Dał się już namówić do wejścia na łóżko na mizianie, ale spać póki co nie chce.
Coraz częściej Go widzę na legowiskach, choć jeszcze zbyt rzadko. Ale może się przekona, że jest wygodniej niż na gołej ziemi.
Dziś nawet zjadł arbuzika trochę. Generalnie patrzy jak człowiek je, ale jak Mu się chce dać, to był taki trochę zdystansowany. Ale jak dzieliłam sforze po dwa kawałeczki arbuzika to też się skusił.
A tu z dogiem, którego na początku się obawiał.
Teraz Mu bardzo przypadł do gustu.
Lubię patrzeć jak psiaki się otwierają i przekonują do nowych sytuacji. To daje takie poczucie, że warto dawać im szanse i warto pomagać.
Miś Febiś co jakiś czas popiskuje. Mam nadzieję, że to tęsknota czasem zapuka do Jego serduszka, a nie że Go coś pobolewa.
W środę się kastrujemy, więc sprawdzimy jeszcze brzuszek jak wygląda.
Ja już zaczynam się stresować tą Jego kastracją. Ale zawsze tak mam jak, któryś z moich zwierzów idzie pod skalpel.
Dziś Febi miał ciężki dzień, ale na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i już jest po wszystkim.
Na dziś mieliśmy umówioną kastrację, a przy okazji znieczulenia robiliśmy pełną diagnostykę i pielęgnację przy okazji też, by Go nie stresować choćby gruczołami.
Najpierw przed znieczuleniem Pani Doktor przyłożyła głowicę do serduszka, by sprawdzić czy możemy w ogóle znieczulić piesa. Osłuchowo słychać było delikatne szmery, więc musieliśmy się upewnić, że znieczulenie dla Niego będzie bezpieczne. Obraz serca jest w niezłym stanie. Są miejsca, gdzie ścianki są zbyt cienkie, lub zbyt grube, ale to nie wiadomo jak długo nieleczona tarczyca nam serduszko osłabia.
Ale został zakwalifikowany do znieczulenie i to było najważniejsze. Ta pewność, że sobie z narkoza poradzi.
Tak sobie Febi zasypiał po podaniu głupiego jasia, na moim kolanie.
Tu mu obiecałam, że będę przy Nim jak się obudzi.
Więc spokojnie sobie zasnął.
Ponieważ szybciutko chcieli wykorzystać to, że jest znieczulony, to od razu został zabrany na salę. Kastracja tak naprawdę to jest moment, więc po jakiś 30 minutach mnie zawołano i robiliśmy RTG i USG. Powiedziałam, że chcę przy tym być, więc nie mieli wyjścia.
RTG
Zrobione zostały łokcie, biodra, klatka piersiowa i kręgosłup.
Na dokładny opis czekam bo chcieliśmy żeby zobaczył to jeszcze ortopeda, a on operował, gdy my cykaliśmy foty. Zresztą pełna dokumentacja zostanie przekazana razem z psem.
Ale tak pobieżnie: klatka piersiowa: obraz serca jest powiększony, zatem za jakieś 3 do 6 miesięcy trzeba będzie zrobić echo serca. Najpierw trzeba ustabilizować tarczycę, żeby mieć pewność na ile tarczyca tak serduszko osłabia. W oskrzelach pojawiły się jakieś zacienienia, nie bardzo póki co wiemy co to jest. Został włączony antybiotyk i jak po nim znikną te cienie, to super, bo to znaczy że jakaś infekcja była. Jeśli nie znikną, to będzie trzeba zrobić bronchoskopię by upewnić się, że nie jest to coś bardziej poważnego. Na razie nie panikujmy. Łokcie: są w nich ewidentnie cienie po stanie zapalnym. Pewnie te nieleczone modzele dały popalić łokciom. Cóż, nie będę się na ten temat wypowiadała, bo nie rozumiem jak można tak zaniedbać zmiany, które są widoczne z kilometra. Biodra: są bardzo brzydkie. Tu czekam na opis ortopedy, bo z jednej strony w ogóle prawie nie widać szyjki kości udowej, bo jest tak nadbudowana. No ale jak się zawczasu nie sprawdza, czy pies nie ma dysplazji, to tak jest. Kręgosłup: wyglądał na dobry, ale też się upewnimy po tym jak zobaczy to ortopeda.
USG
Zacznę może od tego co dobre. Pęcherz, nerki, śledziona, żołądek bez zmian. Są ładne bez jakichkolwiek odchyleń pomiarowych.
Natomiast brzydka jest wątroba, jest powiększona i obtłuszczona. I obraz prostaty również jest trochę zmieniony, także to na pewno będzie trzeba kontrolować.
Jądra nie były zmienione więc to jest dobra wiadomość.
Oprócz tego oczyszczono mu gruczoły, został zaczipowany, sprawdzono jamę ustną i zęby są w porządku, obcięto pazurki. Trzeba było wykorzystać znieczulenie, by Go potem tymi czynnościami nie stresować.
Jak obiecałam, byłam przy misiu Febisiu jak się wybudzał.
Tutaj powolutku się wybudzamy, przepłukujemy kroplóweczką organizm po narkozie. Jeszcze jedna kropłóweczka jutro, ale to w domku podamy.
No i jeśli nic się nie będzie działo mamy pojawić się dopiero na ściągnięciu szwów.
A tu już wracamy do domku:
I w domku odpoczywamy sobie:
Ja też powoli do siebie dochodzę, bo nawet nie sądziłam, że tak mnie to zestresuje.
Ale to chyba po ostatnich doświadczeniach, kiedy to na profilaktykę zawiozłam swojego Speedy`ego a wyjechał bez śledziony. Także już żadna diagnostyka dla mnie nie będzie taka hop siup.
Aniu, pięknie dziękujemy za obszerną relację i cudowną opiekę. Febi ma najlepszą tymczasową pancię pod słońcem. Niech chłopak szybo dochodzi do siebie.
_________________ Pozdrawiamy!
Sylwia, Karolina, Abra i Felek
Wiek: 32 Dołączyła: 01 Paź 2015 Posty: 10100 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-07-06, 10:12
Bardzo dziękujemy za relację. z tego opisu widać, że psiak był generalnie raczej nie leczony na nic, tylko żył sobie przy boku poprzedniego opiekuna.:( eh... trzeba będzie trochę pracy i leków, żeby doszedł do wzorcowych wyników. Buziaki dla was!
Aniu, pięknie dziękujemy za obszerną relację i cudowną opiekę. Febi ma najlepszą tymczasową pancię pod słońcem. Niech chłopak szybo dochodzi do siebie.
Oj tam, proszę mnie nie zawstydzać.
Serwuję opiekę taką jak swoim własnym psiakom.
Angelika i Spike napisał/a:
Uf! Już po strachu! Ciocie trzymały kciuki za Febisia!
Febiś bardzo dziękuje za kciuki.
Dominika i Binek napisał/a:
Bardzo dziękujemy za relację. z tego opisu widać, że psiak był generalnie raczej nie leczony na nic, tylko żył sobie przy boku poprzedniego opiekuna.:( eh... trzeba będzie trochę pracy i leków, żeby doszedł do wzorcowych wyników. Buziaki dla was!
Niestety na to wygląda. Ale myślę, że jeszcze da się to nadrobić.
Wczoraj w domku Febi dostał kroplóweczkę. Widać, że chłopak średnio ogarnięty z takimi czynnościami. Ale dał radę. Troszkę się wystraszył przepłukiwania wenflonu, ale szybko się przekonał, że to nic strasznego Podczas kroplówki leżał sobie na łóżku i mizialiśmy się. Tak, chłopak w sytuacji nie znanej mu strasznie szuka pomocy u człowieka. Ale jak czuje że człowiek jest obok, to się wycisza i dzielnie sobie radzi.
A tak poza tym, to prowadzi teraz odpoczywający tryb życia i mam nadzieje, że szybciutko się zagoi.
Z podawaniem tabletek nie ma problemu.
Za to przed kołnierzem próbuje robić uniki, ale nie ze mną te numery.
Całkiem nieźle. Mamy obrzęk worków mosznowych, ale to naturalne po kastracji. Sama rana jest sucha i czysta. Także mam nadzieję, że wszystko utrzyma się tak, jak jest. Oczywiście obrzęk pokonamy. Już się skontaktowałam z Panią Doktor (na bieżąco ją o wszystkim informuje) i będziemy się stosować do zaleceń.
Jeśli mam opóźnienie w pisaniu, to przepraszam, bo obecnie mam w domu dwa psy z gojącymi się ranami i czasem nie wiem w co ręce włożyć. Także nadrabiam zaległości, jak tylko mam możliwość.
Wiek: 32 Dołączyła: 01 Paź 2015 Posty: 10100 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-07-09, 14:14
Aniu Twoje zaległości są i tak częstsze niż posty niektórych DT hehe wiec nawet nie przepraszaj;) dobrze że rana się ładnie goi , pewnie zaniedlugo nie będzie śladu po zabiegu
A to sobie trochę po rozpieszczamy Wasze oczy zdjęciami Febisia.
Febiś zajadający chrząstkę wołową.
Chłopak generalnie lubi smakołyki. A że my raczej raczymy się naturalnymi dobrociami, to takie przyszło Mu zjadać. Więc bardzo Mu smakują: przełyki wołowe płaskie, wymiona wołowe, jądra wołowe, żwacze baranie, jelita końskie, wargi wołowe, płucka wołowe i wieprzowe. A ja mam radość z tego jak widzę z jakim apetytem to zjada.
Dziś wraz z resztą psiaków zjadł ze mną sałatkę owocową, więc do Jego lubianych smaków mogę dopisać: arbuza, melona, gruszkę, banana i nektarynę.
Kumple w doli i niedoli.
Zatem widać nie taki dog straszny jak Go malują.
Strasznie się z tym malutkim olbrzymem zakumplował. Bardzo często razem.
Co do samopoczucia Febiego jest stabilnie. Jak zaczęłam mu worki mosznowe smarować Liotonem 1000 to wygląda na to jakby trochę obrzęk się zmniejszył. Ma też włączony Aescin, więc takim kompletem pokonamy obrzęk.
oni są cudowni w tym duecie taki mały i duży braciszek
Ja tez uwielbiam na Nich patrzeć.
Dominika i Binek napisał/a:
ale te modzele ma bardzo brzydkie ;((
Wiem Już pytałam czy można jakoś chirurgicznie je usunąć, ale jest zbyt wielkie ryzyko uszkodzenia kaletki.
Póki co smarujemy kremem z mocznikiem. Ale to długotrwały proces będzie.
Aniu bardzo dziekuje za relacje sa przecudowne...<3 zdjecia boskie...psiaki jeszcze lepsze...Kocham cala Wasza ekipe... Ja juz sie domysliliscie dom dla Febiego wybrany...Febi idze do Łodzi do Ani i Rysia..były ds Timmy...jak tylko zakonczymy leczenie Ania prawdopodonie odwiezie Febiego osobiscie do Łodzi.
Bardzo dziekuje w imieniu Febiego za piekny prezencik..Aniu bardzo dziekuje za super opieke...
_________________ Ewa&Lula&Fux
„Jest twoim przyjacielem, partnerem, obrońcą, twoim psem. Jesteś jego życiem, miłością, przewodnikiem. Będzie twój, wierny i oddany do ostatniego uderzenia serca. Winien mu jesteś zasłużyć na to oddanie” - Anonim
Aniu, Ewo my pojedziemy do Katowic po Febiego ja tylko dacie znac kiedy ?
jesteśmy gotowi choćby zaraz....
jeśli możemy leczenie kontynować i zakończyc u nas to dla nas nie ma przeszkód
Tylko czy Febi pojedzie bez swojego kumpla doga... ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum