To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Fundacji Warta Goldena
Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.

PSY FUNDACJI - AMAR - 268

goldenek2 - 2014-03-03, 20:10

Jest wyjątkowy :mrgreen:
Calineczka - 2014-03-03, 20:25

Wyjątkowo cudny Lamarek :)
cooli - 2014-03-04, 14:36

goldenek2 napisał/a:
Gosia, on lepszego domu nie znajdzie. Nie oszukujmy się !!! Psiak Was pokochał, a Wy jego :)


Widziałem na własne oczy jak się cieszył na widok Pani Gosi. A jego zadowolenia nie da się opisać słowami (trzeba było to widzieć)

Powiem tyle wspaniały pies choć miałem z nim okazję przebywać tylko kilka godzin.

goldenek2 - 2014-03-04, 14:40

No sami wszyscy widzicie..... nie ma wyjścia, chociaż sama jestem przeciwniczką przekształcania się DT w DS :lol:
Tu wyjścia nie widzę :mysli:

Aga_TRuficzkowa - 2014-03-04, 15:33

cooli napisał/a:
goldenek2 napisał/a:
Gosia, on lepszego domu nie znajdzie. Nie oszukujmy się !!! Psiak Was pokochał, a Wy jego :)


Widziałem na własne oczy jak się cieszył na widok Pani Gosi. A jego zadowolenia nie da się opisać słowami (trzeba było to widzieć)

Powiem tyle wspaniały pies choć miałem z nim okazję przebywać tylko kilka godzin.


Michał, witaj na forum :-)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc w transporcie Amarka, dzięki Tobie mógł on już wrócić do Gosi :-)

Rufiakowa Amcia - 2014-03-04, 16:53

No proszę, dołączam się do powitania Michała i do podziękowań :) Fajnie, że oprócz aktywnego działania na bazarku, jeszcze pomogłeś przewieźć szanowną Amarkową dupencję ;)

A teraz czekam na relację, jak się mają Amarek i Nuka :)

Małgorzata Nuka - 2014-03-05, 23:10

Mamy kłopot z Amarkiem :-( Od kiedy wrócił do nas inaczej się zachowuje nie chce być sam. Ostatnio zostawiliśmy go w domu, bo mieliśmy wyjazd to po powrocie szok. Drzwi, okno, ściana pogryzione :-( Dom wynajmujemy także właściciel niezadowolony. Amar nie może sam zostawać w domu, na podwórku też podobnie dzisiaj przedostał się przez ogrodzenie kalecząc sobie mordkę.
M!S!A - 2014-03-05, 23:20

Gosiu a w jaki sposób pracujesz z Amarem? Ile trwają jego spacery? Pies cierpi na lęk separacyjny, potrzebna jest systematyczna praca z nim aby takie zachowanie wyeliminować.
Małgorzata Nuka - 2014-03-06, 09:47

M!S!A napisał/a:
Gosiu a w jaki sposób pracujesz z Amarem? Ile trwają jego spacery? Pies cierpi na lęk separacyjny, potrzebna jest systematyczna praca z nim aby takie zachowanie wyeliminować.

Spacery ogółem z godzinkę dziennie na więcej nie ma czasu.

M!S!A - 2014-03-06, 14:35

No to Małgosiu nie dziwne ze pies szaleje, skoro nie dostarczacie mu odpowiedniej dawki ruchu. Powtórzę Amar potrzebuje pracy i przede wszystkim spacerów. Ja rozumiem że można pracować ale decydując sie na psa jakim jest golden jednak trzeba mieć na uwadze jego potrzebę ruchu. Bo rozumiem że Wasza Nuka ma taki sam spacer,
Małgorzata Nuka - 2014-03-06, 15:18

Zrobiłam dziś test.
Wyszłam z Amarkiem na długi spacer i puściłam go luzem.
Biegał sobie po polach i jak zauważył, że mnie nie ma to przybiegł do mnie.
Zamknęłam go w pokoju i poszliśmy na dwór odpalić samochód.
Po kilku minutach zauważyłam Amara w oknie wyjącego.

M!S!A - 2014-03-06, 16:12

Małgosiu ale nie oczekuj że po jednym spacerze,zostawisz Amara i zdarzy się cud i będzie potrafił zostawać. Praca, praca, praca. Codziennie małymi krokami, po kilka minut psa zostawiasz i nagrody a może jakaś kostka do gryzienia. Na pewno Martyna pomoże Ci w tym temacie
Małgorzata Nuka - 2014-03-06, 16:22

M!S!A napisał/a:
No to Małgosiu nie dziwne ze pies szaleje, skoro nie dostarczacie mu odpowiedniej dawki ruchu. Powtórzę Amar potrzebuje pracy i przede wszystkim spacerów. Ja rozumiem że można pracować ale decydując sie na psa jakim jest golden jednak trzeba mieć na uwadze jego potrzebę ruchu. Bo rozumiem że Wasza Nuka ma taki sam spacer,

Moim zdaniem i nie tylko to nie chodzi o ruch wtedy też było ze spacerami tak samo i był spokojny. Słyszy jak gdzieś jedziemy to właśnie wtedy szaleje. Jakby bał się, że go zostawimy. Co do Nuki to spacerków ma wystarczająco jest spokojna i posłuszna. Czasu więcej nie wygospodarujemy codziennie mąż pracuje później rehabilitacja itp.

Rufiakowa Amcia - 2014-03-06, 16:44

Małgorzata Nuka napisał/a:
wtedy też było ze spacerami tak samo i był spokojny.


Najprawdopodobniej ma to związek ze stresem przeprowadzek ostatnich dni. Amar poczuł się u Was bezpiecznie i na pewno bardzo przeżył rozstanie. Zatem, jeśli wcześniej spacery były podobne, a jednak nastąpiła zmiana, to chociaż na tych spacerach postaraj się go zmęczyć. Nie tylko fizycznie, bieganiem, ale zabawami, które zmęczą go intelektualnie. Do tego- koniecznie- kilkunastominutowe "sesje" pracy w domu- z wychodzeniem na chwilę, wracaniem, wychodzeniem na dłuższą chwilę itd... Takie krótkie sesje, kiedy jesteś w domu, nie powinny Ci kolidować z pracą, czy rehabilitacją męża, a mogą bardzo pomóc zarówno Amarkowi, jak i Wam, jego człowiekom :)

Magda i Nika - 2014-03-06, 21:07

Wg mnie spacery w takiej ilosci sa ok, to juz starszy psiak, nie potrzebuje tyle ruchu co mlodziak - godzina dziennie + dluzsze spacery w weekendy albo w wolnych chwilach to wg mnie wystarczajaca ilosc. Poza tym, przed proba przeprowadzki mial taka sama ilosc spacerow, a zachowanie zupelnie inne. Wine zwalalabym wlasnie na te podroze - kiedy juz zaczynal sie czuc u was fajnie i bezpiecznie, cos takiego go spotkalo. To nie jest psiak dobrze socjalizowany od szczeniaka i mial bardzo przykre zycie, a przynajmniej te 5 lat o ktorych wiemy. Logiczne jest ze chce byc jak najblizej was, bo w koncu spotkalo go cos dobrego i nie chce pozwolic zeby to lepsze, spokojniejsze zycie mu ucieklo. Mysle, ze tu przede wszystkim potrzebny jest czas.... i duzo żucia! Bardzo duzo, powiedzialabym ze 1-2h dziennie na poczatkowym etapie, żucie, jedzenie obniza poziom stresu u psa, taki godzinny gryzak zmeczy go o wiele bardziej niz intensywny spacer, a w przeciwienstwie do tego drugiego wyciszy go tez psychicznie i podejrzewam, ze bedzie spokojniejszy. Dawajcie mu kostki prasowane, jezeli mu nie szkodza - to te naturalne tez, nawet plastikowe butelki z jakimis smakolykami w srodku (wielu psiarzy je chwali, ja do czasu tez - az Nika zaczela probowac zjadac tez plastikowe zgryzione czesci - wiec tu bylabym ostrozna), generalnie tyle gryzienia i zucia ile potrzebuje... + oczywiscie trening zostawania samemu w domu, niestety zaczynany od zera...

Trening zostawania w domu takze zacznij od momentu kiedy Amar jest zajety czyms pysznym. Wtedy wychodzisz na moment, od razu wracasz, nagradzasz slowna pochwala jezeli zostalas po prostu olana :) a pies nadal zajmuje się czyms fajnym. W ten sposob buduje się skojarzenie jedzenie = przyjemnosc, spokoj = pani nieobecna = ale jem sobie tutaj dobra kostke, wiec czym sie mam przejmowac, skoro wroci :)

goldenek2 - 2014-03-06, 22:12

Bardzo rozsądna wypowiedź... Gosiu, Amarkowi potrzeba jak pisze Magda, czasu.
Calineczka - 2014-03-06, 22:16

Moim zdaniem to dokładnie wina tych podroży w nowym domu się nie udało i pies stracił poczucie bezpieczeństwa i teraz boi się zostać sam bo myśli, ze go zostawicie. Szkoda, ze te podróże tyle szkody narobiły :-(
Spajkowa Ewa - 2014-03-06, 23:22

do tego wszystkiego co napisala Magda dodalabym, ze niektorym psom latwiej jest zniesc samotnosc, jak zostawi im sie wlaczone radio lub puszcza nagranie swoich rozmow.

Misiu, moim zdaniem trzymanie sie sztywno zasady minimum 2 godzin ruchu dla goldena nie dziala. Kazdy przypadek trzeba rozpatrywac jednostkowo. Jak nas nawiedzil orkan, to przez 3 dni Spajo wychodzil na max 15 minut, jeden spacer (siku, kupa i do domu). Nie okazywal symptomow "niewybieganego" psa. Jego poprzednik mial takie ADHD, ze 4- godzinny spacer wciagal nosem i po 10 minutach odpoczynku, byl gotowy na wiecej.

M!S!A - 2014-03-07, 01:25

Ja wiem ze to starszy pies ale nie każdy starszy pies jest schorowany i bez kondycji. Amar jest żywiołowym psem stąd moje zdanie na temat spacerów. Uważam ze skoro ma energię to musi mieć jej ujście. Stres stresem, oczywiście, ale praca z psem tez jest potrzebna bo przed przeprowadzkami Amar rownież miał problem z zostawaniem samemu.
Grażyna i Bari - 2014-03-07, 19:32

Wrócę do tego co napisała Ewa Spajkowa. Pies psu nierówny. Nie każdy golden to pies, który potrzebuje długich i częstych spacerów, nie każdy lubi kanapy i nie każdy uwielbia błotko. Są i takie, które mniej lub więcej odbiegają od „wzorca rasy” i nie ma co je na siłę uszczęśliwiać tym co wydaje się nam, że „mama w genach dała” i co chcemy by w „genach miały”. Choć my ludzie należymy do gatunku homo sapiens – nie wszyscy przecież „sapiens” jesteśmy i wielu z nas nie ma np. potrzeby życia w stadzie, nie zabiega o zdobywanie pożywienia, nie jest Korzeniowskim, czy Justyną, ani nie ma cech, które wydawać by się miało „sapiens” powinni mieć… Z psami podobnie. Mój Barutek woli siedząc na brzegu stawu obserwować pływające łabędzie i kaczki, niż za nimi popłynąć, łapki ubrudzone błotem są tak be, że gdyby umiał to prosiłby mnie na spacerze, by mu je wytrzeć. Nie wskakuje na kanapy, woli swoje łóżeczko niż wielkie przestronne nasze łoże małżeńskie, ciszę i spokój przedkłada nad harmider i zabawę… A spacery nie mogą być dłuższe niż godzina i 15 min. Po tym czasie jest ewidentnie zmęczony i po prostu kładzie się na drodze. Zachęcany idzie dalej, ale widać, że bez przyjemności, tylko dlatego, że kazali… I nie ma na to żadnego sposobu, ani rady. Na spacerach nie chce się nadmiernie bawić, on na spacerach pracuje, węszy, niucha, obserwuje. Woli np. zamiast biec za patykiem wypatrywać wiewiórkę na drzewie lub też w ogrodzie godzinami przesiadywać przy norce jeża w oczekiwaniu na to aż on w końcu wyjdzie. I bezruch Barutka jest wtedy kompletny ! Czy mam go, tego mojego kochanego melancholika na siłę przestawiać i modyfikować mu jego usposobienie, tylko dlatego, że goldeny mają inaczej? Chyba nie o to nam chodzi. Moim zadaniem jest takie dopasowanie się do niego z jednoczesną próbą przyuczenia go do naszego trybu życia, by WSZYSTKIM nam ( i psom i ludziom) było z sobą dobrze. Nasze „warciane” psy są psami po przejściach. Wszystkie, w mniejszym lub większym stopniu niosą ze sobą swoje nawyki, strachy, bóle… Naszym zadaniem jest ratować te psy, uszczęśliwiać je, leczyć ich chore często ciałka, ale i jeszcze częściej dusze. Amarkowi, temu biednemu stworzeniu, który życie swe pędził na krowim łańcuchu potrzebna jest bliskość i miłość człowieka, jego dotyk, pełna miseczka. Nad tym Gosia powinna pracować, ale kiedy czyta się jej posty to mam przekonanie, że Ona jest pełna tej „Amarkowej” miłości i z pewnością da sobie radę. Sądząc po zdjęciach życie jej chyba ze względu na zdrowotne sprawy nie rozpieszcza, a rehabilitacja NIE MOŻE być odłożona na potem, bo trzeba wyjść na spacer z psem. Tego nikt nie powinien od Niej oczekiwać. Myślę, że Amarkowe życie dzięki Gosi odmieniło się tak diametralnie, że może odpuśćmy i Jej i jemu te długie spacery. Niech on po prostu ma Ją blisko siebie, niech czuje Jej miłość i troskę i niech nabierze pewności, że Ona nigdy nie odda go już na żaden łańcuch. Czy jemu to nie wystarczy ??? I myślę zatem, że nasza, tzn. Wasza, Was, które się na tym znacie pomoc Gosi i Amarkowi powinna sprowadzać się do tych cennych uwag Misi, które uczą Ją, jak jeszcze bardziej ma przekonywać Amarka, że Ona nie odejdzie, że zawsze go będzie kochać i że on już nigdy nie będzie stał głodny przy pustej misce na krowim łańcuchu… I niekoniecznie musi go o tym przekonywać na długich, męczących spacerach, jeśli po prostu nie ma na nie czasu… To by było na tyle moich uwag, mam nadzieję, że nikogo nimi nie uraziłam…
Rufiakowa Amcia - 2014-03-07, 21:12

Pani Grażynko, tu właśnie chodzi o to, że nikt z nas nie oczekuje, by odłożyć rehabilitację "na potem", rzucić wszystko i spacerować z Amarem. I nie chodzi o to, by na siłę każdego psa prowadzać na długie spacery, czy tego potrzebuje, czy nie. Gosia zgłosiła problem, a my, przeczuwając jaka najprawdopodobniej jest jego przyczyna, staramy się doradzić, jak można go rozwiązać. Amar jest psem żywiołowym i "wytęsknionym" zarazem. Potrzebuje bliskości i czułości, ale też możliwości wyładowania nadmiaru energii, która wychodzi z niego wówczas, gdy obawia się porzucenia. Skoro Gosia z mężem muszą poświęcić czas na sprawy istotne dla ich zdrowia, co przecież nie ulega dyskusji, to w pozostałym czasie muszą skupić się na "rozpracowaniu" Amara. Lęk separacyjny nie przechodzi sam z siebie, wymaga aktywnej pracy (i naprawdę nie chodzi o wzięcie wolnego i trenowanie godzinami, tylko o kwadrans ćwiczeń w wolnym, dogodnym dla wszystkich, czasie).
Romantycznie byłoby wierzyć, że sama miłość "uleczy" Amara. Ale obawiam się, że to mało prawdopodobne ;)

Spajkowa Ewa - 2014-03-07, 21:59

Czy ja wiem, czy malo prawdopodobne... Jak sie Amar ustabilizuje i zapomni o swoich wojazach, to moze stres tez opadnie.

Oczywiscie nie neguje absolutnie potrzeby pracy z psiakiem, ale mysle tez, ze czas bedzie tu dzialal na korzysc.

Grażyna i Bari - 2014-03-07, 23:12

Bo to zawsze jest tak, Amelko, że wątpliwości rodzą się "skuli tego", że do końca nie mamy jasności sytuacji. Nie wiemy, dlaczego Amarek wybył z "domu rodzinnego" i co było powodem, że doń wrócił? Co wyczynia to małe "bydle", a czego nie robi Gosia? Przeciętny "czytacz" forum nie do końca jest zorientowany w zaistniałej sytuacji... Może by tak wyoślić o co to tak naprawdę biega... :roll:
Martyna i Boski - 2014-03-08, 18:23

OK, więc postaram się wam tu sprawę jaśniej przedstawić. Psa zabraliśmy od Gosi, bo Gosia poinformowała nas, że źle się zachowuje w domu, piszczy, niszczy, zaczepia Nukę (która wtedy miała cieczkę) i mieliśmy go jak najszybciej zabrać. Znalazł się dom w Krakowie, ale psiak podobno pokazywał zęby suczce pani Agaty. Pomijam, że trasa od Konina do Krakowa, to kawał drogi i sama uczestniczyłam w przejeździe Amara, nie była to najłatwiejsza droga. Potem Gosia zgodziła się zabrać Amara z powrotem.

Niestety problem nadal nie jest rozwiązany, bo zachowanie Amara nie poprawiło się. Gdy zostaje w domu sam szaleje i niszczy różne przedmioty, okna i ubrania...

Gdy zabrałam Brutusa ze schroniska, robił dokładnie to samo, zjadł mi troje drzwi + okno balkonowe, domofon, wyciągnął kable z pod podłogi... itd... Było znacznie gorzej. I możecie mi nie wierzyć, ale po pierwszej demolce powiedziałam, że chce go oddać JUŻ. A potem.... stwierdziłam, że się nie poddam i wyprowadzę go na prosto. Najpierw przez CAŁĄ niedzielę łaziliśmy po górach, przeszliśmy kawał drogi w Beskidach, wróciłam do domu, byłam padnięta. Jednak zaczęliśmy bardzo systematyczny trening, który po tygodniu wyprowadził tak psa, że gdy trafił do Moniki to nie było z nim żadnych problemów.

I podobnie jest z Amarem, tu nie chodzi o to ile lat ma pies, po jakich jest przejściach itd... tu trzeba zacząć działać. Spacer godzinny dla takiego psiaka to zdecydowanie za mało! Żeby psiaka wyprowadzić z lęku separacyjnego musi być tak zmęczony, żeby nie miał siły myśleć o niszczeniu. Wtedy wychodzimy z domu na 5 minut, słuchamy jak się psiak zachowuje. Gdy leży i jest cicho, wracamy i nagradzamy psiaka smaczkiem. I potem znowu to samo... potem po 10 minut, potem 20 min. itd... Inaczej tego treningu nie da się wykonać, bo nagradzamy tylko leżącego, zmęczonego psa.

Dopiero w momencie gdy pies odzyska równowagę psychiczną możemy odpuścić i zmniejszyć spacery. Aktualnie Amar nie czuje się bezpiecznie, jest zaniepokojony, zbyt wiele ostatnio przeszedł.
I absolutnie miłością, żadnego psa nawet człowieka! na prostą nie wyprowadzimy jeżeli nie ma postawionych jasnych zasad!

Dzisiaj Amar uciekł z za ogrodzenia i zagryzł psa.

Aktualnie najlepsza by była praca z psem, ale na to trzeba czasu i wytrwałości.

Joanna_i_Wojtek - 2014-03-08, 19:02

A propos lęku separacyjnego. U nas zadziałała doskonale metoda odczulania:
pies leży, ja siedzę przy biurku, wstaję, ubieram buty, pies jest podniecony, a ja wracam (w butach do biurka), pies po chwili konsternacji wraca na legowisko. Po kilku minutach idę i ściągam buty, wracam do biurka, po kilku minutach znów idę założyć buty. Kilkanaście - kilkadziesiąt takich powtórzeń i pies przestaje reagować na zakładanie butów i po prostu leży na legowisku. Potem to samo z kurtką.

Jak się odczuli na sygnały związane z wychodzeniem z domu, to wychodzę na chwilę za drzwi i od razu wracam. Po utrwaleniu każdego z kroków przeciągam granicę coraz dalej.

Wiecie doskonale, do jakiego stresu Badi był w stanie doprowadzić Wendzię swoimi niszczycielskimi zapędami. Teraz problemu praktycznie nie ma, chyba że wychodzimy na długo z domu czasami i wybitnie mu się nudzi, ale to są sporadyczne sytuacje, a i tak wtedy po prostu bierze sobie na przykład moje spodnie od piżamy (moja wina, że nie sprzątnęłam) i na nich śpi.

Wytrwałości życzymy! Wszystkiego da się nauczyć :-) A oczywiście nie neguję kwestii, że pies musi mieć odpowiednią ilość ruchu, jednak odczulanie go z tym nie koliduje.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group