Forum Fundacji Warta Goldena Strona GłównaForum Fundacji Warta Goldena Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Chat  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
SUZI - 42
Autor Wiadomość
Barbara 


Wiek: 51
Dołączyła: 21 Wrz 2010
Posty: 14536
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2011-08-24, 11:34   

Trzymamy kciuki i napiszcie jak będzie po zabiegu :) :) :)
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-24, 16:03   

Obecnie czekamy na telefon. Wszyscy są mocno poddenerwowani, zwłaszcza że w ostatniej chwili zabieg został przyspieszony o 2 godziny, ze względu na jakąś nieplanowaną i skomplikowaną operację innego czworonoga

EDIT: właśnie się dowiedzieliśmy, że kroplówka po zabiegu dobiega końca i za około pół godziny może odebrać Suzi. Teraz czeka nas najgorsze - 10 dni w kołnierzu.
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-24, 18:47   

Suzi już jest w domu. Po wyjściu z gabinetu słaniała się na nogach i po paru krokach kładła się, dlatego musieliśmy ją wnieść do samochodu. Potem podjazd autem pod samą klatkę i na kocyku wnieśliśmy pacjentkę na I piętro. Od tej pory sytuacja nie jest zbyt wesoła - Suzi leży, czasem próbuje sięgnąć pyskiem w kołnierzu w miejsce rany i praktycznie non stop popiskuje.

Mamy nadzieję, że sytuacja prędko się poprawi...

Jutro kroplówka i zastrzyk.
 
 
Dana Tessowa 

Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 69
Skąd: Bytom
Wysłany: 2011-08-24, 22:19   

Trzymam kciuki za Suzi, żeby szybciutko doszła do siebie i jak najmniej cierpiała.
Sunie przeważnie mają po zabiegu zakładany specjalny fartuszek, jest to dużo wygodniejsze od kołnierza ( u weta kosztuje ok. 30 zl ).
_________________
Dana Tessowa
 
 
 
M!S!A 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 39
Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 16140
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2011-08-24, 22:22   

Na pewno jutro już będzie lepiej. To normalne że Suzi po zabiegu nie jest sobą. Fartuszek na pewno jest fajnym rozwiązaniem, jak sunia nie interesuje się raną, kołnierz jest okropny ale daje pewność, że pies tam nie sięgnie,
_________________
Pozdrawiam Michalina&Jamajka&Mailo

"Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie" B. Borzymowska
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-25, 03:29   

Nocne czuwanie trwa. Pani doktor co prawda wspomniała o fartuszku, ale powiedziała, że po pierwsze nie daje takiej pewności jak kołnierz (a Suzi na razie nawet w kołnierzu próbuje tam zerkać i musimy ją od tego pomysłu odciągać), a po drugie troszkę wpływa negatywnie na gojenie rany - brak swobodnego dostępu powietrza i możliwość odparzenia. Jak już miną pierwsze najgorsze chwile to może jednak się zdecydujemy na zmianę...

Tak do 23 psina wyglądała mizernie - minimum ruchu, ciągłe popiskiwanie. Wtedy musiałem dosłownie na minutę spuścić ją z oka. Okazało się, że aż tak tragicznie nie jest, bo po powrocie okazało się, że Suzi znajduje się na łóżku. Teraz popiskiwanie się już skończyło, ale często podnosi głowę i zaczyna się ziajanie. Wody na razie popija tylko troszkę.

Tak za godzinkę spróbujemy wyjść na dwór, bo dawno nie było sikania, a do tej pory niezbyt się nadawała na spacer
 
 
monimax 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 11 Paź 2010
Posty: 365
Skąd: Mazury
Wysłany: 2011-08-25, 09:33   

Biedna Suzi, musi ją bardzo boleć :-( .
U nas też nie daja fartuszka z tych samych przyczyn co pisaliście. Dostaliśmy kołnierz, ale Venka cały czas trzymała głowę w górze i nie było mowy aby sie połozyła. Postanowiłam zdjać kołnierz, zadanie było o tyle proste, że mała prawie nie interesowała sie szwami, trochę łagodniej to przechodziła niż Suzi. Oczywiście czasem próbowała sprawdzić co tam ma, ale że pilnowałam ją cały czas to nie było szans na rozlizanie szwów. Wystarczyło powiedzieć NIE i juz cofała pyszczek.
Mam nadzieje, że Suzi dziś czuje się lepiej. Trzymamy kciuki :-) Pozdrawiam
_________________
Monika, Max [*]2021 i Venka
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-25, 21:22   

monimax napisał/a:
Biedna Suzi, musi ją bardzo boleć :-( .


Niestety, ale tak to właśnie wyglądało. Ze spaceru przed 5 rano nic nie wyszło - pies stanowczo odmówił zejścia z łóżka. Była to ostatnia poranna szansa na spacer w dwie osoby, a to w razie jakiejś kryzysowej sytuacji dawałoby poczucie większego bezpieczeństwa.

Sytuacja niewiele się zmieniała przez kolejnych 10 godzin - Suzi leżała na łóżku (na poduszce księżniczka się usadowiła), czasem tylko nieznacznie zmieniała pozycję, parę razy pochlipała troszkę podsuniętej pod nos wody. Na szczęście nie było już wcale popiskiwania.

O 15 dźwięk domofonu spowodował, że spodziewając się powrotu swojej Pani Suzi zeskoczyła w końcu z łóżka. Nie podeszła jednak do drzwi, jak to miała w zwyczaju, tylko położyła się tuż przy łóżku. Stwierdziliśmy, że to najwyższa pora w końcu wyjść na spacer (minęła ponad doba od ostatniego sikania) i na wizytę u weterynarza - kroplówka i zastrzyki. Już w trakcie zakładania szelek jasne stało się, że nie będzie łatwo. Suzi nie wykazywała żadnego zainteresowania, w końcu przyjęła pozycję "pies zdechł". Spacer spacerem, ale wizyta u lekarza nie mogła czekać. Nie było wyjścia - pies na kocyk i znowu transport noszowy przed klatkę. Tam dłuższy czas leżała, potem poszła kawałek na trawnik, ale wyglądało to tak, że robiła 3 kroki, potem parę minut siedzenia i tak na zmianę. W końcu wjechałem na chodnik pod klatkę samochodem i jakoś się udało Suzi wsadzić do auta.

Na miejscu sytuacja podobna - za nic nie można było namówić Suzi do wyjścia z samochodu, więc łapiemy za rogi kocyka i wynosimy ją. Wtedy zaczęła się kręcić, więc musieliśmy ją postawić koło auta tuż przy drzwiach lecznicy. Myśleliśmy, że te parę kroczków zrobi już sama, ale nic z tego. Nawet Pani doktor wyszła na zewnątrz i próbowała namówić Suzi do wejścia, ale skończyło się jak zwykle - transport na kocyku do samego gabinetu.

Pani doktor stwierdziła, że to bardzo dziwne, żeby przeszło dobę po zabiegu były takie problemy z chodzeniem - była najwyraźniej zmartwiona zaistniałą sytuacją. Zaczęło się szukanie przyczyny - temperatura idealna, dokładne "obmacywanie brzucha" - brzuch miękki, a pies nie wykazuje żadnych objawów bólu spowodowanego dotykiem. Również informacja o braku sikania zaniepokoiła Panią doktor.

Zapadła decyzja, że pora na kroplówkę i zobaczymy co będzie dalej. Przez grubo ponad godzinę Suzi spokojnie leżała z rurką podłączoną do wenflonu. Jedynie raz zaczęła się gwałtownie ruszać, gdy z gabinetu obok dobiegły głośne krzyki wyraźnie niezadowolonego ze swojego losu kocura. W ramach zadośćuczynienia za cierpienia Suzi dostała paczuszkę pysznych smakołyków, które wsunęłą w takim tempie, jakbyśmy ją systematycznie głodzili, zatem i apetyt wyraźnie jej dopisywał. Pod koniec kroplówki jeszcze kilka zastrzyków i pora wracać do domu. Suzi po dłuższych namowach w końcu wstała, ale za nic nie chciała zrobić ani jednego kroku wprzód. Zamiast tego od czasu do czasu na zmianę podnosiła jedną z tylnych łap wysoko do góry. Znowu zaczęło się dotykanie brzucha i sprawdzanie czy przypadkiem któryś ze szwów "nie ciągnie". Tak jak wcześniej nic nie udało się znaleźć.

Po dłuższym czasie w końcu jakoś udało nam się powoli wyprowadzić Suzi na zewnątrz, a na odchodne usłyszeliśmy niezbyt optymistyczną informację, że jeśli sytuacja do jutra się nie poprawi a Suzi się nie załatwi, to "będzie niedobrze". Dodatkowo doświadczona Pani doktor powiedziała, że już setki takich zabiegów przeprowadziła, ale ten przypadek jest naprawdę nietypowy.

Postanowiliśmy, że zanim wrócimy do domu postaramy się tak długo spacerować, aż w końcu Suzi się załatwi. Nic nie wskazywało, żeby mogło to nastąpić szybko. Ciągle było tak samo - kilka niezdarnych kroków, zaczepianie kołnierzem o trawę a następnie siad. Żeby zachęcić Suzi do ruchu robiliśmy w ten sposób, że Julia trzymała ją na smyczy a ja odchodziłem kawałek dalej i ją wołałem, ale nie przynosiło to wielkich efektów.

W pewnym momencie zadzwonił Michał, u którego Suzi była w domu tymczasowym, żeby dowiedzieć się jak przebiega rehabilitacja. Ja w trakcie zdawania relacji po raz kolejny oddaliłem się. Moje zdziwienie było niemałe, gdy zobaczyłem jak zza rzędu samochodów szybkim krokiem zbliża się do mnie Julia z Suzi. Psina z wysoko uniesionym ogonem prawie że biegła. Gdy do mnie dotarły Suzi zrobiła jeszcze kilka kółeczek po czym w końcu nastąpiło upragnione siku. Od tej pory sytuacja zmieniła się jak za dotknięciem magicznej różdżki - Suzi wesoło wróciła do samochodu, sama wskoczyła, a po powrocie pod dom zrobiliśmy rundkę po osiedlu i bez problemu weszliśmy po schodach do domu, gdzie z apetytem zjadła wieczorny posiłek.

Wygląda na to, że wszystkie dziwne i niepokojące zdarzenia, które miały miejsce od wczoraj nie były spowodowane ani jakimś uciążliwym bólem, ani tym bardziej powikłaniami po zabiegu. Chyba wszystko to rozgrywało się w głowie Suzi. Gdy tylko przekonała się, że mimo katorżniczego kołnierza na szyi i niewygodnych szwów na brzuchu można się swobodnie poruszać, to wszystkie problemy nagle zniknęły. Jeszcze jutro idziemy na wizytę kontrolną, ale jeśli nic się nie zmieni, to dostanie tabletki i spokojnie dotrwamy do końca rehabilitacji.

Jak widać Suzi to tak wyjątkowa psina, że potrafi zadziwić nie tylko nas, ale nawet świetnego weterynarza z wieloletnim doświadczeniem:)
 
 
M!S!A 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 39
Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 16140
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2011-08-25, 21:32   

Wielkie UFF..... Bo jak zaczęłam czytać to wszystko, to strasznie się zmartwiłam i nawet chyba nie chciałam kończyć czytania. Na szczęście zakończenie waszej opowieści jest szczęśliwe :) Dobrze że Suzinka się odblokowała bo teraz będzie już tylko lepiej. Proszę ją mocno uściskać
_________________
Pozdrawiam Michalina&Jamajka&Mailo

"Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie" B. Borzymowska
 
 
 
monimax 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 11 Paź 2010
Posty: 365
Skąd: Mazury
Wysłany: 2011-08-26, 05:33   

Ojojoj to się w Suzinkowej główce pomerdało... :-( całe szczęście, że już lepiej. Niesamowita historia. Jak czytałam, to na myśl mi przyszło, że może zsunęła się opaska - podobno jest takie ryzyko dlatego nie wolno pozwolić suńce wskakiwać i zeskakiwać z wysokości. Spróbujcie może zdejmować jej kołnierz jak bedziecie wychodzić na spacery, zawsze można założyc spowrotem jakby sunia zbytnio interesowała sie szwami (tak właśnie robiłam po kastracji mojego Maxa, wtedy musiałam schodzić na spacery z 4 pietra, w kołnierzu było to baardzo trudne, a na spacerze to Max miał inne atrakcje niz szwy ;-) ), w domu tez można zdjąć jak jest pod nadzorem.
_________________
Monika, Max [*]2021 i Venka
 
 
Warna 
ADMINISTRATORWarna


Wiek: 60
Dołączyła: 18 Wrz 2010
Posty: 24669
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-08-26, 21:24   

Julio i Tomku, dajcie sie namowic na dolaczenie do Waszego nicku imienia Suzi. :-)
_________________
Pozdrawiam,
Warna z Sarą i Lesią
[*]Beza 2002 - 2011, Saba 2007-2015, Nero 2005-2017, Dala 2007-2022, Pypeć 2010-2024
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-26, 23:35   

Warna napisał/a:
Julio i Tomku, dajcie sie namowic na dolaczenie do Waszego nicku imienia Suzi. :-)


Pani Warno, już raz był ten temat w wątku poruszany i my się z chęcią zgodziliśmy, tylko nie wiemy do kogo się zwrócić, żeby to sfinalizować.

Dzisiaj już sytuacja wydaje się opanowana. Dwa posiłki pochłonięte bardzo chętnie, chociaż przez ten nieszczęsny kołnierz trzeba było karmić ręką. Poranny spacer był baaardzo długi - najpierw rundka po osiedlu, potem wizyta u weterynarza połączona ze zwiedzaniem okolic lecznicy a po powrocie znowu rundka po osiedlu. Mimo tak długiej marszruty Suzi wyraźnie niezadowolona z kolejnych zastrzyków długo nie chciała wracać do domu. Położyła się w cieniu blisko klatki i spokojnie leżała smagana wiatrem. Nawet dwoje sąsiadów przyłączyło się do akcji namawiania Suzi do powrotu, ale zanim wróciliśmy do domu minęło jeszcze z pół godziny.

Jedyny problem w tej chwili polega na tym, że rano Suzi zrobiła kupkę dopiero za trzecim podejściem, a wieczorem były dwa podejścia bez rezultatu. Wygląda, że pierwszy raz mamy do czynienia z zatwardzeniem. Czy możemy jakoś domowymi sposobami wspomóc Suzi w tej sytuacji? Myślimy o dodaniu jogurtu naturalnego lub oliwy do następnego posiłku, ale nie jesteśmy pewni, czy to na pewno dobry trop.
 
 
M!S!A 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 39
Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 16140
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2011-08-26, 23:38   

Wymyślcie jaki nick Wam odpowiada i Warna go wam zmieni :)
_________________
Pozdrawiam Michalina&Jamajka&Mailo

"Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie" B. Borzymowska
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
  Wysłany: 2011-08-26, 23:47   

Cytat:
Nic poza prostym "Julia Tomek i Suzi" nie przychodzi nam do głowy


Tak pisaliśmy w czerwcu, teraz chyba zmienimy zdanie i powinno być: Suzi Julia i Tomek
:mrgreen:

A co z tym zatwardzeniem? Czy możemy sami coś poradzić?
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-27, 21:01   

Witamy pod nowym nickiem, teraz przynajmniej odzwierciedla hierarchię :)

Po wczorajszych problemach żołądkowych nie ma już śladu. Dzisiaj podjęliśmy trudną decyzję - postanowiliśmy jednak zmienić Suzi kołnierz na fartuszek. Musiałem go kupić w innej niż zwykle lecznicy, bo w naszej nie było odpowiedniego rozmiaru. Przy okazji tamtejsza Pani doktor powiedziała, że oni raczej z zasady w przypadku sterylizacji stosują fartuszek i nie ma z tym żadnego problemu. Trzeba tylko wietrzyć ranę i raz dziennie dezynfekować.
Pies od razu odżył po zdjęciu znienawidzonego kołnierza. W końcu można było wylizać łapki i zjeść spokojnie gryzaczka. Nie zauważyliśmy żeby próbowała zaglądać w kierunku rany.

Niedawno wróciliśmy z działki, gdzie Suzi odstawiła takie tarzanie, że aż baliśmy się czy coś sobie nie zrobi. Wszystko jest w porządku, a u Suzi nie widać już żadnych śladów po przebytym zabiegu. Teraz do wtorku antybiotyk i pod koniec przyszłego tygodnia zdjęcie szwów.
 
 
Dana Tessowa 

Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 69
Skąd: Bytom
Wysłany: 2011-08-27, 23:08   

Teraz już z górki :)
To była dobra decyzja ( wg mnie) z tym kołnierzem- najwyraźniej to on ją tak "blokował".
Nasza Tessa wcale nie interesowała się raną, na wszelki wypadek mieliśmy ją jednak cały czas na oku, a kiedy byliśmy przy niej ściągaliśmy jej fartuszek na trochę.
Życzę zdrówka Suzi, a Wam cierpliwości, bo my też mamy "osiołka" :mrgreen:
_________________
Dana Tessowa
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-08-27, 23:25   

Dziękujemy za miłe słowa.

Suzi już też najwyraźniej się nie interesuje aż tak bardzo raną, bo od godziny po przemyciu rivanolem trwa wietrzenie z fartuszkiem ściągniętym do połowy, a ona nawet nie myśli o zaglądaniu tam tylko smacznie śpi. Oczywiście cały czas jest pod nadzorem.
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-09-06, 21:12   

Cały okres rekonwalescencji w fartuchu upłynął bez najmniejszych problemów. Wczoraj zostały zdjęte szwy i ta operacja też poszła bezboleśnie - jedynie musieliśmy się napracować, żeby Suzi wprowadzić do gabinetu, bo pies po zabiegu zdecydowanie bardziej opiera się przed wejściem do lecznicy. Stan gojącej się rany został oceniony jako bardo dobry, fartuch już poszedł w odstawkę. Jedyny minus jest taki, że mamy już w tym roku nie korzystać z kąpieli w jeziorach - podobno w tym roku mnóstwo jest przypadków alergii i innych problemów skórnych. Szkoda, ale jakoś to trzeba będzie przeżyć.

Teraz po zabiegu prócz blizny i ogolonego brzucha nie ma już żadnych śladów. Nastrój dobry, energii jakby z każdym dniem co raz więcej, na spacerach inni właściciele często pytają czy Suzi to młodzieniaszek. Apetyt też dopisuje, a teraz podobno jeszcze trudniej będzie trzymać wagę. Musimy pomyśleć nad jakimś na przykład warzywem, które by smakowało Suzi i mogłaby podjadać bez negatywnych skutków dla wagi.
 
 
Edyta 
GOLDENIA PRZYSTAŃ

Wiek: 51
Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 2974
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-09-06, 21:21   

marchewka, gotowane buraczki, jabłuszka :)
_________________
Pozdrawiamy, Edyta ,Werka i Katrina
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-09-06, 21:56   

Edyta napisał/a:
marchewka, gotowane buraczki, jabłuszka :)


Jak dostawała w trakcie infekcji ryż z piersią kurczaka i marchewką, to spryciula powyjadał ryż i mięso a w misce po posiłku było pomarańczowo, więc to chyba odpada. O jabłkach myśleliśmy, a buraki z pewnością przetestujemy
 
 
Edyta 
GOLDENIA PRZYSTAŃ

Wiek: 51
Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 2974
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-09-06, 22:20   

marchewka surowa , obrana i w całości - schrupie, spróbujcie :)
_________________
Pozdrawiamy, Edyta ,Werka i Katrina
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-09-30, 12:23   

Sterylizacja dawno już poszła w zapomnienie. Suzi czuje się bardzo dobrze, już nawet trudno dostrzec bliznę po zabiegu. Nastrój również wyśmienity, na spacerach mnóstwo energii, a po spuszczeniu ze smyczy to już istne wariactwo - Suzi na początku zawsze przebiega kilka ósemek w niesamowitym tempie. Niestety teraz przez jakiś czas będziemy musieli zrezygnować z biegania bez smyczy bo w Olsztynie znaleziono nietoperze zarażone wścieklizną:

artykuł na onecie

Cała ta sytuacja wcale nie jest śmieszna, ale jak przeczytałem o "wściekłych nietoperzach" to nie mogłem się powstrzymać przed dodaniem zdjęcia:

(zdjęcie robione telefonem przy słabym oświetleniu, stąd takie oczy)
 
 
Dana Tessowa 

Dołączyła: 20 Wrz 2010
Posty: 69
Skąd: Bytom
Wysłany: 2011-09-30, 14:48   

Ani chybi musiała z jednego przynajmniej pożreć :mrgreen:
_________________
Dana Tessowa
 
 
 
Suzi Julia Tomek 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 14 Maj 2011
Posty: 38
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2011-10-01, 00:29   

Dana Tessowa napisał/a:
Ani chybi musiała z jednego przynajmniej pożreć :mrgreen:


My nie jesteśmy przekonani czy nie było na odwrót - być może teraz jesteśmy posiadaczami nietoperza, który pożarł Suzi :)
 
 
Jerzy Kora 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 65
Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 9064
Skąd: Komorów k.Pruszkowa
Wysłany: 2011-10-03, 07:20   

Zdjęcie wrzuciłem do wątku "nasze superowe zdjecia" . Przepięknego wampira macie.
_________________
Uczmy się szanować i kochać wszystko co żyje
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Support forum phpbb by phpBB3 Assistant