Wiek: 31 Dołączyła: 18 Lis 2011 Posty: 2881 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-17, 15:27 LILY - 309
Od wczoraj pod naszą opieką znalazło się 7 psów, odebranych interwencyjnie z pseudohodowli. Dziękujemy wszystkim tym, bez których akcja byłaby niemożliwa. ,,Szczęśliwa siódemka'' jest już bezpieczna. Wśród nich 3 miesięczna Kruszynka.
Sunia trafiła pod opiekę Kasi i jej męża Arka do Wrocławia Przerażona, odzyskuje wiarę w ludzi przy boku rezydentki. Jest zarobaczona, zapchlona, ma problem z uszami. Więcej z pewnością napisze Kasia
Napiszę wszystko w wielkim skrócie, bo po całym dniu padam już z sił.
Byliśmy z Lily u weta, dziewczyna ma świerzba usznego w jednym z uszu, troszku pcheł, zapalenie spojówek, ale poza tym wydaje się być ok.
Wizyta przebiegła bez żadnych większych atrakcji, gdyż sunia stała jak sparaliżowana, aż smutno było patrzyć jak taki mały piesek boi się wszystkiego do okoła i nie ma tej szczenięcej wariacji.
Póki co dopisuje jej apetyt Uczymy się czystości, jednego dnia było zafajdolone pół chałupy, a już np. dzisiaj po 7h nieobecności wróciłam do czyściutkiego domku.
W domu Lily na ogół jest osowiała, boi się nas i kązdy nawet najmniejszy ruch wykazuje w niej niepokój. Za to na dworze istny diabeł- budzi się w niej prawdziwy szczeniak!
3majcie kciuki za to, aby szybko udało się odbudować jej zaufanie do człowieka, tak przykro patrzyć na taką małą kruszynkę, która boi się ludzi, głasków, przytulania
Niestety, w ciągu 2 pierwszych dni pobytu u nas Lily chowała się wszędzie Aż serce się kraja patrząc na ten widok
Taka śliczna! <3
Pańcio wziął mnie na łóżko taka jestem szczęśliwa!! ))
Ostatnio to jej ulubione miejsce ))
Uśmiech!
Z każdym dniem, minutą, godziną jest coraz lepiej! Szczegółnie cieszą nas momenty kiedy przychodzi i wpycha się łebkiem, żeby ją miziać i miiziać! Widać, że wyrośnie z niej wielki pieszczoszek! ))
Lily otwiera się coraz bardziej, coraz chętniej bierze udział w naszym wspólnym życiu. Z tego co zauważyliśmy jest awanturnicą- kiedy np. sypiemy jej jedzenie to szczeka z taką miną 'długo jeszcze?', czasem gdy leżymy i nie zwracamy na nią uwagi to też potrafi szczekać na nas, żebyśmy zwrócili na nią uwagę. Zauważyliśmy u niej wiele oznak retrievera- kopie dołki, węszy, robi fikołki Kiedy wychodzimy natomiast na spacer jest to istny szogun, biega jak szalona, zaczepia Daisy do zabawy, gania po trawie i widać szczęście!
Mam nadzieję, że jeszcze troszkę i w domu też będzie tak odważna jak na dworze.
Uczymy się czystości, Lily jest bardzo mądrą dziewczynką Zwykle siusia na podkłady, które rozłożyliśmy w domu, choć czasem zdarza jej się nie trafić.
Wrzucam jedno zdjęcie by pokazać jak piękna jest ta nasza Lily
jak to dobrze, że Lily dochodzi do siebie... Na pewno przy serdeczności i miłości dobrego człowieka zapomni wreszcie o traumie jaką bidulka musiała przejść...
Mam nadzieję, że tamta Bestia będzie ukarana.
Tymczasem ja czekam na decyzję ze ściśniętym serduchem... Chcę dać Lily cudowny dom i kochających ludzi (ja i Konrad czekamy)... równie bardzo czeka goldenka Jessie. Ona bardzo chce mieć siostrzyczkę.
Agnieszka KOROLCZUK
_________________ Lily & Jessie
Agnieszka i Konrad
Witajcie
Przepraszam, że tak długo zajęło mi zebranie się do napisania czegoś, lecz choroba nie wybiera, niestety.
Co nowego u Lily?
Ostatnio byliśmy na 1 szczepieniu i na kontroli uszu. Po świerzbie na szczęście nie ma śladu
Każda wizyta u weta jest niestety dla niej stresująca, w sumie tak jak każda nowa rzecz. Mamy nadzieję, że nie długo, może za jakiś czas to minie.
Na dworze Lily zapoznaje się z psimi koleżankami/kolegami- w sumie nie ma dla niej znaczenia czy psiak jest mały czy duży, każdy jest fajnym kumplem do zabawy, choć powiem szczerze, że ostatnio bardzo upodobała sobie Magnusa- buldożka francuskiego. Na spacerach jest grzeczna, lekkie napięcie smyczy, a ona już stoi i nie ciągnie Ponadto wraz z Daisy ostatnimi czasy odkryły mysie nory na polanie. Ich ulubiona zabawa wygląda mniej więcej tak, że Daisy kopie w tym dole, a Lily leży i wyrywa jej korzonki, żeby łatwiej jej się kopało, więc zwykle mam dwa górniki w domu
Dziewczyna ma apetyt, wcina karmę bez żadnego problemu! Choć ostatnio musieliśmy przejść z karmy z kurczakiem bo zauważyłam, że po ponad 1,5tygodnia jedzenia karmy ciągle były luźne kupki, czasem biegunka. Stwierdziłam, że hm... może coś nie pasuje jej w tej karmie? Mówię a spróbuje jej zmienić karmę na tą drugą, którą mam- czyli łosoś i jagnięcina. No i tak jak myślałam, Lily nie może jeść karmy z kurczakiem, no chyba, że chcemy mieć zafajdolone pół chałupy
Staje się coraz pewniejsza, ale w miejscach które zna. W sytuacji, gdy boi się czegoś ucieka na swoje miejsce, chowa się za nami lub leży płasko na ziemi bez ruchu .
Na całe szczęście w domu dokazuje, choć nie zawsze. Boi się odkurzacza, ogólnie każdy dźwięk, którego nie zna jest dla niej dziwny. Zaraz ucieka.
Czasem zdarzy jej się coż podgryźć, no ale takie są szczeniaki
W domu załatwia się coraz mniej, staramy się wychodzić z nią w miarę możliwości co 4-5h. Po nocy czasem zdarza się siku na matę, choć nie zawsze.
Oprócz tego wszystkiego musze pochwalić Lily. Bardzo mądra z niej dziewczynka.
Lily umie już siad, łapa, czasem leżeć
Super, że Lily robi postępy. Na pewno z każdym dniem będzie lepiej.
Co do karmy... Miałam dokładnie takie same zdarzenia. Nie chcę reklamować swojej karmy, ale właśnie ona ma w składzie łososia oraz jagnięcinę i jest super. Nasza sunia zdecydowanie lepiej je i przyswaja tę karmę.
Po kurczaku było jak u Was. Myślę, że to efekt tego, że jak się liczy ilość i tempo wzrostu to wiadomo co podaje się w paszach dla drobiu i myślę, że to później zjada nasze psiątko. Efekt - jak opisano powyżej niestety
Cudownie, że Lily zdrowieje i nabiera do Was zaufania. To ekstra jest po prostu.
Zdrówka dla Pani Opiekunki życzymy no i dla Lilijki także.
Pozdrowionka
_________________ Lily & Jessie
Agnieszka i Konrad
Dzień Dobry Wszystkim
miło nam dołączyć do Was na forum w nowej roli.
TAAAAAAAAAAAAAAK Lily jest pod naszą i Jessie opieką.
Jesteśmy zachwyceni i przeszczęśliwi, że jest nam dane wychowywać to Maleństwo razem z naszą Jessie.
Bardzo dziękujemy wszystkim dobrym opiekunom Warty, którzy nam zaufali.
Nie zmarnujemy tego. Teraz pracujemy na zaufanie Lily.
Choć ten szkrab ukradł nasze serca już dawno temu to teraz mając tę miłość na wyciągnięcie ręki aż trudno nam czasami uwierzyć, że można tak kochać. Tyle o nas - teraz już tylko o Lily i Jessie.
Nie pomijamy w opowieściach Jessie (1,8-letnia goldunia) ponieważ to Ona "załatwia" ogromną część terapii dla Lily. Staje się z każdą chwilą coraz bardziej świadomą siostrą. Jesteśmy z Niej dumni. Wszak musi oddać trochę swojego terytorium, podzielić się nim i nami z nowym mieszkańcem domu.
Dziewczyny dogadują się naprawdę dobrze. Lily bardzo ufa Jessie. Powtarza po niej każde zachowanie. Komiczne to jest i przesłodkie. Jessie pilnuje jeszcze czasami swojej przestrzeni ale jest bardzo wyrozumiała i nie doszło między nimi jeszcze do żadnego spięcia. Myślę, że tak już będzie zawsze.
Podróż Lilijka zniosła dobrze. Dzielna była, jak mało który pies. To była przecież jej pierwsza tak długa podróż autem. Posypiała sobie, nie marudziła, nie wymiotowała (co się przecież zdarza maluchom).
Cudnie poszło. Zdjęcie jak nasze sunie startowały z Wrocławia do Płocka macie w poprzednim poście. Chyba nie tylko ja uważam, że dziewczyny są do siebie meeeega podobne. Po prostu siostry i tyle
Pierwsze wspólne karmienie (pierwszy dzień), pierwsze wspólne drzemanie na kanapie przed telewizorem i mizianie, czochranie, całowanie, znów drzemeczki - tak było w czwartek wieczorem.
Lily zadziwiła nas ogromnie pierwszym spacerem tego dnia. Nowe miejsce, ciemno, nowi ludzie - przecież dopiero co nas poznała... a Ona dzielnie, dziarsko maszerowała za Jessie wchodząc wszędzie gdzie starsza siostra. Widzimy jej odwagę choć w oczkach i zachowanu widzimy też trochę lęków.
Zmiana otoczenia to przeżycie a jeszcze dla tak okrutnie potraktowanego przez złego człowieka Maleństwa, to było naprawdę mega wyzwanie.
Pierwsza noc - cudownie. Lily sama weszła po schodach na piętro i ciekawsko obwąchała naszą sypialnię. Pieski śpią z nami w sypialni. Tak było z Jessie więc teraz kiedy są dwie - jest tak samo. Traktujemy obie równo. Oczywiście najwygodniej było w naszym łóżku ale panny już wiedzą, że są przytulasy na dobranoc a potem schodzimy do swoich łóżeczek. Każda bez oporów wybrała sobie sama swoje miejsce i tak już drugą noc grzecznie przesypiają.
Piątek poranek i pierwsze spacery tego dnia super. Wysyłałam film z poranka i wiem, że Panie w Fundacji były szczęśliwe widząc Małą Lily brykającą wśród traw wspólnie z Jessie.
Cały piątek to uwaga i koncentracja na Lily i na Jessie.
Lily nie siusia już w domu. Dziś mamy prawie 3 dzień pobytu i nie było ani siusiu ani kupki w domu.
Piękne jest także to, że Lily chętnie wychodzi na dwór. Wołamy obie dziewczyny do nas. Jessie przybiega a za nią przyklejona do niej Lily. Czasami biegnie jak szaleniec od razu, czasami musimy kilka sekund poczekać ale nie ma oporów. Staje równo obok Jessie, pozwala ubrać sobie obróżkę, zapiąć smycz, obie grzecznie czekają patrząc na drzwi wejściowe. My się ubieramy i wtedy ruszamy. Dziewczyny za nami – naprawdę bez oporów.
Zauważyliśmy, że Lily lęka się trochę… hmmmm... ogrodzenia i furtki. Zdaje się, że może jej to przypominać kojec... klatkę w jakiej była trzymana... Odganiamy złe duchy przeszłości. Już nad tym lęczkiem zapanowaliśmy
My (przewodnicy ) zachowujemy spokój, jesteśmy pewni siebie i wzmacniamy Lily chwaląc (u nas jest to słowo "dobrze") wypowiadane pozytywną, radosną intonacją głosu. Jednocześnie nie zatrzymujemy się, aby lęk narastał, tylko odważnie idziemy dalej. I Lily idzie, po prostu rusza i idzie za nami ufnie. Dajemy jej w ten sposób oparcie. Ona doskonale odbiera nasze nastroje. Jeśli czegoś się boi szuka w nas wsparcia. Dajemy jej wtedy dobre słowo, ciepłym ale pewnym głosem powtarzamy komendę "idziemy" i idziemy i ona po prostu rusza za nami. Każdy jej lęk, czy próbę skulenia, podkulenia ogonka my wzmacniamy swoim zachowaniem, pewnością i spokojem i ona czuje wtedy... acha.. ok... nic się złego nie dzieje, dobra to biegnę dalej... Ignorujemy trochę jej lęki robiąc dalej swoje a ona poznaje wtedy, że nic złego się nie dzieje i oswaja kolejną nieznaną sobie sytuację.
To złota rada od naszego tresera, behawiorysty. Jeśli pies boi się czegoś nie tulimy, nie pocieszamy, bo tak dajemy niestety komunikat, że jakieś niebezpieczeństwo naprawdę się dzieje więc paradoksalnie ugruntowujemy strach. Uwierzcie mi to naprawdę działa.
Tak oduczyliśmy naszą Jessie lęku przed wystrzałem petard w sylwestra. Teraz stosujemy to z Lily i widzimy efekty. Już po 2 dniach jest duża zmiana na plus. Na spacerze dotychczas skuliła się nam ze strachu jeden, dwa razy… To było pierwszego dnia, na spacerze podczas postoju w drodze do naszego domu. Nie podchodząc do niej pewnym głosem powiedziałam Lily "idziemy", ruszyłam w swoim kierunku, delikatnie pociągnęłam smycz i jak tylko ona też ruszyła od razu pochwaliłam i dałam smakołyk. Zbudowałam w niej przekonanie, że nie ma tu nic groźnego więc idę... jest fajnie bo nawet dostałam coś dobrego. Oczywiście ćwiczymy to cały czas bo lęki w tej małej główce są różne. Ale są to lęki przed światem, którego ona się po prostu dopiero uczy. Socjalizuje się z nim.
Zrobiliśmy dziś kilka przełomowych kroków. Mimo, że nie planowaliśmy tego od początku, postanowiliśmy już dziś odbyć pierwsze spotkanie z behewiorystą. Lily radośnie wspólnie z Jessie biegała po szkoleniowym wybiegu. Istne szaleństwo zabaw było. Potem na placu powoli sama, naprawdę sama bez naszych zachęt podchodziła do kolejnych rzeczy, obiektów, zabawek dla psów. Obwąchiwała, oglądała – ona jest po prostu bardzo ciekawa świata. Nie znała go do tej pory. Dlatego wszystko ją peszyło. Otwiera się na ten świat i powoli się go uczy. W oddali na innym placu trenowały owczarki niemieckie swoje zajęcia IPO. Było głośne szczekanie, głośno wykrzykiwane przez pozoranta komendy. Lily się nie bała. Była ostrożna ale ciekawa, przede wszystkim ciekawa. Jessie biegała wszędzie dookoła więc i Lily odważnie poznawała teren. Potem króciutkie poznanie z trenerem. Nie odczuwała żadnego lęku. Podeszła do niego. Przywitała się. Wesoło merdała ogonem. Były pochwały, wzmacniające poklepanie po piersi, nagroda. Przywołana przeze mnie wróciła do mnie i pozwalała się dalej czochrać, bawić, cieszyć z bliskości. Cieszyłam się jak dziecko, nie powstrzymałam łez ale to były łzy szczęścia. Rozumiem już co siedzi w tej małej główce. To nie strach przed światem, tylko lęk przed tym co nieznane. Ciekawość jest silniejsza od lęku dlatego przełamujemy go coraz śmielej. Jestem wręcz oszołomiona radością bo to cudownie, że wspólnie robimy postępy.
Lily traktuje Jessie jak - czasami mam wrażenie – swoją Mamę
Dziś po 2 godzinnych harcach na spacerze, zabawie w wyścigi, obgryzaniem patyczków, obwąchiwaniem wszystkiego dookoła, skokach przez rów, tarzankach w trawie a nawet spotkaniu z sąsiadką - dostojną 11-letnią goldenką Daisy (którą Lily potraktowała od razu jak kumpelkę do zabawy) teraz nasze panny śpią. Jessie zajmuje sobie miejsce po czym Lily dokleja się do niej. Zmieniają pozycję, raz tak, raz tak (my szanowni przewodnicy mamy miejsce na podłodze obok sofy, bo na tej dla nas przestrzeni już brak) a nasze dzidzie okupują kanapę.
Lily zjada pokarm z ręki. Oczywiście bardziej smakuje jej ten w misce Jessie i na odwrót.
Obserwuję, że Lily zjada mniej bo ciągle jeszcze na samym jedzeniu nie chce się skoncentrować. Wciąż bodźców jest dużo ale myślę, że to kwestia czasu. Zmiana otoczenia może u psiaka wywołać mniejszy apetyt - choć smakołyki nie zaliczają się do tych rzeczy. Smakołyki są dobre zawsze i wszędzie w każdej ilości. Zastosowaliśmy więc chytry plan i smakołyki to kulki karmy zamiennie stosowane z prawdziwymi przysmakami. Także na razie wszystko tu w normie.
Lily pięknie załatwia swoje potrzeby na dworze. W domu nawet nie rozkładamy podkładów i myślę, że Ona to odbiera jako sygnał: acha, tu się nie robi. Wychodzi na dwór co 3-4 godziny więc wszystko co potrzeba załatwia na dworze. Pewnie tak już zostanie. To bardzo mądra dziewczynka. Jest bardzo pojętna. Noc przesypia całą także bez niespodzianek.
Oczka zakraplamy 1 x dziennie choć są już piękne, po nocy spojówki też nie produkują wydzieliny więc oczka zdrowieją.
Całujemy Was od nas.
Buziaki od złotych pyszczków z Płocka ślemy i pozdrawiamy.
Z każdą chwilą jest lepiej.
Nie ma nic wspanialszego jak tulić do siebie dwa goldenie futerka.
Dwa goldenki to dwa liżące nas języczki, dwa zamiatające wszystko na swojej drodze ogonki i duuuuużo przytulasów razy dwa. Cudownie.
Jesteśmy szczęśliwi i wierzę, że Lily jest także coraz szczęśliwsza. Wreszcie poznaje otaczający Ją świat i przekonuje się, że jest to fajne miejsce.
A poniżej galeria zdjęć z ostatnich dni naszego goldeniego życia.
_________________ Lily & Jessie
Agnieszka i Konrad
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum