U nas sporo się dzieje i na dniach siądę i wszystko opiszę. Cierpliwości
Sezon mi się zaczął i więcej pracy mam. A i na głowę sobie za dużo ostatnio wzięłam. Stąd taka cisza tutaj.
Ale zapewniam, że Lucky wykorzystuje daną Mu szansę bardzo dobrze.
Od jakiegoś czasu zabieram się za napisanie, ale przeraża mnie fakt, że nie dam rady nadrobić tyle czasu z wiadomościami.
Przerwa ogromna, bo skupiłam się na psiakach. Moich zdrowotnie, no i Lucky`m zdrowotnie i wychowawczo.
Jak wiadomo u Lucky`ego był ogromny problem z uszami. Chwytałam się wszystkiego, łącznie z autoszczepionką. W trakcie autoszczepionki nie mogliśmy podać żadnego leku ze sterydem. Po jej zakończeniu zostały wdrożone leki i po jakimś czasie było coraz lepiej. Mieliśmy również konsultację u Pani Doktor, której namiar dała mi Magda i na tamten moment uszy były ładne. Suche i wyleczone. I taki stan utrzymujemy do dzisiaj. Mam nadzieję, że nawrotu nie będzie.
Z ogólnego stanu i wyglądu psa, udało mi się poprawić stan sierści. Chłopak ma już coraz ładniejsze portki i ogon. Zaczyna przystojnieć
A teraz kultura i wychowanie.
Pomiędzy moje spostrzeżenia wkleję dwa opisy behawiorystki obrazujące pracę Lucky`ego. Bo myślę, że Beata najlepiej opisze na jakim etapie jest Lucky. Ja często nie widzę postępów, mimo że są widoczne.
Czasami odnoszę wrażenie, że ten pies ma dwie osobowości.
W domu do rany przyłóż, jest bardzo miziasty, i bardzo emocjonalny i opiekuńczy. Ma w sobie coś, czego nigdy wcześniej u psa nie widziałam. Taką "ludzką" (bo nie wiem jak to nazwać) empatię. Kiedy Speedy leżał pod kroplówką, Lucky leżał obok Niego. Kiedy ja zachorowałam, Lucky leżał non stop przy mnie.
A na zewnątrz, bywa różnie. W zależności od okoliczności. Spacer biegany jest dużo przyjemniejszym spacerem z Nim, niż ten na smyczy. Jak biega luzem jest bardziej na człowieku skoncentrowany, pilnuje się, sam zabiega o to by czegoś od Niego chcieć, bo On kocha robić z człowiekiem fajne rzeczy.
Kiedy jest zapinany na smycz, włącza mu się tryb szukania czegoś do jedzenia. I wtedy jakby w ogóle nie słyszał, że człowiek coś do Niego mówi, czegoś od Niego chce.
Z drugiej strony, jak uda się Go skoncentrować na tej smyczy i wejdzie w tryb pracy, to pracuje coraz lepiej.
Z behawiorystką mamy coraz wyżej postawioną poprzeczkę, nawet pewne etapy przeskoczył, bo były zbyt łatwe i nudne.
I może tu zacytuję wypowiedzi Beaty na temat Jego pracy.
1. Z 7 marca
"Mamy za sobą w sumie pięć spotkań z Lucky’m. Pierwsze, kiedy spotkałam się z jego ówczesnymi opiekunami i Anią po raz pierwszy i próbowałam dowiedzieć się czegoś o psie. Nie wiem na ile informacjom zebranym w wywiadzie można ufać, bo wiem że ci ludzie w wielu rzeczach nie do końca mówili prawdę, ale najważniejszą informacją było niepokojące zachowanie polegające na agresywnym atakowaniu ludzi za odebranie mu cennych, w jego pojęciu, znalezisk. Możliwa była reakcja z opóźnieniem. Jak się później niestety okazało, zachowanie to było bardzo niebezpieczne. Mam na myśli atak na Anię.
Żeby zmodyfikować tego typu zachowania agresywne, niezbędne jest wytłumaczenie ich podłoża. Bronienie zasobów, bo do tego problemu jest ono klasyfikowane, to bardzo częste zachowanie które pojawia się u psów przeżywających frustrację, irytację, złość. Emocje te mogą pojawić się w wyniku różnych czynników. Niezaspokojenie potrzeb wynikających z rasy lub typu, życie w stresie lub strachu, zły stan zdrowia, to najczęstsze z nich. Jeśli zwierzę tkwi w takim stanie przez dłuższy czas i nie jest w stanie doświadczać przyjemności może dojść do trwałego stresu i pojawienia się reakcji agresywnych. Częstym powodem takich zachowań jest również ból, a wiem już po czasie, że tego czynnika w przypadku Lucky’ego wykluczyć się nie da. Dlatego bardzo ważne jest by zwierzę poddawane terapii behawioralnej było zdrowe.
Praca nad modyfikacją takiego zachowania i jego wyeliminowania jest dość trudna, jednak wyeliminowanie przyczyn, zadbanie o zrównoważony rytuał dnia, z zaspokojeniem potrzeb psa, wykluczenie bólu oraz stanów chorobowych, a co najważniejsze praca nad wycofaniem niepożądanych reakcji daje duże prawdopodobieństwo sukcesu.
Obserwując Lucky’ego na kolejnych spacerach, mogę powiedzieć, że wdrożenie kilku zaleceń terapeutycznych zaczęło przynosić spodziewane efekty. Drugie nasze spotkanie, miało miejsce, kiedy byli opiekunowie pojawili się z nim a my sprawdzaliśmy czy pies zaakceptuje zwierzęta Ani. Widać było wtedy ile radości dało mu zwolnienie ze smyczy (czego NIGDY w tamtym domu nie było!), bieganie z innymi psami, możliwość ruchu i eksploracji. W tym zakresie potrzeby psa już są moim zdaniem zabezpieczone.
Mamy za sobą trzy spotkania na których zaczęliśmy pracę nad problemem Lucky’ego czyli porzucaniem tak bardzo dla niego nagradzających „znalezisk”.
Mój plan polega na tym by pracując metodą przeciwwarunkowania, nauczyć psa na komendę, przenosić uwagę z cennych dla niego, znalezionych przedmiotów, na nagrodę, którą proponuje opiekun.
Podczas pierwszego spotkania, po początkowym krótkim spacerze, mającym na celu wyluzowanie psa, pozbycie się nadmiaru energii i zainteresowania otoczeniem, zaczęliśmy warunkować słowo ZOSTAW z rzucaną na podłoże karmą. Celem jest zbudowanie silnego skojarzenia, że słowo ZOSTAW powoduje skupienie na rozrzuconej karmie, szukanie jej i zjadanie. Równocześnie wprowadziliśmy element wskazywania poszczególnych cząstek karmy palcem, by pies zaczął akceptować manipulacje ręką przy pokarmie leżącym na ziemi. Pierwszy etap wypadł dobrze i pomimo, że Lucky zainteresowany był całym wszechświatem i wszystkimi galaktykami, skupiał się i pracował bezbłędnie. Druga sesja poświęcona była temu samemu, z tą różnicą, że pojawiły się bodźce rozpraszające w postaci neutralnych na razie przedmiotów, takich jak gazeta, torba plastikowa, papuć, plastikowa foremka przypominająca miskę, smycz, plastikowa butelka. Na pojawienie się prawie wszystkich tych przedmiotów w bezpośredniej bliskości jedzenia, pies nie reagował, możliwa była manipulacja ręką przy nich. Z butelką już tak łatwo nie było, jej pojawienie się w mojej ręce wyraźnie zainteresowało psa, ale bez agresji. Okazało się, że to Lucky’ego ulubiona zabawka. Została więc podana jako nagroda za dobrze wykonane zadanie.
Trzecia sesja przebiegała podobnie, z tym, że wprowadziłam pierwsze elementy zapachu (słoik ) jednak mało znaczącego dla psa. W trakcie tej sesji Lucky ignorował wszystkie bodźce, łącznie z butelką i ładnie podejmował karmę z ziemi. Widać, że pies robi postępy. Zauważyła to też Ania, która nie była zadowolona z faktu, że pies nie koncentruje się do tej pory na pracy w takim stopniu jakbyśmy chcieli, jednak moim zdaniem to zupełnie naturalne, że dla psa po przejściach tego typu wyzwanie wymaga „odskoczni”, choćby chwilowej. Tego typu praca jest dla każdego psa wyzwaniem i wysiłkiem, dla psa, który do tej pory nie miał twórczych, pozytywnych i nagradzających kontaktów z ludźmi, może być nawet lekkim stresem.
Nasze kolejne spotkania będą opierały się na tych samych działaniach ze stopniowym wprowadzaniem trudniejszych wyzwań, czyli pojawianiem się bodźców ze śladem zapachowym, stopniowo coraz silniejszym, aż do aranżowania sytuacji, w których do tej pory występowała agresja. Ich wprowadzenie uzależniam od postępów psa. Po każdym spotkaniu, Ania powtarza nowe zadanie z Lucky’m."
I tu właśnie ten mój "problem" z zauważaniem postępów. Ale dostrzegłam. To dlatego, że chce coraz lepiej i więcej i zapominam dostrzegać te małe efekty. Ale uczę się tego.
Co jest po tych sesjach widoczne, to fakt, że zmienia się mimika pyska Lucky`ego. Jest bardziej łagodna i wyluzowana.
Jedno jest pewne, On po tych sesjach jest bardzo zmęczony. Praca umysłowa męczy Go mocniej niż bieganie. Ale to jest pozytywne zmęczenie.
2. Z 16 maja
"Mamy za sobą kolejną sesję ćwiczeń z Luckym. Pracowaliśmy nad utrwaleniem reakcji na znajdowane losowo „nagrody”. Lucky bardzo dobrze reaguje na polecenie „ZOSTAW”, które oznacza, że ma zjeść karmę lub smakołyki rzucane na chodnik. W tej sesji wprowadziliśmy bodziec w postaci dwóch reklamówek. Jedna bez zapachu oraz druga, ze słabym zapachem wędzonej kiełbasy. Po kilku próbach z bezzapachową reklamówką, podłożyłam tę z zapachem i pies nie zainteresował się nią, lecz zjadł rzucone smakołyki. Na kolejnym spotkaniu było podobnie, z tym że zapach wędlin był już bardzo mocny. Lucky nie zainteresował się plastikowym workiem pachnącym kiełbasą ale zjadał smakołyki rzucone w jego pobliżu. W tym ćwiczeniu właśnie o to chodzi. Zadaniem psa jest zignorowanie przypadkowych znalezisk, zwłaszcza jeśli pada komenda ZOSTAW, bo to oznacza prawdziwą nagrodę. Jutro spotykamy się znowu (o ile pogoda pozwoli) i utrwalamy reakcję, może spróbujemy podłożyć jeszcze silniejszy zapach. Wszystko zależy od tego jak Lucky będzie pracował. Moim zdaniem pies robi duże postępy ale na jego zachowanie mają wpływ stare nawyki. Poprzednia sesja była dla niego dość trudna bo wcześniej zjadł na spacerze jakiś worek i ewidentnie gorzej się czuł. Optymistyczne jest to, że nawet wtedy pracował i nie zdarzyło się nieprawidłowe zachowanie. Przed nami jeszcze sprawdzenie jak zachowa się pies w sytuacji, kiedy bodźcem będzie np. skóra z kiełbasy lub inne ulubione przez niego „zdobycze” oraz może próba odebrania mu tego. Na ile jeszcze spotkań planuję pracę , wydaje mi się, że optymistycznie można szacować na kilka, może cztery, może sześć. Wszystko zależy od rozwoju wypadków i zachowania Luckiego. Niestety nie ma tutaj reguł i każde zwierzę jest inne, więc czasem praca z psem trwa całe jego życie, czasem kilka sesji wystarczy. Dużo zależy od opiekuna i jego wkładu w pracę, a tutaj Ania wykonuje bardzo dobrą robotę, co przekłada się na postępy."
Obie z Beatą wiemy, że Lucky będzie wymagał pracy przez całe życie. Że może pojawić się coś, co spowoduje nagły powrót do tych zachowań. Ale właśnie dlatego potrzebny jest świadomy opiekun dla Niego.
Co jeszcze podczas ostatniej sesji mnie urzekło i z czego się bardzo ucieszyłam, to fakty, że Lucky sam poprosił o zabawę w przeciąganie się piłka na sznurku. Wcześniej raczej nie chciał w ten sposób się bawić, bo nie bardzo wiedział jak i czym to się skończy. A jak pozwoliłam Mu wygrać to uciekał z piłka i już nie podejmował zabawy.
A na ostatniej sesji (trochę "wymuszone", bo nie miał możliwości ucieczki z zabawką, gdyż był na smyczy) sam zachęcił do tej zabawy.
No i dla mnie najcudowniejsza chwila...
Zaufał mi już na tyle, że odsłania brzuchol do miziania. Kładzie się do góry "kołami" i pozwala się dotykać po brzuszku.
I to chyba na tyle... miał być skrót.
Gratuluję tym, którzy dobrnęli do końca.
Wiek: 35 Dołączyła: 02 Mar 2017 Posty: 3577 Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2018-05-24, 21:20
wow! wspaniała praca, a efekty cieszą nas ogromnie!! Aniu wielka w tym Twoja zasługa, dziękujemy, że dałaś mu szanse
Zaufanie jakim Cię obdarował mnie w zupełności nie dziwi! Pokazałaś mu, że może być fajnie to podziękował
_________________ 'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
Wczoraj mieliśmy sesję z Beatą. No i ... Pracował cudownie.
Otwarty worek z kiełbaską w środku, a On tylko niuchną i zostawił.
Choć w pierwszych ćwiczeniach, jak było szczelnie zamknięte wziął worek do pycholka i próbował rozpakować. Ale na komendę zostaw puścił i skupił sie na tym co ja rzuciłam.
Póki co ćwiczymy po parkach. Największym wyzwaniem będą ćwiczenia u mnie na osiedlu. Bo to tu Mu się włącza rewirowanie i poszukiwanie jedzenia. I powoli zbliżamy nasze działania do tego by i u mnie popracować.
Jesteśmy z Niego bardzo dumne.
Od kilku spotkań idzie jak burza, to już nie ten sam pies.
Ci Panowie są jak kopia, tylko w inny kolor futra włożone.
Kiedy wzięłam na tymczas Speedy`ego miał problemy behawioralne w każdej dziedzinie. Nasza praca trwała ponad 3 lata by osiągną obecny stan idealny. Jest dla mnie największą nagrodą za włożoną w Niego pracę.
I nagle pojawia się Lucky, wypisz wymaluj ten sam typ "specjalnej troski".
To niesamowite jak bardzo są do siebie podobni i każdy kto je widzi tak twierdzi.
Od majówki zazwyczaj jest ten czas kiedy ja mam więcej pracy. To znaczy więcej psiaków w domu. Trochę zmienia się rytm dnia, bo więcej spacerów, więcej pyszczków do nakarmienia i trzeba spokojnie czekać na swoją kolej. Nie ukrywam, że obawiałam się tego momentu, bo nie wiedziałam jak sobie Lakosław w takiej sytuacji poradzi. Ale teraz już mogę odetchnąć z ulgą. Jest bardzo dzielny i przede wszystkim jest grzeczny (nie fika do innych ). Wiadomo, to całkiem nowa sytuacja dla Niego, bo do tej pory był psim jedynakiem. Ale daje sobie nieźle radę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum