Hau, hau!
Witam Wszystkich w mroźny poranek. Dzisiaj rano pan długo się ubierał. Mówił, że jest mróz. Nawet założył na ręce takie dziwne kapcie. Dla mnie żadnej różnicy nosek tylko mi się trochę sklejał. Tarzanko i tak było. Pomogliśmy trochę skrobać Monice szyby w jej Peziu. Jak pojechała to jakoś mi się mocno chciało do domu. Z panią dzisiaj nie pojechałam. Pani zostawiła otwarte drzwi do pokoju, więc wyciągnęłam się na kanapie i troszkę pospałam. Przynajmniej nikt mnie nie zganiał. Później rozsypałam w kuchni po podłodze trochę sucharów i orzechów, Nie było zbyt wygodnie tam leżeć więc jeszcze na kanapę wróciłam. Pan jak wróci to takim ogonkiem na dużą łyżkę je wszystkie pozagania. Koło pani łóżka stoi takie czarne pudełeczko. Rano kiedy pani jeszcze śpi to to pudełeczko zaczyna gulgotać i pani daje mu klapsa. Później przychodzi Monika i woła panią. Wtedy pani wstaje i jest zamieszanie, bo ja szybciutko na jej miejsce sobie wskakuję i wyciągam się koło pana, a pani oczywiście zaczyna Eeeee....Muszę wtedy iść na swoje łóżeczko. Teraz Monika już pani nie budzi. Ja to robię. To łatwe. Jak pani da temu gulgotkowi klapsa to ja już mam przygotowany jej kapciuszek i zanoszę go do łóżka i tak ją długo szturam nosem, aż wstanie. No i za to jest mizianko... Od czasu do czasu w nocy też się z panią zamieniamy. Czasami pani wstaje i po ciemku idzie do takiego pokoju "westchnień" gdzie później szumi woda. To ja w tym czasie poleżę sobie koło pana. No i pani jak przyjdzie to zawsze na mnie siada...później podskakuje i zaczyna coś tam szeptać, ale ja udaję, że nie dosłyszę ale w końcu dam jej się "dobudzić" i znów się zamieniamy... aż do czasu jak ten mały zagulgocze. Oooo, pan wrócił. Pewnie będzie kazanie za ten nowy dywanik z orzeszków w kuchni.Później sobie naburczy tej czrnej wody do kubka i będzie popijał, a ja koło niego spokojnie przycupnę. Potem pójdziemy poszaleć na tym mrozie... Hauuu.
Wow. Czysta desperacja z tym moim panem. Było w miarę ciepło i nagle zrobiło się -10 stopni. Poszliśmy na spacerek. Zryłam śnieg nad naszą kałużą i musieliśmy wracać, bo panu było zimno. Nie wziął ze sobą tych paputków na ręce i trochę narzekał. Trochę go przegoniłam to znów się zasapał więc cóż. Do domu na kanapę...
Witam Wszystkich.
Co nowego w Gdańsku? Ano nic nowego. Przyzwyczailiśmy już się do siebie na dobre. Obecnie robimy sobie dwa, trzy krótkie spacerki i jeden długi. Przeszkadza nam mróz. Nam to znaczy mnie i żonie, bo wydaje się, że Pati gorzej znosi te krótkie spacerki na smyczy i czasem łapki podnosi do góry te które bardziej zmarzły. Dłuższy spacer to wędrówka nad zamarznięty zbiornik i wtedy jest wolność, czyli bez smyczy i wielkie szaleństwo, bieganie, przewracanki, tarzanie ogryzanie patyków, ojojoj - wulkan energii. Spotkania z kolegami to oczywiście nieposkromione biegi tam i na powrót, dodkoła, że o przewracankach nie wpomnę. Zaczyna też "cwaniakować". Kiedy zrozumiała, że jak za daleko się oddali i ją zawołam to jest smaczek w nagrodę, więc zaczyna "uciekać" gdzieś za górkę i po zawołaniu przybiega i patrzy z niecierpliwością czy sięgam do kieszeni... Nie mogę jeszcze dojść do siebie, że Patka jest taka posłuszna i zaraz przychodzi na zawołanie. Nasz poprzedni piesio nic sobie z wołania nie robił. Zonę i córkę "urabia" swoimi wypracowanymi "zajączkami" i dobrze wie, że wtedy jest mizianko, chyba ulubiona rzecz przez obie strony. No i to "plastrowanie"... zawsze jest w pobliżu na wyciągnięcie ręki lub łapy. Jest cudowna. Jak się nie zwraca na nią uwagi, oczywiście kiedy nie śpi, to leży oparta o nogi i zaczepia łapką, czekając na mizianko lub zabawy z misiem lub osiołkiem którego ciągle podgryza ale tak oszczędnie, bo o dziwo jeszcze się kupy trzyma. Siateczki plastikowe zużywamy regularnie no i tak powoli czas nam błogo upływa...
Pozdrawiamy Wszystkich. Do następnego razu.
Hau, hau. Muszę się Wam trochę wpisać, bo zapomnicie o mnie.
Dzisiaj rano byliśmy na dworzu sprawdzić ile śniegu spadło. Trochę połaziłam i się nawet squpiłam później patrzyłam co pan wyrabia. Pan ma jeszcze jednego swojego milaczka - Mieczysława i dzisiaj długi czas go miział takim ogonkiem aż śnieg sypał się na wszystkie strony. Trochę byłam zazdrosna. Następnie wycałował go w klameczkę (i znów byłam zazdrosna) i nareszcie Mieczysław się przed nim otworzył. On tak ma jak jest zimno, zatnie się w sobie i już. Pan wyjął mój kocyk, wytrzepaliśmy go i ja znów go ubrudziłam jak się mościłam w Mieczysławie. Miecio dostał jakiejś czkawki, zamruczał i zaczął sobie cicho warczeć. Przyszła Pani i pojechaliśmy ją zawieźć do pracy, bo już ferie się skończyły no i rano odezwał się jej gulgotek. Pancio teraz naburcza sobie swojej czarnej wody, a ja patrzę w ten ekranik i tam jest kalendarz, który mówi, że niedługo będą moje urodziny. O Matko WARTO... jaka ja stara jestem. Skończę dwa lata. Patrzyłam w lustro ale siwych włosów jeszcze nie widać chociaż tam przy ogonku...jakby...coś wyłazi. Jezuńku muszę wstawać chyba wcześniej i w łazience z Moniką sobie trochę podkremować tu i tam. Pancio mi kremuje tylko łapki jak idziemy na spacerki i wtedy jest mi trochę głupio, bo rybami śmierdzę i jak spotkam koleżków to mnie nie wąchają tam gdzie zwykle tylko po łapkach??? Od tego ciągłego miziania zaczęły mi wychodzić włosy. Słyszałam, że Pani też na to narzeka, chociaż Pan jej tak często nie mizia jak mnie, hmmm. Panciowi zepsuła się taka szczoteczka którą mnie czasze i powiedział, że musi nową kupić. Szukał jej w tym ekraniku co się świeci. Pan mówi, że tam jest wszystko no i pewnie znajdzie. Moje chrupki też tam były... Na razie idę pospać do drugiego pokoju, bo pan tego kota przywiązał do ściany za ogon i ciąga go znów po pokoju. Hau.
Nooo nigdy nic nie wiadomo więc nigdy nie mów nigdy... Coś mi klawiatura rybkami pachnie. Ciekawe czyja to zasługa??? Pozdrawiamy Was Michalina&Jamajka&Mailo
Hau, hau...
Kurka wodna, śnieg się gdzieś podział i zostało tylko błoto. Jak idziemy z Panciem na spacerek to nie ma gdzie pobiegać i poszaleć. Pancio omija i przeskakuje kałuże, ja też się staram, a te brudasy na mnie i tak same włażą. Ja sobie spokojnie truchtam, a w domu trzeba mnie wycierać. Już się boję co to będzie, bo Pan z Panią coś mówili o jakimś szamponie. Pewnie coś knują.
Mój misio leży na ojomie. Pani go poszyła, bo miał oderwane uszko i dziurkę w głowie. Prawie cały rozumek się z niego wyciągnął i zrobił się bardzo chudy. Ale Pani mu już udzieliła pomocy i będzie dobrze. Wczoraj była afera. Chciałam sobie powąchać tylko co tak pachnie na stole no i cóż spadła miska z wątróbką do pasztetu. Ta wątróbka zamiast kulturalnie spaść to rozbiegła się po całej kuchni i pomazała podłogę. Więc ja szybciutko wzięłam się za czyszczenie. Prawie wszystko wysprzątałam aż tu z tyłu wchodzi Pani...i tylko usłyszałam Eeeee. Ale już było posprzątane tylko dwa kawałki takie malutkie zostały na podłodze i kilka cebulek. No i w nagrodę Pani wrzuciła je do mojej miseczki. Z tą nagrodą to musiało być inaczej, bo Pani wzięła taki kij do miziania podłogi i jeździła tam i z powrotem w końcu zamknęła kuchnię i powiedziała - aż wyschnie. No i sprawa przyschła. Później pani wyjęła takie małe pudełeczko, pomiziała je palcem i mówiła coś do środka jak by Pan tam siedział. No i po aferze. Pan niedługo przyszedł i przyniósł nowy woreczek z wątróbką. Zamknęli ją w takiej zimnej budzie, żeby znów nie upadła na podłogę. Dzisiaj jak Pani wróci pewnie będzie pasztet (taki do jedzenia). Pan do mojego jedzonka dodaje mi takie gluty. Codzień je gotuje, mówi że będę ładniejsza i jeszcze coś o włosach. A czy ja jestem brzydka? Nie bardzo rozumiem, bo jak kogoś na spacerku spotykamy to każdy mówi - ojej, jaki ładny piesek... A te gluty da się zjeść. Pani i Monika też powinny jeść tego gluta, nie będą narzekać na wypadanie włosów.
Hauu!!!
Hau, Hau. To znów ja Patka.
Pogoda u nas robi się wiosenna. Było kilka dni bardzo wietrznych. Musiałam się bardzo starać żeby mnie nie przewróciło. Czasem tak dmuchało, że nie mogłam do pana wrócić i musiałam przycupnąć na ziemi. Ale fajnie było poganiać za latającymi różnymi siatkami, które wiatr unosił. Kilka dni temu miałam przygodę. Byliśmy z Pańcią i Panem nad naszym zbiornikiem wody. Już nikt po nim na łyżwach nie jeździ, bo lód został tylko na środku, a dookoła jest woda. Było już ciemno i tylko po drugiej stronie ktoś spacerował z pieskiem. Pan pozwolił mi pobiegać trochę luzem, bez smyczy, a to najbardziej lubię, bo mogę wszystko sobie obwąchać. I nagle zaleciał mi znajomy zapach, później gdzieś zginął i później znów się pojawił... Tak to przecież KIRA, tam po drugiej stronie. Zawsze była ze swoją panią, a teraz z panem spacerowała. No i ja w te pędy musiałam się z nią przywitać. Rzuciłam się na skróty i nagle... zakręciło mi się w głowie, ciemno, mokro... Za chwilę usłyszałam, że Pan i Pani mnie wołają więc zawróciłam... Okazało się, że po drodze nagle zrobiło się pusto i mokro... Wpadłam do wody, brrr. Panciostwo nawet na mnie nie krzyczeli, że byłam mokra, ale Pan ciągle powtarzał, że miałam szczęście, że wpadłam przy brzegu, bo dalej był jeszcze lód i mogłam wpaść pod niego i wtedy on też byłby mokry, bo musiałby robić za lodołamacz. W domu za karę chyba(?) dostałam trochę wątróbek, a przed tem było mizianie ręcznikiem. Hmmm z tą wodą trzeba będzie jeszcze kiedyś spróbować. Pan obiecywał, że jak będzie cieplej to nad morze mnie zabierze. Już nie mogę się doczekać... Hauu.
Hau! To ja Pati.
Witam Wszystkich po dłuższej nieobecności.
U nas wszystko toczy się normalnym torem. Od niedawna. Bo jakiś czas temu na spacerku Pan chciał być lepszy ode mnie w schodzeniu z górki i niepodołał. Wpadł w poślizg i chciał głową przewrócić drzewo. Ja wiem, że drzewa zwłaszcza te większe są bardzo twarde i nie da się ich ani ugryźć, ani przewrócić, zwłaszcza głową. Nawet tego nie próbuję. A Pancio spróbował i później nie było go pół dnia. Jak wrócił z Pancią to miał na głowie taką białą czapeczkę z dzyndzelkiem. Dopiero niedawno ją ściągnął. Pan mówił, że musieli mu zaszyć głowę, bo by mu rozumek wyszedł tak jak mojemu misiowi co go Pancia ciągle zaszywa. Chodzimy już teraz częściej na dłuższe spacerki, bo Panu czapeczka nie przeszkadza i zakłada swoją. Ostatnio spotkaliśmy nowych znajomych, takich trochę dziwnych co nie chcą za bardzo pobiegać ani się bawić tylko warczą i szczekają, a jak zrobią qupkę to ich Pańcia mówi, że zapomniała siateczki. Pan zaraz wyjął z kieszeni nasze i powiedział, że może dać, bo mamy więcej. A oni się obrazili i sobie poszli. Hmm, a ich qupa została. Pewnie często tu przychodzą, bo wszędzie te bobki leżą nie zabrane. Moje Pan chowa do siateczki i później pomagam mu szukać kosza i już... Słoneczko coraz częściej świeci więc lubię posiedzieć sobie na krzesełku na balkonie, a Pan mnie wtedy mizia taką szczoteczką, później grzebieniem i zbiera moje kudełki do wiaderka. Już jest prawie pełne. Całkiem niedawno Monika siedziała przed tym świecącym ekranikiem i szukała dla mnie smaczków. Miziała ten ekranik palcem i miziała, aż wymiziała i wczoraj przyszedł taki pan i przyniósł mi cały wielki wór smaczków. Pancio zaraz dał mi trochę na spróbowanie i nawet mi smakowały. Raz dwa się z nimi uporałam. No nic idę się trochę przytulić do Pancia, bo naburczył sobie tej czarnej wody i usiadł przy tym swoim ekraniku...
Hau...
Główka nie lizana ale do zdrowia wraca. Z tym lizaniem w głowę muszę być ostrożny, bo Patiszon lubi delikatnie "podgryzać" więc szwy by wyciągnęła raz dwa, a służba zdrowia się ociąga. Dzisiaj po wielu perypetiach dostałem się w końcu do lekarza rodzinnego i mam nadzieję dostać bez przeszkód skierowanie do chirurga do którego będę musiał odczekać czas jakiś no i w końcu jak dobrze pójdzie może się zlitują i szwy usuną. Chyba, że znów jakiś problem wyniknie i nie będzie np. jakichś cęgów czy nożyczek...Ufff.
Pozdrawiamy Wszystkich forumowiczów.
cześć Pati.. nie wiem dlaczego dopiero teraz te twoje opowieści czytam ale uśmiałam się nie raz....
Twojemu Panu życzę szybkiego załatwienia spraw z służbą zdrowia
przesyłam pozdrowienia od Cindy
Hau, to ja Pati.
Już drugi dzień nie ma żadnych moich znajomych na naszym spacerowym placu. Łazimy więc sobie sami z Panciem. Czasami napatoczy się jakiś maluch więc trochę sobie pofiglujemy. Ale z takimi małymi to ciężko dojść do ładu. Albo nie umieją się bawić w latanie z patolami albo ciągle się czegoś trzęsą albo - czego najbardziej nie lubię - stoją koło mojego Pancia i "zaglądają" mu do kieszeni gdzie trzyma moje smaczki... A Pancio tylko ich częstuje. Najfajniej jak przychodzi Sara albo Tola. Wtedy jest zabawa i ledwo mam siłę wracać po tym wszystkim do domu. Dzisiaj Pancio jak wróciliśmy zrobił mi twarożku z żółtkiem. O Matko WARTO jakie to było dobre. "Jeździłam"" z tą miseczką po całej kuchni znim się skończyło.Mmmm. Chodziłam za Panciem i prosiłam go o jeszcze ale On powiedział, że co za dużo to niezdrowo i że dostanę jeszcze za kilka dni, to będę miała ładne włoski. O to, to. Dwa dni temu Pancio wsadził mnie do wanny, bo się wytarzałam w takim fajnym zapaszku, a Pancio twierdził, że to brzydko śmierdzi. Hmm, mamy różne gusta. No cóż jakoś to przeżyłam, a co dziwne Pani jak wróciła z pracy to nie mogła się mnie nachwalić, że taka jestem śliczniutka. No cóż wylizałam ją za to, tak że musiała się iść umyć... Odkryłam w drugim pokoju okno przez które widać jak Pani wraca z pracy. Pancio patrzy przez szybę, a ja wpycham się między niego i parapet odwracam się i proszę na "opka" i wtedy Pancio podsadza mnie, żebym mogła sobie usiąść na parapecie. Jak tak siedzę to widać dużo lepiej i z daleka już widzę jak Pani wraca. Pani wtedy jak dochodzi do klatki to mi macha i ja wtedy szybko do drzwi biegnę i czekam na miziaki od niej. Pancio naburczył sobie tej swojej czarnej wody w większym kubku i jakoś nie może jej wypić, ale już mu się kończy więc zaraz pójdziemy połazić.
Na razie. Hau idę po swoje szelki i smycz.
Aaa Panciowi w końcu zdjęli te sznureczki z głowy i nie ma już dziurki. Rozumek też nie wyszedł...
Hau. Witam wszystkich, to ja Pati.
Leniuchujemy sobie z Panciem, łazimy na spacerki. Łazi to pewnie Pancio, bo ja to ciągnę niemiłosiernie, żeby jak najszybciej dojść na miejsce naszych spacerków. Nie mamy stałych godzin, bo Pancio ma chyba zegarek zepsuty i nie zawsze spotykamy się z moimi znajomymi. Ale to i tak sobie odbijamy na trawce i na górkach. Najfajniej jest wtedy gdy trafimy na zjazd moich znajomków - to się dopiero kurzy. Ale wtedy też ci moi znajomi ciągle stoją koło Pancia i nosy wtykają mu do kieszeni, bo już wiedzą, że tam są smaczki. Jakoś dla mnie i tak zawsze starcza. Jak sobie poganiamy za naszymi ogonkami to mi się w uszach coś zatyka i nie zawsze słyszę, kiedy Pancio mnie woła. Pani od Sary mówi, że to Głuchota Spacerowa i że Sara też to ma. Myślę, że z tym do weta nie trzeba iść i że kiedyś samo przejdzie. Wczoraj byliśmy na spacerku wszyscy. Ja, Pancio, Pani i Monika. Pani sobie siedziała na trawie z Moniką i Panciem, a mnie na smyczy trzymali, bo byłam cała mokra i bardzo chciało mi się w piachu wytarzać. No cóż jak sobie polatam to mnie potem do wody ciągnie taka niewidzialna smycz i to tak mocno, że nie da się usiedzieć w miejscu. A wtedy to tylko tą wodę widzę i muszę, muszę no i w końcu włażę i cóż jestem mokra. Pancio mi mówi, że ze mną jest tak jak z tym facetem co go przez płot ciągnęło i też mówił Nie Chcę Ale Muszę. A ja tylko się zamoczę i przez żadne płoty nie przełażę... Zresztą i tak zanim dojdziemy później do domu to już prawie jestem sucha. Włażę sobie wtedy na moje krzesełko na balkonie, a Pancio próbuje na mnie szczoteczkę i grzebień. Mogę wtedy siedzieć tak godzinami... Pancio naburcza sobie teraz znów tej czarnej wody i będzie zaraz pisał karteczki na Święta. Później idziemy to wysłać i wtedy na spacerek. Może uda się zamoczyć??? Hau...
Patuś! A w którym okolicznym zbiorniku się moczysz? Don Maksymilian z chęcią by się przyłączył ... byleby w pobliżu nie było innych amantów ... bo konkurencji męskiej nie cierpi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum