To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Fundacji Warta Goldena
Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.

PSY FUNDACJI - BARI - 189

Grażyna i Bari - 2013-09-16, 13:48

Bardzo dziękujemy :lol:
Grażyna i Bari - 2013-09-16, 22:16

Baruś już spokojnie śpi, ale ja już bardzo się denerwuję. Nie pierwszy raz zawożę psa (do tej pory sunie) na ten zabieg, ale i tak jest spory stresik...Zorganizowałam na jutro luźniejszy dzień w pracy, mam go dostarczyć na godz. 11-tą. Baruś biega teraz we śnie i nawet nie przeczuwa co go jutro czeka. Ale nic to, damy radę... :lol: :lol: :lol:
Ewa i Cindy - 2013-09-16, 22:37

u psiaków kastracja jest zdecydowanie mniej inwazyjnym zabiegiem niż sterylizacja suń.. wiec ani się Pani obejrzy a Bari będzie znów w pełni sił :)
Grażyna i Bari - 2013-09-19, 00:48

Baruś jest już po zabiegu. Zabieg zniósł bardzo dobrze i bardzo się ucieszył kiedy po niego przyjechałam. Niestety nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby Baruś zaakceptował kołnierz, który założył pan doktor. Zniósł go tylko w samochodzie, jako, że jeszcze był nieco „przymulony”, ale już gdy przyjechaliśmy do domu objawiał cechy zespołu maniakalno - depresyjnego. A to trzepał głową, obijając się o meble i ściany, a to wpadał w stupor (jego wspomniana już kiedyś imigracja wewnętrzna) i nie reagował na żadne prośby, ciepłe słowa, gesty… Jego oczy nie wyrażały kompletnie nic, zupełnie jakby się gdzieś w siebie zapadł, jakby był psem autystycznym… Za chwilę znów szaleńcze, pełne przerażenia walenie głową o wszystko co na boku ! Czego się bał ? Czyżby poczuł się absolutnie zniewolony? Przecież na co dzień jest taki posłuszny, nie „wytresowany”, ale dobrowolnie posłuszny. Nie mogłam na to patrzeć. Zdjęłam kołnierz i zabezpieczyłam Barusia „po swojemu”. Wymyśliłam „majty pokastracyjne”. Podkradłam synowi nówki bokserki , par kilka, tak co by Baruś miał na zmianę. Wycięłam otwór na ogon i za pomocą bandaża przymocowałam je na plecach i brzuchu do szelek, tak, żeby Baruś nie mógł ich zrzucić. Trzymają się świetnie !!! Baruś się uspokoił, jest wyluzowany, ale czuje się bardzo upokorzony i to nie brakiem swoich „kulimentów”, ale swoim nowym strojem… Jest bardzo spokojny, ale jego oczka zdają się cały czas pytać mnie „dlaczego mi to robisz ?, te gacie to taki wstyd !!!, kobieta na to patrzy !!!” Faktycznie, Dianusia patrzy na niego z dużym zdziwieniem – „ w co ty się, gościu, odziałeś, jak mogłeś im na to pozwolić ?” Myślę, że uczucie upokorzenia i tak jest lepsze od zniewolenia, jakiego doznawał w kołnierzu i niebawem minie, a Baruś polubi swoje bokserki. Zawsze to przecież lepsze niż to chomąto na szyi . Wychodząc na ogród „na siku”, majty zdejmujemy, Baruś robi co trzeba i po powrocie, wstydząc się bardzo, pozwala się na nowo odziać w ten upokarzający strój…

A tak wygląda upokorzony gaciami Baruś… Tylko nie śmiejcie się z niego !

tak się bardzo wstydzę...

...że chyba już pójdę sobie spać...

...dobranoc, w moim łóżeczku nikt się ze mnie nie śmieje...


Baruś bardzo prosi o nie rozpowszechnianie tych zdjęć…

Acha, ważna sprawa. Korzystając z narkozy zachipowaliśmy Barusia i zrobiliśmy rtg stawów biodrowych, łokci i kręgosłupa. Niestety stawy biodrowe wykazują cechy minimalnej dysplazji, zwłaszcza prawy. Nie jest to żaden alarm, ale stan pre… Pan doktor zalecił pływanie (o zgrozo, jak to zrobić, by Baruś pokochał wodę?), no i oczywiście czuwanie nad dietą tak, by nie przekroczyć 35 kg. O ile waga Barusia jest w moich rękach, o tyle chwilowo Baruś wody nie kocha. Wymyślimy na nią sposób , tylko należy do tematu podejść spokojnie.
Pobrano również Barusiowi zeskrobiny ze zmian skórnych, które od 2 dni się pojawiły. Wynik za kilka dni.
Noc spędziłam z Barusiem . Mąż zdziwiony do granic możliwości, że wybrałam gościa w takich gaciach, ale daje mu to do myślenia, że nie rodzaj gaci i obecność lub brak „kuleczek” pociągają kobietę… Noc minęła spokojnie. Baruś spał obok mojego łóżka, zdarzyło mu się raz wskoczyć na nie, ale za chwilę zszedł (chyba było mu za ciepło – zawsze wolał zimne podłoże). Obstawiony był środkami p-bólowymi, więc nie cierpiał. „Pokastracyjne gacie” spełniają swoją rolę i skutecznie bronią dostępu do miejsca, gdzie są już tylko wspomnienia. Baruś już jakby mniej upokorzony tymi portkami, ale nadal zawstydzony. Z apetytem zjadł śniadanie, pobiegał bardzo ochoczo po ogrodzie (oczywiście bez portek, bo jaki byłby wstyd na wsi przed kumplami, „przyszedł taki nie wiadomo skąd i chodzi w takich śmiesznych gaciach”.) Ja oczywiście nadal mam dostosowaną swoją pracę do Barusiowych potrzeb, więc siedzimy sobie w domku razem. W piątek, a potem we wtorek mam mu podać w injekcji antybiotyk, w a następny piątek zdjęcie szwów. Myślę, że Barusiowa rekonwalescencja będzie przebiegała bez żadnych powikłań, boć to przecież superowy gość…

Grażyna i Bari - 2013-09-20, 10:13

Baruś ma się już zupelnie dobrze. Szaleje w ogrodzie (oczywiście bez porteczek), a w domu też już dziś chodzi bez. Jest na tyle grzeczny, że wie iż te okolice nie mogą być teraz odwiedzane przez jego jęzorek, a i tak mam go cały czas w zasięgu wzroku (urlop okolicznościowy :lol: ).Noc spędza jednak w swoich gaciorkach. Póki co mamy przerwę w spacerach, jeszcze kilka dni musi mu wystarczyć ogród. Ogólne jest dobrze.
Pozdrawiamy :lol: :lol: :lol:

Joanna_i_Wojtek - 2013-09-20, 14:24

Wygląda obłędnie w tych gatkach!!! :lol:

Absolutnie podbija damskie serca :serce:

Rufiakowa Amcia - 2013-09-20, 20:31

Baruś, prawdziwy z ciebie mężczyzna, nawet bez jajeczek. W majtach wyglądasz, jak rasowy macho :D
Grażyna i Bari - 2013-09-20, 21:07

..."Panno Amciu-kocham Panią"-Bacio,Bacio :oops: :oops: :oops:
Rufiakowa Amcia - 2013-09-20, 22:17

Grażyna i Bari napisał/a:
..."Panno Amciu-kocham Panią"-Bacio,Bacio :oops: :oops: :oops:


:buzki: :buzki: :buzki:
"Jesteśmy na wczasach w tych Barciowych majtasach..." ;)

Grażyna i Bari - 2013-09-20, 22:49

...orkiestra "przygryfa" "sykocznego" beguine,a, to nie twoja "fina, sze podryfam cie".

...a panna Amcia, panna Amcia - królowała na turnusach nie od dzisiaj.. :lol: :lol:

Ola i Habs - 2013-09-21, 00:15

Uuuuuu, jakie zaloty :D
Rufiakowa Amcia - 2013-09-21, 07:19

:skromny:
Kamila i Oskar - 2013-09-21, 11:50

Panno Amelciu - co tu się wyrabia :roll:
M!S!A - 2013-09-21, 11:55

Bardzo podoba mi się ten patent gaciowy- widać że solidna konstrukcja :)

A co syn na to że jego bieliznę nosi teraz Bari i do tego został pozbawiony kilku par? :D

Grażyna i Bari - 2013-09-21, 13:38

Syn zachwycony podwójnie, jako że gacie te traktował jako nietrafiony prezent "mamusiny" i dlatego leżały dziewicze w szafie (nigdy wcześniej nie mówił, że są straszne :-P )A więc pozbył się niechcianego, a przy tym przysłużył się Barusiowi, którego uwielbia :lol: I w ten oto sposób wszyscy są szczęśliwi, a i sam bohater zda się zapominać o swoim upokorzeniu :lol: :lol: :lol: tym bardziej, że wszyscy przekonują go, że porteczki są twarzowe i wręcz bardzo męskie, a w zaistniałej sytuacji o tą męskość Barusiowi przecież najbardziej biega :rotfl:
Grażyna i Bari - 2013-09-21, 22:58

A teraz opowiem, co wydarzyło się dzisiaj, jako że rzecz to niebywała. Ale po kolei. Dziś u nas pogoda przecudnej urody, więc jakby zapomniałam zaleceń pana doktora (oj nieładnie, nieładnie :oops: ) i postanowiłam choć na chwilkę, taką małą chwileczkę oddalić się z psami poza ogród, boć tu przecież fajnie, ale nudno…Ile można wąchać te same krzaczki, gonić te same sroki i nasłuchiwać tych samych odgłosów. Wybraliśmy się zatem za wieś korzystając z tego, że nasz legalista (pan i władca) był się oddalił na spotkanie zawodowe, a pewnikiem byłby przeciwny nie stosowaniu się do zaleceń pana doktora :-P . A więc poszliśmy. I było cudnie. Słoneczko, łabędzie, kaczki… i w ogóle przecudne okoliczności przyrody :lol: :lol: :lol: :lol: . I nagle Baruś odkrył, że wcale nie trzeba być takim pracowitym na spacerach, że można wyluzować, można oddalić się nieco od pani (oczywiście bez przesadnych kilometrów, ale na tyle, by wykorzystać dobrodziejstwo długiej linki). Nadal jednak obowiązuje go ruch lewostronny, baczne obserwowanie pani ( tak, co by się nie zgubiła kobicina) oraz zaganianie Dianki w sytuacji, gdy poczuje się zbyt wolna. Cudo!!! Miała być chwilka, a zrobiło się z tego prawie 1,5 godz, ale cóż to-chata wolna, nie ma legalisty, nikt nie będzie beształ (tak nawiasem mówiąc uwielbiam dni, kiedy jestem w domu sama z psami i wiem, co mówię, moje drogie młode damy, jak osiągniecie mój wiek zrozumiecie, co autor miał na myśli) :lol: .Mąż jest superowym facetem(!!!), naprawdę (!!!), ale fajnie jak ma zebrania…
A więc wróciliśmy do domu, garaż był otwarty. Baruś jeszcze na smyczy i… Oczom nie wierzę!!! :roll: Po raz pierwszy, jakby nigdy nic, wszedł do garażu!!! :roll: Jakby zapomniał o swoich strachach!!! :roll: Wszedł i cieszył się jak malutkie dziecko, bo to po raz pierwszy… :lol: :lol: Powtórzyłam próbę po odpięciu smyczy i… niestety bez smyczy Baruś wyczynu nie powtórzył. :( Przypięłam ponownie i…znów sukces!!! :lol: Behawiorystom byłoby to prosto wytłumaczyć, a ja nie mając ich wiedzy kieruję się intuicją. Wydedukowałam zatem, że smycz, a ja na jej drugim końcu daje mu poczucie bezpieczeństwa. Musiał być łańcuch: Baruś-smycz-ja. Wychodziło za każdym razem!!! :lol: :lol: Wymyśliłam, że może spróbuję przewiesić smycz przez plecki Barusia, ale jej nie trzymać i… Znów się udało!!! :lol: I nie był to przypadek. W tzw. międzyczasie bawiliśmy się w ogrodzie, tak by nie skupiać jego uwagi tylko na garażu. Po kilku wejściach ze smyczą na pleckach odpięłam ją (niepostrzeżenie dla Barusia) w trakcie zabawy i jakby niechcąco przeniosłam zabawę do garażu. I ???. Udało się!!! :lol: Garaż nadal otwarty, Baruś wchodzi bez zahamowań, szaleje z Dianusią. :lol: Tyle w nim (w tym garażu) ciekawych rzeczy, tyle „zabawek” (całe szczęście, że pan tego nie widzi)… :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Pełna szczęścia, ale jakby nie do końca zaspokojona pomyślałam „a może eksperyment powtórzyć z domowymi schodami, które jak wiecie są nadal niezdobyte”? I ???. Oczywiście, słusznie kombinowałam. Najpierw zaliczyliśmy WSZYSTKIE domowe schody z przypiętą smyczą, którą trzymałam. Baruś wchodził po nich przypięty do smyczy i prowadzony przeze mnie odkrywał coraz to nowe pomieszczenie w naszym domu i szalał z radości!!! :lol: Tyle nowego!!! :lol: Tyle wrażen!!! :lol: :lol: :lol: Po cichu odpięłam smycz i położyłam mu na pleckach i cały czas chodziłam razem z nim po pokojach i kibicowałam jego radości. A kiedy już zupełnie swobodnie zaliczał nowe pomieszczenia, kiedy ni stąd ni z owąd wylądował w naszym łóżku (chyba pierwszy raz w swoim życiu zaliczył ludzkie legowisko), kiedy już taki był szczęśliwy z tego, czego doświadczał-wtedy znów odpięłam zupełnie smycz. I co ? I nic!!! :roll: Baruś cieszył się dalej, i dalej zaliczał (już sam) pokoje, schody, i znowu pokoje, i znowu schody… Czujecie, jaka radość i duma mnie rozpierała??? :lol: :lol: :lol: Oczywiście Dianusia towarzyszyła swojemu braciszkowi cały czas, więc można sobie wyobrazić, jak teraz wygląda nasz dom… Muszę zabrać się do roboty i szybko go odgruzować nim wróci ludź macho. Dom jest w gorszym stanie niż po najeździe wnucząt! Ale nic to, ważne,że schody zdobyte! Reszta to mały pikuś, Pan Pikuś ! A więc do roboty!!! :mrgreen: :mrgreen:

Warna - 2013-09-21, 23:26

Cudnie, gratuluję! :-D
Ola i Habs - 2013-09-22, 01:02

Rewelacja, nic tylko pogratulować :)
Ewa i Cindy - 2013-09-22, 10:25

behawiorysta wytłumaczył by to dokładnie tak samo.. psiak potrzebował wsparcia.. a smycz to więź.. :) ja z moją Cindą też nie jeden lęk tak pokonałam.. teraz jak się laska zawiesza to idę koło niej
wiecie co.. ja tez bardzo dużą przemianę w psiakach widziałam już na 3-4 dzień po zabiegu.. tak jakby "wycięcie" pewnych rzeczy "wycinało" strachy.. to jest właśnie najlepiej widoczne u psiaków wycofanych.. długi fajny spacerek, żeby psiak wyluzował a potem można dalej ćwiczyć :)
super wieści :)

Kamila i Oskar - 2013-09-22, 10:51

Tak, ta linka,smycz to taka "pępowina" która łączy nas z psiakiem i nasza pewność siebie przechodzi na niego.
P.Grażynko gratuluję sukcesu, a jak się Pani opisy czyta to jakby się tam było razem z Wami. Pięknie to wszystko Pani opisuje. :brawo:

Rufiakowa Amcia - 2013-09-22, 12:53

Doskonale czuję Pani radość, bo ja swego czasu na smyczce nauczyłam Rufka pod prysznic wchodzić :) A gdy już wchodził tam i bez smyczy, postanowiłam wykorzystać ją również do nauki wchodzenia na balkon (strrraszny, strrraszliwy balkon!!!). Tu było trudniej, niż z prysznicem, ale też stopniowo- kładąc smycz na pleckach, czasem tylko robiąc pętlę i przerzucając ją luźno na szyję (taka króciutka, metrowa smycz, prawie cała tworzyła pętlę, już nie było nic do zwisania). Balkon nadal nie jest może ulubionym miejscem, ale czasem psisko wchodzi tam za mną i przytulony, głaskany podgląda, co tam u sąsiadów w ogródku ;)

Tak więc serdeczne gratulacje! Ja też czytając to, czuję, jakbym tam była!

Grażyna i Bari - 2013-09-22, 21:29

Witajcie wszystkie fajne istotki po drugiej stronie tego zmyślnego urządzenia. Cudnie jest dzielić się z Wami wątpliwościami, rozterkami, radościami i mieć uczucie, że ktoś je z nami dzieli. Dobrze, że jesteście, że macie w sobie tyle empatii, że dzielicie się swoją dobrą energią, bo dzięki Wam świat czworonogów staje się lepszy. Jesteście... , jesteście... , a tam... :) :) :) po prostu jesteście bardzo, bardzo fajni !!!
A to stwierdzam ja i Mój Pies Bari :) :) :)

Iza Tutisowa - 2013-09-23, 13:03

Super, że pokonujecie lęki :) Małe kroczki, a bardzo cieszą :) Gratuluję dobrych wniosków ;)
Grażyna i Bari - 2013-09-27, 14:01

No i posłuchajcie co się wydarzyło... miałam o Barusiu napisać wieczorem, ale spieszę zawiadomić Fundację co ten fundacyjny gagatek zrobił. Otóż zdjęliśmy szwy, a więc i gacie. Baruś wpadł w stan niekończącej się radości, wręcz szaleńczego uniesienia...Ponieważ ja - leciwa już co nieco osoba - chciałam uczestniczyć w jego ekstazie i włączyłam się (jak kto "gupi") w jego wyczyny chcąc mu dorównać, no to dostałam czego chciałam !!! Co to znaczy ? A no to, że pies fundacyjny ( żebyśmy mieli jasną sytuację ) przyłożył mi takiego tylnego prawego sierpowego w nos, że chyba mi go złamał :lol: :lol: :lol: To naprawdę nie są żarty, krew się leje wartkim strumieniem, kość nosowa coś jakby trzeszczy, śliwa pod okiem straszna, a ja nie mogę... opanować śmiechu :rotfl: :rotfl: :rotfl: Nie wiem jak się pokażę ludziom, no i jak wytłumaczę mój - jakby to określić-nieco dziwny wygląd mężowi, synom, no i wnuczkom. Na pewno mąż uzna, żem postradała zmysły i skieruje na "odpoczynek" zdrowotny z "odpowiednim" rozpoznaniem. A dzieci - jako, że znają matkę rodzicielkę i babcię z różnych "nietypowych" zachowań, będą chyba miały ubaw po pachy. No nic, póki co muszę jednak przestać się głupio śmiać, przybrać obolałą minę (teraz się zorientowałam, że boli mnie bardzo prawa połowa głowy) i udać się - nim pan i władca wróci do domu- :shock: :shock: :shock: zrobić rtg nosa. Cios był niesamowity, więc zobaczymy jaki będzie tego rezultat. A więc oddalam się do "rentgena" i jego wynik przekażę "Fundacji" później, tak co by wyciągnęła konsekwencje wobec winowajcy :-( No , ale co powiedzieć w Rtg, że niby co się stało?, że niby, kto mi przyłożył?
Rufiakowa Amcia - 2013-09-27, 14:10

O rany, straszne :shock: Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :roll:

Oj Barciu Barciu, ależ masz wyrzut, jak niedźwiadek!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group