Forum Fundacji Warta Goldena Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.
PSY FUNDACJI - SONIA - 382
Angelika i Spike - 2016-11-07, 10:21 Ach te wasze opowieści! Kamila i Oskar - 2016-11-07, 10:25 Cudownie się Was czyta dziewczyny, choć przudała by się fotorelacja ze spotkania Soni z obcymi Joasia i Sonia - 2016-11-07, 17:37 No niestety...tak byłam zaaferowana żeby złapać i utrzymać Krowę przed kozami, że nie pomyślałam nawet o zdjęciu
Ale zdązyłam nato miast pomyśleć jakby sięzachowała jakby jednak podeszła do stada Już widziałam rozbiegające się okazy i Pana biegnącego z kijem na mnie ale wesoło by bylo - to trzeba przyznać
Podejrzewam, że jeszcze będziemy miały okozaję spotkać stadko, bo często wypasają się nieopodal. Tylko zawsze jak je zobaczę, to zmieniamy kurs Joasia i Sonia - 2016-11-12, 18:21 Temat postu: ZŁOTY PesChciałam tylko na forum pochwalić moją Oazę Spokoju, mojego Cierpliwiaka Otóż przez dwa dni gościłyśmy przyjaciół z dwójką dzieci - 5 letnia Hania bardzo ładnie się zajmowała Sonią i chyba sięwzajemnie polubiły. Niestety 1,5 roczny Miki jeszcze nie rozumiał dlaczego w pieska nie wolno rzucać piłeczką, stawać mu na ogon, czy szarpać za wargi....
Soniek znosiła to ze stoickim spokojem. Nawet ani razu krzywo się nie popatrzyłą na Młodego. Oczywiście jak tylko mogłam, to stawałam na straży mojego Złoteczka, ale wiadomo - za 1,5 rocznym dzieckiem nie nadążysz
Raz była śmieszna sytuacja, gdy towarzyszyłam Mikiemu przy głaskaniu Soni (pomijając już kwestię braku delikatności w obyciu to było pierwsze jej spotkanie z dziećmi i nie wiedziałam na jak długo starczy jej cierpliwości). Nagle patrzę, a Sonia marszczy nos! Serce mi stanęło. Już chciałam łapać Mikiego i odpychać Sońkę (przecież jej pysk jest większy od jego główki), gdy spotrzegłam, że to Młody złapał ją w taki sposób za pyszczek, że zmarszczył jej nosek. I wtedy już wiedziałam, że mam nie psa, tylko Skarb
P.S. teraz chrapie jak oszalała, twardym snem odsypiając czas czuwania Joasia i Sonia - 2016-11-15, 15:49 Temat postu: Przemyślenia socjologiczno-behawioralne. Krótko - życie ;)Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze uważałam, że istnieją zjawiska takie jak "córeczka tatusia" (mówiąca o relacjach w obie strony) oraz "charakterystyczne/specyficzne relacje matki i syna".
Zawsze przekładałam to na relacje międzyludzkie, ale...ostatnio śmiało mogę to przełożyć na relacje ludzko-psie Już pędzę z wyjaśnieniami. Może część z Was jest Matką córki albo Córeczką tatusia, więc będzie Wam łatwiej to zrozumieć
Soniulek uwielbia mnie. Jesteśmy...jakby to powiedzieć - najlepszymi przyjaciółkami. Przez jakiś czas myślałam, że to jak reaguje na Wiktora jest kwestią rzadszego kontaktu i stosunkowo częstrzego dawania smakołyków. Wczoraj się przekonałam, że to jest coś innego. Smakołyki oszukają żołądek, ale nie nabiorą oczu.... Ona patrzy na niego z taką miłością. Wita go z taką czułością i radością jakby ją hipnotyzował. Mało tego! rozpoznaje jego samochód i leci żeby się przywitać.
Los matki - nie przesypia biegunkowych nocy, po pracy leci jak oszalała, wszystkie spotkania są podporządkowane pod "córkę", a ta jak widzi ojca....maślane oczka i świat nie istnieje!
Ale, ale! żeby nie było, że jestem poszkodowana, to dodam, że w domu rodziców jest Golden (spaniel z wcześniejszych opowieści), który od 10 lat patrzy na mnie w taki sam sposób jak Sonia na Wiktora. Równowaga zachowana tatuś-córeczka i mamusia-synio
/mam nadzieję, że Wiktor tego nie przeczyta i nie dowie się że go porównałam do ojca Soni /Joasia i Sonia - 2016-11-23, 21:56 Temat postu: "a one się nie chcą ze mną bawić!"Pomimo swojego kompaktowego wymiaru Sonieczka jest jednym z większych psin na osiedlu i mamy problem....bo albo psiaki się jej boją albo...ich właściciele
Natomiast już kilka razy zaobserwowałam niesamowitą reakcję Soniulki. A wygląda to mniej więcej tak - Soniek leci (a raczej podskakuje) do psa żeby się z nim pobawić, a maluch się jeży i np. szczeka na nią. Soniek staj. Patrzy. Nie rozumie. Podchodzi do mnie, stając naprzeciwko mnie, spuszcza głowę i zaczyna wyć. Ciężko jest to wytłumaczyć, ale to jest mniej więcej tak jak takie 5-6 letnie dziecko podchodzi do rodziców i mówi "mamusiu, a tamta dziewczynka nie chce się ze mną bawić, a ja nie wiem dlaczego". Oczywiście rozwala tym właścicieli szczekacza, a ja wtedy już wiem, że po prostu się odwracamy i idziemy dalej. A ona nawet nie spojrzy na tamtego. Tak jakby tym swoim wyciem stawiała grubą linię dzielącą ich. Niesamowite to jest
A jak już jesteśmy przy wyciu, to jeszcze nie opowiadałam jak to Sonja całej klatce obwieszcza, że sobie idzie na spacer. I że bardzo się z tego cieszy. A także,że wraca - żeby wiedzieli, że mogą wyjść i ją przywitać
Zanim zamknę drzwi albo założę buty, moja Piosenkareczka zaczyna swoją serenadę No przecudnie śpiewa. Najgorzej jak robi to o 6 rano czy późno w nocy ciekawe kiedy sąsiedzi nam to wypomną A jak próbuję ją uciszyć mówiąc "cicho ty paskudo jedna" to się wykłada jak długa i próbuje mnie przekupić swoją łapeczką. Wyręczając przy tym oczywiście panie sprzątające w zamiataniu klatki No ja po prostu mam szczeniaka w domu Angelika i Spike - 2016-11-24, 06:41 Haha uwielbiam czytać wasze wpisy Joasia i Sonia - 2016-11-24, 19:58 bo ona jest taka cudowna, że nie mogę tego trzymać tylko dla siebie
Ostatnio chyba kiepsko znosi jesienną aurę i ma wzmożone zapotrzebowanie na pieszczoty Do łask powróciła "pani łapka". I przy każdej możliwej okazji wykorzystuje ją - a nuż się ktoś skusi
No i niestety (dla moich zajęć) często siędaję skusić
Jedno tylko nie daje mi spokoju - ona, ze względu na swoje rozmiary, waży teraz 21 kg. Gdy dochodzi do 22, to widać już lekkie zaokrąglenia i pani weterynarz macha na nas palcem a ja znalazłam jej jedyny dokument, który mam od starego właściciela, który wskazuje, że Sońka, gdy miała jakieś 3 lata ważyła... O ZGROZO 27 kg! Nie wyobrażam sobie tego. Chociaż pod pyskiem ma spory zapas skóry. Mój grubasek kochanyJoasia i Sonia - 2016-11-29, 17:32 Temat postu: Sukces edukacyjnyChciałam się tyko pochwalić sukcesem edukacyjnym
Co prawda nie jestem w stanie oduczyć mojej Panny podjadania na dworze "pachnideł", więc to jest ciągle na świeczniku edukacyjnym. Natomiast dzisiaj duma mnie rozpierała na innym polu.
Początkowo Soniulek ładowała się na pierwszą do domu. Jak była ładna pogoda, to jeszcze pół biedy, ale gorzej było jak padało, a Sonulek uwielbia błotko Po każdym spacerze próbowałam ją przetrzymać i wycierać jej łapy. W pewnym momencie już nauczyła się, że nie ma co liczyć na wchodzenie jako pierwsza. Ale to co zrobiła dzisiaj.... Wróciłyśmy ze spaceru, ja zaczęłam otwierać drzwi kluczem, zamyśliłam się, nacisnęłam klamkę i powiedziałam "wchodź Soniek". Ona nic. Ja już zmarszczyłam brwi, że Damulkę trzeba prosić i miałam ponowić polecenie gdy nagle ocknęłam sięi zobaczyłam co moja Mądrala robi! Siadła przed drzwiami i zaczęła mi łapę podawać!!!!!!
Wycałowałam ją, oczywiście wytarłam łapuchy i i taka duma ze mnie tryska
Teraz trzeba tylko przekonać ją, że przecież kupy nie są dobre Angelika i Spike - 2016-11-29, 19:54 Trafiła wam się wspaniała sunia Joasia i Sonia - 2016-11-29, 20:21 nooo, wiem
Nawet dzisiaj tłumaczyłam Wiktorowi, że Sonulek musi jeść kupy, bo inaczej byłaby idealna. A to tak głupio mówić ludziom, że sięma idealnego psa - wiadomo zazdrość, brak zrozumienia itd
Wiktor zapytał się czy żeby być ideałem, to ma zacząć jeść kupy.... Musiałam mu wytłumaczyć, że to nie tak działa! Ją od ideału dzieli jedzenie kup, a Wiktor byłby po prostu Wiktorem jedzącym kupy. Chyba zrozumiał różnicę Joasia i Sonia - 2016-12-02, 18:11 Temat postu: Modnisia!Tak sobie czasem czytam, że jeden psiaczek chory, drugi ma problem z tym, inny z tym, kolejny czeka na dom, a ja czasem o takich bzdurach piszę. I tak się zastanawiam czy to aby na pewno jest na miejscu... Ale dziaj doszłam do wniosku, że może akurat ktoś kto się obawia przygarnąć seniora trafi na moje wypociny i może akurat te bzdury go upewnią, że z seniorem bierze się radość + doświadczenie
No więc, jeżeli ktoś z Państwa ciągle zastanawia się czy senior to pies dla Was. Albo obawiacie się że wkrótce po tym jak go pokochacie będziecie musieli się pożegnać. to mówię, że warto Nawet jeżeli tak będzie, to tę radość i wspomnienia, które Wam da przez ten czas - NIKT WAM NIE ZABIERZE!
Widok, który wczoraj mi zapewniła moja Seniorka będę miała przed oczami bardzo długo.... Wieczorny spacer. Zrywa sięwiatr. Przechodzimy z Sonieczką wzdłuż wystaw osiedlowych sklepów. Nagle czuję opór. Odwracam się....a Sonia stoi przed sklepem z ekskluzywną odzieżą damską... Pociągam ją myśląc, że może coś sięw sklepie ruszyło. Ona nic. Stoi prostopadle do drzwi, tak jakby chciała tam wejść i się rozgląda. Wiatr przybiera na mocy. Ona ze wzrokiem utkwionym w manekin z przecudną czerwonąsukienką... Wiatr porusza jej wielkimi uszami, ona zatopiona w wystawie - obrazek jak z bajki!
Moja kochana Modnisia muszę przyznać, że ma gust, bo sukienka przykuła wcześniej moją uwagę A ja ją w brzydkie, czarne szelki ubieram Angelika i Spike - 2016-12-03, 10:46 To koniecznie musicie sprawić jej czerwoną sukienkę Ona też chce się czuć piękna, chociaż jak to mówią, piękno nie potrzebuje oprawy Joasia i Sonia - 2016-12-03, 12:16 Znając jej zamiłowania do tarzenia się w ziemi, w kurzu, w rosie i wszystkim co popadnie, to podejrzewam, że strój wizytowy odpada
Pomyślimy o czerwonej kokardce Kamila i Oskar - 2016-12-05, 08:36
Joasia i Sonia napisał/a:
Pomyślimy o czerwonej kokardce
i to o takiej duuużej czrwonej kokardzie Joasia i Sonia - 2016-12-05, 22:36 Temat postu: Burżujski prezent mikołajkowyCzy zdarzyło się Wam kiedyś jeść frytki za 50 zł? Może były z najbardziej ekologicznego ziemniaka albo miały cząsteczki złota? nie? ha! a moja Gwiazda zażyczyła sobie taki prezent od Świętego Mikołaja.
Wczoraj z rana jeszcze dobrze nie wyszłyśmy z klatki, a Sońka zlokalizowała rozsypane frytki. Wiedziała, że zachwilę ją pogonię, więc w ułamku sek. połknęła ich kilka. Nawet nie próbowała gryźć... (a już ją chwaliłam, że od jakiegoś czasu jest spokój z jedzeniem kup) Nie minęło pół dnia, jak owy fast food przyswajany w tempie "fast" zapragnął wychodzić na dwie strony.... Wymęczyło mi strasznie moją Młodzież. Chociaż udało się spokojnie przespać noc, rano dalej woda zamiast kupy.
Zastrzyki kosztowały 50 zł, a Sońka, jak na prawdziwą Elegantkę przystało, była na blisko dwudniowej diecie!
----------------------
Miarka się przebrała i po konsultacji z Panią weterynarz stwierdziłyśmy, że jedynym sposobem na poskromienie Żarłacza jest kaganie... Właśnie jestem na etapie szukania jakiegoś stylowego
P.S. Życzymy duuuużo prezentów pod poduszką może nie do końca w postaci drogiego, niezdrowego jedzenia na wynos Angelika i Spike - 2016-12-06, 11:40 Haha! no to niezłe przeboje!! ach ta Sonia!Joasia i Sonia - 2016-12-10, 14:24 Temat postu: Ostateczne starcieNo i się Babsztyl doczekał!
Nie wiem kogo bardziej to bolało czy mnie czy ją. Ale podobno cel uświęca środki...i na spacery idziemy albo na smyczy albo z kagańcem.... Strasznie mnie to bolało jak widziłam ją walczącą z tym czymś na mordce ale niestety za często połyka coś, a później ma problemy żołądkowe. Liczę na to, że się przyzwyczi i nie będzie mi serce pękać przy każdym spacerze.Joasia i Sonia - 2016-12-16, 12:31 W najbliższych dniach na Sońkę czekają dwa większe wyzwania. W niedzielę ruszamy w kilkugodziną podróż przez pół Polski. Ale to wyzwanie jest niczym w porównaniu z tym drugim... Świętowanie z Dziadkami...przez 10 lat im powtarzaliśmy przy każdej rodzinnej biesiadzie "nie karmcie psa pod stołem!" - jak o ścianę Widzę tylko dwa rozwiązania: dotrze do nich, że Soniek lubi mieć rewolucje żołądkowe po zjedzeniu nie tego co trzeba albo.... będzie siedziała w kagańcu
Trzymajcie kciuki za nasze ponad 600km i żeby Soniulek nie wróciła jako kuleczka Angelika i Spike - 2016-12-16, 13:15 trzymamy!!! :* :*
nasz Spajkuś też będzie podróżował, ale zaledwie 1/6 tego co wy macie do przebycia Kamila i Oskar - 2016-12-16, 13:16 Powodzenia Sońka u dziadków, co by brzusio nie bołał i szerokiej drogi Joasia i Sonia - 2016-12-16, 14:51 Dziękujemy za wsparcie i wszystkim podróżujacym również życzymy szerokich nieoblodzonych dróg
No i przede wszystkim leciutkich brzuszków i dla Złociaków i dla Ludziów
Aha!!! jesczze zapomniałam o bardzo ważnej sprawie! jutro mija nam kolejny miesiąc razem
Joasia i Sonia - 2016-12-20, 18:12 Temat postu: Podróż życia - nigdy więcejCofam to co powiedziałam wcześniej - świętowanie z dziadkami, to pikuś w porównaniu z podróżą...
Podróż nasza trwała...24 godziny!!! z czego przez 10 jechałyśmy z Wrocławia do Opola (90 km).
Żeby nie męczyć Sońki 11 godz. w autobusie zdecydowałam się na podróż samochodem. Dostała Panna tabletkę rozluźniającą i już prawie zasypiała, gdy po 60km stanął nam samochód. Samo czekanie na lawetę było dla niej świetną zabawą. Mogła się tarzać w trawie, kokietować panów z pomocy drogowej, same przyjemności
Mechanik nie znalazł żadnej usterki, samochód odpalił, więc pojechałyśmy dalej omijając autostradę.
Po 60km - powtórka, samochód stanął. Pomijam już wątki połączone z ludzką znieczulicą na dwie dziewczyny w popsutym samochodzie stojącymi na mrozie przez 2 godziny (tyle na mechanika musiałyśmy czekać). Soniulek nabawiła się też trochę stresu, bo żeby się przepakować, to ją do słupa musiałam przywiązać. Po tym jak zrozumiała, że jej nie zostawiam, to dostawała szczeniackiej wariacji - bawiła się wyśmienicie
Mechanik,u którego został samochód zgodził się podwieźć nas na dworzec, ale Sońka miała siedzieć "na pace" dostawczaka. Chciałam się nawet tam z nią zamknąć, ale okazało się, że dzielnie zniosła transport!
Do pociągu zdecydowała się nie wchodzić Ja obładowana torbami nie dałam rady jej podnieść. Panowie konduktorzy byli na tyle mili, że mi ją do wagonu wnieśli. Pierwsze sekundy była tak ogłuszona, że położyła się na podłodze i ani rusz. Po chwili dała się wprowadzić na korytarz (przedziały już sobie darowałyśmy). Po chwili już oswoiła się z sytuacją i nawet zaczęła uwodzić podróżnych
W Opolu czułam już po oporze smyczy, że Struszka odczuwa zmęczenie. Jak dotarłyśmy do restauracji, to padła pod stołem i spała jak zabita. Na dworcu ostatnią godzinę do autobusu spędziła na szukaniu miejsca do spania
Jak ja i moja koleżanka odetchnęłyśmy, że to już ostatni etap naszej podróży...to sobie uświadomiłam, że to tego chciałam od samego początku uniknąć - cała noc w autobusie! Nie dawałam jej tabletek, bo nie chciałam podrażnić żołądka i myślałam, że tak wymęczona zaśnie jak zabita...nic bardziej mylnego. Biedactwo pierwsze godziny męczyła się okropnie. A przynajmniej ja tak to odbierałam. Przez blisko 4 godz. siedziałam z nią na podłodze. Ona czuła każdy wjazd na rondo i każdy większy zakręt. Ja się tylko modliłam, żeby nie zwymiotowała. Z chęcią wychodziła na świeże powietrze nawet na 2 minuty.
W czasie ostatnich 50 km udało jej się nawet trochę pospać. Może dlatego, że nie było tak gorąco... Kilka razy przejechała się brzuszkiem przez pół autobusu. Raz przebudziłam się pod "odpłynięciu", a ona już była prawie całkowicie bez szelek. Ale wreszcie nam się udało dotrzeć!
Chyba tego że spałyśmy jak zabite przez cały poniedziałek, to nie muszę dodawać?
Najgorsze jest to...że nie wiem co zrobimy w drodze powrotnej. Jedno wiem na pewno, że do autobusu już jej nie wsadzę Może zostanie z rodzicami i Goldim do nowego roku, a później albo my po nią przyjedziemy albo rodzice zrobią sobie wycieczkę do Wro. Muszę pomyśleć, co będzie dla niej bardziej stresujące. Zobaczę jak przez ten tydzień oswoi i się z otoczeniem.Angelika i Spike - 2016-12-20, 18:44 Ale miałyście przygód!!! Ło jezu! Sońka dalaś radę! Jestem z was dumna nie dziwię się, ze potem spałyście jak zabite Milena i Kosmo - 2016-12-20, 22:28 Temat postu: Re: Podróż życia - nigdy więcej
Joasia i Sonia napisał/a:
Muszę pomyśleć, co będzie dla niej bardziej stresujące.
...poszukajcie sobie jakiegoś zwierzolubnego BlaBlaCar'u, czyli w wygodnym samochodzie, na tylnej kanapie może uda wam się pokonać całą trasę wspólnie ?