To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Fundacji Warta Goldena
Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.

ZAPRZYJAŹNIONE PSY - SASZA

Gocha2606 - 2014-09-06, 16:05
Temat postu: SASZA
Raz, dwa, trzy, dzisiaj umrzesz właśnie ty….
28 sierpnia 2014 r.
Trwa rosyjska agresja na Ukrainę, rośnie liczba ofiar. Szwajcaria zwołuje specjalne posiedzenie OBWE.
Chiny – nadal szacowana jest liczba ofiar śmiertelnych po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło chińską prowincję Junan.
Polska - nie żyje czeski skoczek base-jumpingu, który rozbił się na zboczu Śnieżki, najwyższego szczytu Karkonoszy.
Wrak samochodu z ciałami trzech ofiar wypadku odnalazła policja z Lubina w lesie niedaleko miejscowości Koźlice.
Siemianowice Śląskie – temperatura powietrza około 20 stopni, niebo prawie bezchmurne, zapowiadał się piękny dzień, pogoda idealna na poranny spacer z psami – żyć, nie umierać.
Po spacerze psy czyli Saszol i Waflok zjadły po bułeczce z pasztetem, bo czym rozłożyły się na swoich ulubionych miejscach, żeby przetrawić i troszkę się zdrzemnąć. Wszystko miało być tak pięknie, ale niespodziewanie i do mojego małego mieszkanka zawitała śmierć – i nieważne, że miała maniery i aparycję Joe Black’a ( pamiętacie ten cudny film z Bradem Pittem?).
Wizyta śmierci – pomimo, że była równie delikatna i spokojna jak Joe Black – zawaliła moje życie i sprawiła, że nic nie jest już takie samo, jak dawniej. Nie potrafię sobie z tym poradzić, dlatego pozwólcie, że znowu skorzystam z mojego alter ego, czyli Małgorzaty.
„Psy wyspacerowane, najedzone i zadowolone z życia, spały, każdy w swoim ulubionym miejscu- Sasza na dywanie w salonie, Waflok jak to on, pod drzwiami wejściowymi, gotowy zerwać się na najmniejszy hałas. Małgorzata kręciła się po mieszkaniu, sprzątając tony psiej sierści i gluty z podłogi i klnąc pod nosem, jakie te psy to brudasy i że wygoli je na łyso i będzie w końcu spokój. Nagle coś ją tknęło, ciarki przeleciały jej po plecach, jak to nazywają starzy ludzie „jakby śmierć przeszła tuż obok niej” , rzuciła sprzątanie i poszła sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. A nie było – w salonie nad Saszą stała śmierć, o wyglądzie i manierach Joe Black’a.
Czy śmierć może być piękna? Nie wydaje mi się, ale może być cicha i spokojna….
- Witaj Małgorzato – odezwał się Joe Black, a jego głos był jak szum wiatru z dalekich stron – Przyszedłem zabrać kogoś z Twoich bliskich. Nadeszła pora pożegnać się z Twoją Małą Blondyneczką.
- Nie oddam Ci jej ! Zabierz mnie, mnie i tak nikt nie kocha, a bez niej moje życie się skończy! – wyszeptała Małgorzata, po czym rzuciła się na kolana i dopadła suni Saszuni. Mała Blondyneczka leżała nieruchomo, miała szeroko otwarte, nieprzytomne oczy, zapatrzone gdzieś w dal…
- Saszka, obudź się kochanie, jestem przy Tobie, obudź się – błagała Małgorzata, tuląc bezwładne ciałko swojej przyjaciółki – Obudź się, obudź!!!!
- Ona już się nie obudzi – zaszemrał cichym głosem Joe Black – Zabrałem jej świadomość i teraz ona ogląda i wącha nowy, piękny i szczęśliwy świat, który czeka na nią po drugiej stronie. Kiedy już zdecyduje, że chce tam być , zatrzymam jej serduszko i wtedy będzie mogła przejść przez Tęczowy Most do nowego, lepszego życia.
- Nie zgadzam się! Nie pozwalam! – krzyknęła Małgorzata - nie odbierzesz mi jej, nie tak szybko, nie teraz! Zabierz mnie zamiast niej!!!
- Twój czas jeszcze nie nadszedł. A jeśli ją naprawdę kochasz, pozwól jej odejść w spokoju. Ona jeszcze czuje ciepło porannego słońca, w pysku ma smak pasztetu, pamięta Twoje pieszczoty. Teraz jest dobry moment na odejście – wyszeptał Pan Śmierć.
- Nie, wcale nie! Przed nią jeszcze wiele szczęśliwych lat ze mną!!! Ona nie oddycha! – wrzasnęła Małgorzata i przystąpiła do chaotycznej reanimacji .
Z drugiego końca mieszkania przybiegła Mała Siostrzyczka Małgorzaty, zaniepokojona tym, że jej starsza siostra gada sama ze sobą.
- Co z Saszą? Co się dzieje? Ona ma siny język! Nie rusza się! Dawaj, ja robię masaż serca, Ty dzwoń do weterynarza – Siostrzyczka padła na podłogę przy Saszy.
- To na nic – zaszemrał Joe Black – ona już wybrała. Jej serduszko stanęło, ustał oddech, a duszyczka zaraz przejdzie przez Tęczowy Most.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie zgadzam się! Nie możesz tego zrobić! – wyła Małgorzata, pomiędzy jednym a drugim sztucznym oddechem, którymi próbowała zmusić płuca Saszy do oddychania.
- Czy nie tego chciałaś? Żeby odeszła spokojnie, bez bólu i bez cierpienia, nie wiedząc, że umiera? – zapytał pan Black – Teraz jest na to najlepszy moment.
- Ale ona chce jeszcze żyć! Cieszy się każdą chwilą, każdym spacerem, każdą pieszczotą i najmniejszą nawet przekąską! – łkała Małgorzata Ty nic nie rozumiesz…
- Masz rację. Dlatego teraz jest ten moment, kiedy powinna odejść. Jeszcze nie zaczął się ból i cierpienie, pomimo ciężkiej choroby jeszcze sama chodziła, ale jej serduszko było coraz słabsze, łapki też i sama wiesz, że z jej mózgiem też zaczęły dziać się niedobre rzeczy – tłumaczył spokojnie Pan Śmierć - Dzisiaj jest dobry dzień, by umrzeć, ponieważ zawarte jest w nim całe jej życie.
- Gosia, to na nic… - odezwała się Mała Siostrzyczka – reanimujemy ją już 20 minut. Pożegnaj się z nią i daj jej odejść….
- Jeszcze trochę, odrobinę, może zaskoczy – płakała Małgorzata – Jeszcze parę minut. Saszka, obudź się! Oddychaj! No dawaj, mała, oddychaj!!!!
….
Małgorzata leżała przy ciałku swojej Małej Blondyneczki i płakała, a jej łzy wtapiały się w jedwabiste loczki Saszy.
- Odeszła…. Wygląda jakby spała i się uśmiechała.
- Odeszła – potwierdził Joe Black – Zobacz, jaka jest spokojna. A jej duszyczka jest już szczęśliwa w lepszym świecie. Jest znowu młoda, zdrowa i beztroska i znajdzie tam wielu przyjaciół. Nie martw się o nią, będzie jej tam dobrze.
- Ale jak ja mam teraz żyć? Co mam zrobić, kiedy to tak strasznie boli?
- Nie wiem, ja jestem Panem Śmierci, nie znam się na życiu i na ludzkich uczuciach. Ale na pewno jakoś sobie poradzisz. A teraz żegnaj, na mnie już pora – uśmiechnął się smutno Joe Black i zniknął tak samo nagle, jak się pojawił.”
No i to by było na tyle smutnej opowieści.
Nadal nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
Co wieczór stawiam w oknie zapaloną świeczkę, żeby Sasza wiedziała, że ją kocham i tęsknię. Gdyby ktoś z Was chciał mnie wesprzeć psychicznie, proszę o jedną małą świeczuszkę w oknie dla Saszy, jakoś raźniej mi się zrobi.

M!S!A - 2014-09-06, 20:42

Bardzo mi przykro Gosiu :( Biegaj Blondyneczko za Tęczowym Mostem (*)
Warna - 2014-09-06, 20:46

Gosiu, ja tak jak na FB, nie mogę uwierzyć, nie umiem nic powiedzieć. Pamiętam jak adoptowałaś Saszę z Szansy, to było już dawno, to było nasze pierwsze spotkanie. Ja zaczęłam wtedy swoją nową drogę, Ty zaczęłaś też zupełnie nowe życie, które i Ty i ja ciągniemy do dziś, a nasze psy odchodzą - nie ma Bezy, nie ma Saszy tutaj, ale są głęboko w naszych sercach i zostaną tam na zawsze - razem z nami.
Calineczka - 2014-09-07, 21:14

Zapaliłyśmy dla Saszki...
monika5s - 2014-09-08, 00:00

Małgosiu tak mi przykro......
[*] dla Saszy.

Marcina I LOBO - 2014-09-08, 20:09

Dla Saszy(*)(*)(*)
Grażyna i Bari - 2014-09-08, 21:06

Przejmujący wpis... , współczuję.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group