas Lola już jest!

To, że początki są ciężkie to wie każdy, więc nie będę sie nad nimi rozwodzić - możecie poczytać w poprzednich postach doskonale 😌

Skupię się na postępach, które Lola robi każdego dnia, bo one są krokami milowymi w jej tymczasie u nas.

Przede wszystkim dom z ogrodem to jest must have! Dziewczyna umie w nim odpoczywać, wie, gdzie jest cień, jak sobie podkopać piasek, aby dojść do tej zimniejszej strefy, więc ona ma wszystko obcykane.

U nas jest obecnie piach i szlaka na podwórku, więc wygląda jak kominiarz za każdym razem, jak tylko przebywa na dworze, ale jej futerko jest na tyle samoczyszczące, że nie wiem, jak ona to robi, ale z kominiarza przeistacza się chwilę później w Elze z krainy lodu (w sensie że jest już biała) 😂😄

Jej ogon, kiedy nas widzi, wybija już taki rytm, że za niedługo będziemy mieć niezłą imprezę!

Nie reaguje jeszcze na imię, ale reaguje na nasz głos, więc jest postęp. Stukanie w miskę oraz szuranie chrupkami w misce również powoduje u niej podekscytowanie i stukanie przednimi łapkami o kafelki.

Zjada wszystko do ostatniego chrupka, tabletki też jej przemycam, dostaje też krople do jedzenia na stawy, więc same smakowitości!

Na wspólnych spacerach złapałam ją kilka dni przed, jak robiła siku, no i oczywiście zachwytom nie było końca - i teraz na każdym spacerze choć raz zrobi siusiu, więc mam cichą nadzieję że załapała.
Z dwójką nie miałam jeszcze tyle szczęścia, bo albo… zaskoczy nas nią rano w domu, albo w ciągu dnia zrobi na ogrodzie 🙈
Ale kolejny plus - kupy są już mniejsze, jest też ich mniej (2x dziennie).

Po lekach ataki padaczki USTAŁY kompletnie. Od wtorku od 20:00 nie zdarzył się już ani jeden. Mega, mega sukces!

Nie ma problemów z dotykiem zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Da sobie zrobić wszystko. Uwielbia drapanie za uchem!

Kontakt z innymi psami? Luzik - w porównaniu ze Spajem, który przy szczękaniu przy płocie, rozwala nam wszystkie ozdobne lampki, ona jest ostoją spokoju… leży i patrzy na tego starego dziadka z wyraźnym zdziwieniem na twarzy.

Burza nie robi na niej wrażenia. W ogóle nic nie robi na niej wrażenia. Do auta nie wskakuje, ale też się go nie boi. Kiedy sama ją podniosę, trochę popiszczy z paniką w głosie, ale jak tylko wskoczy jest okej i podczas drogi sobie po prostu leży.

Na lekach już nawet podbiega! Widać, że jej pomagają, także to zupełnie inny pies…

No i jak dobrze wiecie - musiałam ją wciągać na noc do domu po schodach… a dziś!?
Ostatni wieczorny spacer - powrót do domu, odpięłam linkę, psy napiły się wody. Spajo od razu do domu, wiadomo, a na Lole byłam przygotowana że będę za chwilę musiała ją wziąć za szelki i delikatnie wskazać drogę… 😅
A tu niespodzianka!
Wystarczyło, że zaprosiłam pannę słowami „no chodź, chodź” a ona hop siup po schodach jak sarenka i do domu! I jaka dumna z siebie! Ogon machał na wszystkie strony!

Przekonywanie się do nas jest tak piękne, że łza się kręci sama w oku.

Cierpliwość i brak oczekiwań. Otworzyła się w odpowiednim dla siebie momencie.

Jeszcze tylko popracujemy nad zachowaniem czystości w domu i uważam, że to pies ideał. 😀

Angelika i Spike - 2024-07-14, 21:50

Post długi i obszerny, ale taki miał być! Nie masz czasu czytać o Loli, to nie zasługujesz na jej adopcję! 😎

Kilka fotek z ostatnich dni 🪄

Asia+Kudłacze - 2024-07-15, 07:25

Cudownie czytać takie wieści i dostrzegać postępy w tak krótkim czasie! 😍
Do tej cierpliwości i braku oczekiwań staramy się przekonać każdego adoptującego (czy też opiekuna tymczasowego), ale tzw. dobre chęci niestety często biorą górę, a co za tym idzie psu stawia się zbyt wysoko poprzeczkębi efekt bywa odwrotny...
Mam nadzieję, że Twoje posty pomogą przekonać innych, że przestrzeń i cierpliwość to najlepsze co pies może otrzymać na początku swojej nowej drogi w życiu.
No i ogromnie cieszę się, że ataki ustały! 🩷

Angelika i Spike - 2024-07-15, 13:35

Informuję, że jedyneczka i dwójeczka zostały pobrane i zaniesione do laboratorium w celu dalszych badań naszej podopiecznej. :lol:

Co do samej zainteresowanej, to informuję, że ma się wspa-nia-le. Ogon puka w rytmie cza-cza, zaczyna do nas gaworzyć, bieganina szczęścia z samego rana nie ma końca :mrgreen:

Angelika i Spike - 2024-07-15, 20:56

Informuje, że Lola jest już w połowie psem domowym, bo sama wchodzi za nami po kilku schodkach do domu oraz kładzie się na dywanie :-)

I liczę dzisiaj, że obejdzie się bez wpadki w nocy… trzymajcie kciuki!!

Uznałam, że ostatni posiłek mała musi jeść max 16:00 / 17:00, by móc przetrawić i się załatwić przed nocą. Może to sprawi, że wytrzyma z dwójką do rana. Kupy są za to już mniejsze i ładniejsze, więc wybaczam te wpadki.

Chodzi za nami krok w krok. Sama patrzy nam w oczy, a jak tylko zwrócimy na nią uwagę to od razu się łasi i bije ogonem o podłogę. Słodka jest, naprawdę. Mocno nastawiona na człowieka, to bardzo na plus. Musi mieć czas, musi zaufać. Nad tym pracujemy. Kiedy będzie zaufanie, oraz reagowanie na swoje imię, to będziemy działać dalej.

Jednak rozpoznaje już nasze głosy, szczególnie mój i moją tonację 😂🫶

Ale rozróżnia już moje srogie „e-eee” jak za dużo buszuje w kuchni lub „super brawo” jak ją chwalę za coś dobrego - więc naprawdę każdy dzień to nowy krok na przód.

Chętniej już wychodzi na spacery, nie piszczy ani nie ucieka jak zapinam linkę do jej szelek. Bywa nawet, że lekko podbiegnie lub pobiegnie nieco w dal - wtedy jesteśmy zachwyceni :-)

W piątek najpewniej załatwimy chip, szczepienia oraz wizytę u neurologa. Biorę wolne i laska jedzie ze mną :-)

Dziś również było zapoznanie ze szczotką do czesania, wąchanie i lekkie dotykanie jej. Nie ma problemu. Delikatne czesanie przez około 5 minut przetrwała bez problemu. Dupeczka jest oczywiście miejscem „na nie”, ale to jakbym Spajusia widziała x lat do tyłu 😄

Oprócz wypracowania z małą nie załatwiania się w domu, wołania na swoje imię i reagowania na człowieka - to za dużo pracy z nią nie mamy 😃😃

Oczywiście bierzcie to wszystko z przymrużeniem oka - jeśli ktoś będzie doszukiwał się w psie minusów to zawsze je znajdzie - otwarty umysł oraz serce i pies sam z siebie się na Was otworzy.

Angelika i Spike - 2024-07-17, 21:14

No i moi drodzy… OBYŁO SIĘ BEZ WPADKI W DOMU!
Ani jedynki, ani dwójki! Brawo Lola!

Dziołcha spała ze mną i Spajem na dole grzecznie w salonie, jednak ten dywan jest jej ulubionym miejscem :-)

Wklejam Wam kilka widoczków z 6 rano :-)

Nawet Spajo przyszedł do przyszywanej siostry i sobie koło niej spał ❤

Angelika i Spike - 2024-07-18, 12:12

Pannica ma się najlepiej pod parasolem, który codziennie rozkładam jak jesteśmy na dworze :mrgreen:
Angelika i Spike - 2024-07-18, 12:19

A teraz powstawiam kilka fotek z wczorajszego spaceru :)

Panna nie umie żadnej komendy, typu siad, zostań, cokolwiek, więc wspólne zdjęcia rodzinne są jakie są :lol:

Jednak nie przeszkadzało nam to we wspólnej sesji oczywiście zwieńczonej smaczkami z mojej kieszeni :rotfl:

Jutro mamy na 10:00 wizytę u naszej wet w celu szczepień i innych przeglądów oraz uzupełnienie leków, a na 13:00 jedziemy do Neuroteamu do Wrocławia na konsultację neurologiczną. Trzymajcie mocno kciuki!

Noc przebiegła spokojnie, spała na swoim ulubionym dywanie w salonie rozciągnięta jak Rosja na mapie :-D

Angelika i Spike - 2024-07-18, 12:22

A tu kilka ujęć pt. "instagram vs rzeczywistość" :rotfl:

Jednak udało się Loleczkę złapać, ale co się namachałam rękami ze smaczkami to moje, już mam zakwasy :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Angelika i Spike - 2024-07-18, 12:23

No i oczywiście miejski monitoring / słoneczny psi patrol na miejscu :mrgreen:
Angelika i Spike - 2024-07-19, 20:51

Witajcie!

Dziś wzięłam dla Loli wolne i o 13:00 byłyśmy już w Neuroteamie na konsultacji. Dodatkowy opis wysłałam Klaudii, więc jak uznacie, żeby go tu wkleić to bardzo proszę.

Badanie Lola przeszła bez problemu pod względem podejścia - lecz samo badanie, sprawdzanie łap, odruchów, niestety nie dało aż tak pozytywnych rezultatów - mała piszczała prawie za każdym razem, kiedy pani doktor ją mocniej dotknęła lub tak ruszała kończynami, by sprawdzić ich ruchomość - również pisk i ból… stąd zapewne są nasze tak wolne spacery mimo podawania Cimalgexu oraz preparatu na stawy dla koni.

Co do samej padaczki - oczywiście mamy skierowanie na rezonans na Uniwersytet Przyrodniczy. Już do nich napisałam z prośbą o podanie wolnych terminów. Z tym wynikiem na płytce tego samego dnia udamy się znów do neurologa w celu omówienia wyników.

Pobrana została również krew do badania, więc dobrze, że byłyśmy na czczo (nie licząc tabletek ofc).

Zwróciłam również uwagę na to mlaskanie czy „przeżuwanie”, które co jakiś czas się u Loli pojawia. Kłania się nam stomatolog - również dostałyśmy kontakt do odpowiedniej lecznicy.

Sama Lola położyła się i po prostu odpoczywała. Bardzo szybko potrafi się wyciszyć w nawet dość tłocznych i głośnych miejscach. To bardzo na plus, zwłaszcza ze względu na padaczkę.

Co do samej padaczki - dostaliśmy zwiększoną dawkę. 3/4 tabletki rano i wieczorem, odstęp co 12h. Zazwyczaj podajemy jej o 7:30 i 19:30, także nawet bez informacji od pani doktor tak właśnie dostawała poprzednie, mniejsze dawki.

Czemu zostały przepisane większe dawki mimo braku ataków? Otóż pani neurolog powiedziała, że to byłoby kwestia czasu, aż dostałaby ponownego ataku, ze względu na zbyt mała dawkę…

Zalecenie zatem będziemy stosować.

Lola podróże samochodem traktuje jako coś, co musi zrobić. Płacz jest tylko przy wkładaniu jej do auta, ale wierzę że to dlatego że ja po prostu wszystko boli…

Po wejściu do auta leży spokojnie i nie zmienia pozycji do samego domu.

A w domu? Jak tylko zobaczy, że jesteśmy już na miejscu, drzwi się otworzą, to nagle jakby nic jej nie bolało 😂😂 wyskakuje sama z auta, biega, cieszy się, macha ogonem.

Co ona biedna musiała przeżyć, że tak ją teraz zdrowie przerasta :(

Spacery nadal są dla niej udręka - niezależnie czy są smaczki w kieszeni czy też nie. Najbezpieczniej czuje się w domu i na podwórku. Powoli będziemy to wszystko odwrazliwiac.

Angelika i Spike - 2024-07-19, 20:55

No i oczywiście ukochany dywan…


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group