Wysłany: 2013-05-17, 18:17 PIORUN ma już dom w Ostrowie Wlk. - 183
Dziś pod skrzydła fundacji trafił prawie 3-letni goldziak o imieniu Piorun. Psiak trafił do nas z interwencji zabrzańskiego TOZ i jedzie do Poznania do Anetki na DT.
Piorun przeszedł już zabieg kastracji, miał też ropniaka na głowie ale też juz jest po jego usunięciu. Czeka go jeszcze rekonwalescencja.
Więcej napisze Aneta jak dotrze do domku.
POST ROZLICZENIOWY
Wpłaty na konto:
13.06.2013
Sabina B. 10 zł
Joanna L. 20 zł
Agata Sz. 20 zł
Paweł F. 35 zł
Aleksandra P. 20 zł
Robert K. 20 zł
Grażyna Ż. 150 zł
BOS-TUR BIURO 400 zł
Zuzanna W. 30 zł
Magdalena Sz. 30 zł 19.06.2013
Darowizny rzeczowe:
Wydatki:
125,52 zł karma 17.05.2013
395,00 leczenie i szczepienia 17.06.2013
_________________ Pozdrawiam Ewa, Cindy i Marley
p/s podaruj nam swój 1%, KRS 0000395734
Miałem okazję poznać dziś Pioruna, gdy zabierałem go z kliniki i wiozłem część drogi. I wierzcie mi, że to naprawdę wspaniały pies zapatrzony w człowieka choć na pewno był wystraszony i niepewny. Największą troską tymczasu z pewnością będzie troska o ogromną ranę pooperacyjną na głowie i nauczenie go jak być prawdziwym goldenem a nie psem podwórkowym jak dotąd. Wierzę, że się uda i życzę mu powodzenia na nowej drodze życia.
Piorunek powoli przyzwyczaja się do nowego miejsca. Byliśmy na krótkim spacerku, wypił trochę wody, próbował nawet prosić o jedzenie podnosząc jedną łapkę, ale dzisiaj niestety musi troszkę jeszcze pogłodować. Rana na głowie mi się nie podoba, nie wiem czy w jednym miejscu szwy się troszkę nie rozeszły, jutro rano idę do weterynarza i będę wszystko wiedziała. Jak na razie widać, że psiak jest jeszcze zestresowany, nie może znaleźć sobie miejsca, ale myślę, że jakoś uda nam się spokojnie przetrwać tą pierwszą wspólną noc. Pozdrawiamy i jutro damy znać, co powiedział wet.
Szczęście, że już jest na miejscu biedaczysko. Oby wypoczął, a od jutra wszystko będzie dla niego łatwiejsze. I tak z minuty na minutę będzie coraz bliżej szczęśliwego życia. Trzymam kciuki za ciebie, chłopaku!
_________________ “The happiest people don’t have the best of everything, they just make the best of everything they have.”
"Piorun w Poznaniu-noc pierwsza" - jak tylko wczoraj położyłam się do łóżka Piorun był tam za mną. Myślałam, że zejdzie po chwili, tak jak robił to Charlie, ale Piorunowi nawet się nie śniło żeby stamtąd schodzić Nie da się nie zauważyć, że wcześniej pilnował podwórza, jak tylko usłyszał jakikolwiek szelest to zrywał się i zaczynał szczekać. Z kulturą u niego też średnio, bo za każdym razem jak mu mówiłam, że ma się posunąć, bo zajmuje całe łóżko a ja jestem wciśnięta w ścianę to jakoś nie był skory do dyskusji na ten temat nie mówiąc już o tym żeby się posunął O 4 poszliśmy sobie na krótki spacerek, faktycznie zdarza mu się ciągnąć, ale tylko czasem, na ogół idzie ładnie, tylko jak zobaczy jakiś ciekawy obiekt to wtedy się do niego wyrywa. Przyznam szczerze, że myślałam, że ten problem z chodzeniem na smyczy będzie większy. Teraz jest już po śniadanku, ciągle siedzi przede mną i wymachuje łapką, mając nadzieję, że się zlituję i dam mu więcej jedzenia, ale ja na szczęście jestem nieugięta za chwilę idziemy do weta i po powrocie zdamy kolejne relacje.
Wiek: 61 Dołączyła: 18 Wrz 2010 Posty: 24932 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-05-18, 08:28
Bardzo bardzo dziękujemy wszystkim, którzy pomogli w przewiezieniu Pioruna z Zabrza do Poznania. Gdyby nie Wasze dobre serca, Piorunowi nadal nie bylibyśmy w stanie pomóc.
Czekamy również na wieści po wizycie u weta i na jakiekolwiek zdjęcie Pioruna.
_________________ Pozdrawiam,
Warna z Sarą i Lesią
[*]Beza 2002 - 2011, Saba 2007-2015, Nero 2005-2017, Dala 2007-2022, Pypeć 2010-2024
Dzwoniła do mnie Aneta, są już po wizycie.
Ranka po kastracji jest ładna, trochę opuchnięte ale to normalne w tym czasie. Trochę gorzej jest z raną na głowie bo tam wdało się zakażenie i zmieniono antybiotyk na silniejszy i trzeba mu tą rankę przemywać.. szwy się znów trochę rozeszły ale nie da się nic zrobić póki nie wyleczą stanu zapalnego..
Poza tym to fajny psiak, wesolutki, ma apetyt więc mam nadzieję że będzie dobrze..
Piorunku, jesteś młody więc szybciutko dochodź nam do zdrowia i pokaż jak to jest jak się coś goi jak na psie
Ja przy okazji tez bardzo ale to bardzo chciałam podziękować wszystkim zaangażowanym w przewóz psiaka.. zważywszy na wszystkie zmiany i kłody rzucane pod nogi bez Was faktycznie by się to nie udało Przemku, Marzenko z Szymonem i Anetko.. jesteście wielcy Bardzo dużo też pomogła pani Aneta z zabrzańskiego TOZ.. też wielkie podziękowania
_________________ Pozdrawiam Ewa, Cindy i Marley
p/s podaruj nam swój 1%, KRS 0000395734
Kolejny dzień i kolejna noc Piorunka w Poznaniu za nami. Co u weta wczoraj napisała już Ewa więc wszystko wiadomo. Jak na razie wszystko jest ok, oprócz tego, że psiak rozwalił już 3 kołnierz, jakimś cudem musi wytrzymać do jutra w ostatnim całym posklejanym taśmą. Dzisiaj rano próbowałam mu przemyć tą ranę na głowie, mogłabym porównać to do rodeo, myślę, że przez pół godziny schudłam jakieś 2kg Już wiem skąd to imię Piorun Rzucał się niesamowicie, nie pozwolił nawet dotknąć, targał mnie ze sobą po całym mieszkaniu, ale ostatecznie jakoś mi się udało go ujarzmić Mimo ogromnej irytacji, że coś tam próbuję mu robić, nawet przez chwilę nie zawarczał, ani nie próbował mnie ugryźć więc z tym na szczęście nie miałam problemu, aczkolwiek dla świętego spokoju w połowie moich męczarni założyłam mu kaganiec, bo wiem, jakie to dla niego stresujące, a wiadomo, że w takich sytuacjach psy różnie reagują. W każdym razie, teraz już oboje odetchnęliśmy z ulgą, że "operacja" zakończona i Piorun się relaksuje wczoraj udało mi się zrobić kilka zdjęć, co prawda jakość ich nie powala, ale przynajmniej będziecie mogli go zobaczyć
Zdecydowanie:D jak zwiewał przede mną w trakcie oczyszczenia rany, to też próbował się uchronić na łóżku. Na szczęście w nocy już spał na podłodze, na łóżku tylko chwilę, dlatego dzisiaj już mogłam się wyspać
Niestety na razie nie jestem w stanie podjąć się zdjęcia mu kołnierza na dłużej niż kilka sekund, od razu próbuje sobie drapać ranę, a każde muśnięcie łapą będzie powodowało jeszcze większe rozejście się szwów. Będzie trzeba jeszcze trochę na to poczekać.
Bardzo się cieszę, że wieści nie są najgorsze, a psiak się aklimatyzuje. Gdy go zobaczyłem po ostatniej operacji, to wyglądał naprawdę kiepsko. Ale pewnie swoje zrobił też stres związany ze zmianą miejsca i trafieniem na noc do kliniki weterynaryjnej. Jestem pewien, że teraz będzie odzyskiwał zdrowie i pewność siebie pod tak troskliwym okiem Anety. Wielkie dzięki, że postanowiłaś mu pomóc i poświęcić swój czas
I jestem przekonany, że on to jakoś na psi sposób rozumie, że mu pomagamy, a nie robimy krzywdę. Powiem wam, że jak go zabierałem z kliniki w podróż, to we dwie osoby bardzo musieliśmy go namawiać i pomagać wejść do samochodu. Był przerażony. Ale gdy po godzinie podróży przechodził do samochodu Szymona, to wsiadł praktycznie zupełnie sam po trzykrotnym zachęceniu i nawet bez smaczków, bo wtedy nie mógł jeszcze nic jeść.
No właśnie co do tych innych psiaków to troszkę się wczoraj zaniepokoiłam. Piorun poznał Lonię (labradorkę mieszkającą z nami) w sobotę, obwąchały się, wszystko było ok, później też kilka razy w ciągu dnia miały styczność ze sobą i Piorun nie reagował na nią negatywnie, natomiast wczoraj jak Lonia weszła do mojego pokoju to Piorun zaczął na nią warczeć i próbował się rzucić, na szczęście złapałam go za obrożę. Myślę, że to jeszcze cały czas stres wywołuje u niego te wszystkie reakcje, mój pokój jest dla niego takim azylem, a tu nagle jakaś dziewczyna wchodzi sobie bez pozwolenia. Mam nadzieję, że jak Piorun troszkę wydobrzeje to będę mogła ich jakoś ogarnąć żeby się przynajmniej tolerowali. A tak na dobry początek dnia, Piorun uśmiecha się do wszystkich
Też tak sobie pomyślałem, że reakcja Pioruna wynika w jakimś sensie z "zazdrości" o nową pańcię w sytuacji zagubienia i ciężkich przejść. Oby tylko nie przerodziło się to w "obronę zasobów". Zachowaj więc Anetko czujność, i życzę samych radosnych chwil i dobrego dogadywania się
na spokojnie.. teraz Piorunek jeszcze nie wie co do końca jest ok a co nie.. zacznijcie na pewno od wspólnych spacerów gdzie psiaki poznają się lepiej na neutralnym gruncie, bo jak na razie to dokładne tak jak piszesz, twój pokój to jego azyl ewidentnie potrzebuje jeszcze spokoju, może czuje się nieswojo bo jednak przeszedł parę zabiegów ostatnio i to też trzeba uszanować
widzę ze kołnierz jeszcze żyje.. z pomocą taśmy ale żyje A jak tam rana na głowie?
_________________ Pozdrawiam Ewa, Cindy i Marley
p/s podaruj nam swój 1%, KRS 0000395734
Dzisiaj wezwałam posiłki do wyczyszczenia rany, niestety sama nie byłam w stanie do końca sobie poradzić ze wszystkim, dlatego poprosiłam o pomoc koleżankę z pracy, która od kilku lat hoduje psy i wie, co i jak. Przemyłyśmy ranę po drenie i pozbyłyśmy się ropy, która się tam zbierała. Oczyściłyśmy ranę z wierzchu od strupków, przemyłyśmy wodą utlenioną i rywanolem, tak jak kazał weterynarz. Dalej nie wygląda ona zbyt pięknie, ale wydaje mi się, że są postępy. Kupiłam mu dzisiaj Fypryst na pchły i kleszcze, co prawda musiałam go gonić po całym mieszkaniu, bo myślał, że znowu będę mu grzebała na głowie, ale jakoś udało mi się go zakropić, teraz już nie straszne nam żadne kleszcze Piorun z każdą godziną ma coraz więcej energii, dzisiaj zainteresował się zabawką i ciągle z nią chodzi aż czuję się zazdrosna Na spacerach ciągle próbuje kogoś zaczepić, uwielbia ludzi, niestety większość boi się go zwg. na kołnierz, ale jeszcze trochę i wszyscy będą chcieli go pomiziać Kołnierze dzisiaj posklejałam taśmą izolacyjną żółto- czarną, więc Piorun wygląda trochę jak pies radioaktywny, ale ważne, że jakoś się jeszcze na nim trzymają
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum