Też bym chętnie poczytała, jak tam minęły wam wakacje? Czy Ponguś wynosił swoje legowisko na trawkę i zażywał kąpieli słonecznych? Dajcie znać, ten futrzak wielu z nas chwycił za serce
_________________ “The happiest people don’t have the best of everything, they just make the best of everything they have.”
U nas bez większych zmian, ze stawami dobrze nie jest, ale gorzej też nie, a biorąc pod uwagę, że jest już z nami niemal rok, to brak pogorszenia też jest sukcesem. Kulawizny na szczęście nie widać, ale podniesienie, szczególnie pod wieczór po jakimś dłuższym spacerze, zajmuje chłopakowi czasami po 15-20 sekund. Ale codziennie dostaje miskę galaretki z kurzych łapek, co najmniej 2-3 razy w tygodniu pływa, no i trzymamy cały czas linię.
Wakacje minęły nam leniwie, za upałami to kruszyna nie przepada. Gdy było gorąco, po wyjściu 10 metrów za furtkę i szybkim załatwieniu swoich sprawunków, chwytał zębami za smycz i prowadził nas z powrotem do domu. Na dłuższy spacer można go było wyciągnąć dopiero wieczorem.
Ogólnie jest cudny i rozczulający, wesoły, kochany, całkowicie bezproblemowy, bardzo nas pilnuje, szczególnie poza domem, no i jest super podróżnikiem. Uwielbia jeździć z nami wszędzie, wyczuwa doskonale, kiedy się wszyscy zbieramy, i waruje pod bagażnikiem, żeby o nim przypadkiem "nie zapomnieć".
W domu ciągle nas zaczepia i ciągnie na ogród do zabawy, a codziennie wieczorem trzeba zbierać po całym ogrodzie porozrzucane buty, bo to jego ulubiony rekwizyt. I jeszcze jabłka i ulęgałki, które znosi namiętnie z każdego spaceru.
Dobrze nam wszystkim razem, nawet koty zaczęły się już o niego ocierać, a on to znosi bez mrugnięcia oka
Dziś niestety nie mam dobrych wiadomości. Pongo zaczął niedawno mocno utykać, nie chciał wychodzić na spacery, zawracał zaraz za furtką. Myśleliśmy, że to ze względu na pogorszenie stanu stawów, ale niestety rzeczywistość okazała się znacznie gorsza. Na tylnym śródstopiu zrobiła mu się na kości duża narośl, wstępna diagnoza po zdjęciu RTG brzmiała „najprawdopodobniej nowotwór”. Na następny dzień miał już zrobioną biopsję. Badanie histopatologiczne nie wykazało wprawdzie zmian nowotworowych, lecz lekarz nie tryska raczej optymizmem. Twierdzi, że wyniki bywają czasami błędne, a dwa palce są w tak koszmarnym stanie (rozpulchniona kość miękka jak gąbka), że aż trudno uwierzyć, że nic tam się nie dzieje.
Tak więc przed nami amputacja, na szczęście tylko dwóch palców, bo pierwotnie przygotowywano nas na wysoką amputację całej łapy. Pondziak powinien poradzić sobie bez nich bez problemu, byle nie działo się nic więcej.
Zatem na dzisiaj rokowania w sumie nie najgorsze, trzymajcie wszystkie kciuki i łapy za naszego chłopaka, będę donosić na bieżąco, co u nas dalej.
Wiek: 60 Dołączyła: 18 Wrz 2010 Posty: 24669 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-26, 19:51
Rzeczywiście wieści dość niepokojące, ale mam nadzieję, że amputacja obu palców poprawi jego możliwość chodzenia i że generalnie uspokoi to sytuację. Kiedy zabieg?
_________________ Pozdrawiam,
Warna z Sarą i Lesią
[*]Beza 2002 - 2011, Saba 2007-2015, Nero 2005-2017, Dala 2007-2022, Pypeć 2010-2024
Magda1ena
Dołączyła: 07 Kwi 2014 Posty: 5 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-28, 18:32
Bardzo niedobrze. Łapki i tak chore były a teraz jeszcze coś się musiało przypałętać. Proszę pisać jak u niego, jak przeszedł zabieg no i czy mu to pomogło. Ciekawa jestem też jak przeżył sylwestra? Będę wdzięczna za informacje.
My już po zabiegu, był w piątek wieczorem, Pondzio stracił 2 palec i 2 kość śródstopia. Niestety wet nadal twierdzi, że to wygląda na nowotwór, więc wysłali próbkę do badania tym razem do Niemiec.
Teraz znów ciężkie dni oczekiwania na wyniki, od nich będzie zależała dalsza terapia.
Doba po zabiegu była trudna, ale dziś już Pondziu śmiga aż miło, trzeba go wręcz mitygować na spacerach, bo go energia rozpiera od braku ruchu (możemy wychodzić tylko „ na siku”, żeby nie obciążać łapy). Wydaje mi się, że gdy rana się zagoi, nie będzie śladu, że coś z łapą nie tak.
Odezwę się jutro wieczorem, bo jedziemy do kontroli i zmiany opatrunku.
PS. Dziś Pondziu rozwalił mnie rano, gdy przed spacerem zamiast zwyczajowo smyczy lub buta, przyniósł w zębach swoją brezentową skarpetę (na spacery, do ochrony opatrunku przed zmoczeniem).
Ojoj, ja też dopiero zajrzałam i co widzę No ale mam nadzieję, że jednak pierwszy wynik nie wziął się znikąd i że jednak drugi potwierdzi, że nie jest najgorzej. Pongusiu, kiziam twoją słodką mordkę i trzymam kciuki za ciebie!
_________________ “The happiest people don’t have the best of everything, they just make the best of everything they have.”
jejku Napisz Asiu jakie jest rokowanie ? Tak smutna wiadomość, Ponguś był u nas krótko, ale pozostawił wspaniały ślad w sercu, jest cudowny Trzymajcie się kochani i uściskajcie go od nas
Nie pozostawiono nam żadnych złudzeń, ten rodzaj nowotworu nie daje najmniejszych szans na wyleczenie, pozostało nam kilka miesięcy życia. Nie potrafię o tym myśleć
Dalej są dwie drogi: opieka paliatywna, która jednak bardzo szybko nie będzie w stanie zniwelować bólu, albo wysoka amputacja, która wprawdzie i tak przedłuży życie tylko o kilka miesięcy (może maks. do roku), lecz wyeliminuje źródło bólu i paradoksalnie bardzo podniesie komfort reszty życia. Można rozważyć również chemioterapię, ale to moim zdaniem mija się z celem.
W poniedziałek rano ostateczna rozmowa z lekarzem, cały dzień biję się z myślami, co będzie najlepsze dla Pondzia, ale podjęliśmy już praktycznie decyzję o amputacji. Dziś minęły dwa tygodnie od zabiegu, a już zaczyna znowu kuleć.
Co o tym sądzicie? To strasznie trudne...
Asiu popieram Cię w decyzji o amputacji, dla psa kilka miesięcy to bardzo długo, a bez jednej łapki da sobie radę. Trzymajcie się, strasznie mi przykro, że Ponga, po znalezieniu swojego wymarzonego miejsca na ziemi, spotkał tak straszny los
Dalej są dwie drogi: opieka paliatywna, która jednak bardzo szybko nie będzie w stanie zniwelować bólu, albo wysoka amputacja, która wprawdzie i tak przedłuży życie tylko o kilka miesięcy (może maks. do roku), lecz wyeliminuje źródło bólu i paradoksalnie bardzo podniesie komfort reszty życia. Można rozważyć również chemioterapię, ale to moim zdaniem mija się z celem.
Asiu, jak doktor tłumaczy konieczność amputacji całej łapy, czy podczas tego zabiegu usunięto tylko część zmiany nowotworowej ? Ten rodzaj nowotworu daje przerzuty do płuc. Jeśli doktor uważa, że zajęta jest większa część łapy, to zanim zdecydujesz się na jej amputację zrób rtg klatki piersiowej, żeby sprawdzić czy płuca są czyste.
W przypadku kostniakomięsaka łącznie z amputacją stosuje się, zawsze, chemioterapię.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum