Zeldzia chodzi za Wami po domu, je szybko i nerwowo, potrafi Was oszczekać lub kogoś za ogrodzeniem = nadal czuje się niepewnie. Uszy położone po sobie, częste oblizywanie się to oznaka stresu. Przeczytajcie proszę "Sygnały uspokajające" Turid Rugaas. Za jakiś czas przestanie za Wami chodzić krok w krok po domu. To będzie oznaczać, że potrafi odpoczywać w miejscu-domu, które stało się dla niej totalnie bezpieczne.
Radziłam, aby nikt się koło niej nie kręcił, gdy jest pora posiłku. Ona musi zjeść w spokoju, w innym wypadku będzie jadła zbyt szybko i nerwowo lub nie ruszy jedzenia wcale. Zeldzia nigdy nie była niejadkiem. Ale w silnym stresie nie zje. Karmienie z ręki to dobra sprawa bo to pewien rodzaj nawiązywania więzi na linii człowiek-pies. Ale Zeldzia też musi wiedzieć, gdzie stoi jej miska i gdzie się jada posiłki.
Mówi się, że jak pies szczeka na obcych za ogrodzeniem, tzn. że pilnuje swojego terenu. U Zeldy takie oszczekiwanie wynika z obawy przed obcymi. Boję się Ciebie, będę na Ciebie szczekać dopóki nie odejdziesz. Człowiek odszedł = to dla psa jest nagrodą. Dlatego pies zawsze będzie szczekał na ludzi dopóki nie przejdą. Nie wzmacniajcie (nie nagradzajcie słownie) w niej tego, że szczeka na obcych za ogrodzeniem bo zrobi się strasznym szczekaczem. Gdy zaczyna szczekać na kogoś przy Was, odwołujcie ją, mówcie spokojnym głosem, że jest ok.
_________________ Pozdrawiamy!
Sylwia, Karolina, Abra i Felek
Dzisiaj Zelda zaliczyła pierwszy spacer po za ogrodem
Na razie spacer odbył się po polach, bo do lasu trzeba przejść główną ulicą biegnącą przez naszą wieś, koło domów gdzie sunia mogłaby się czuć nie komfortowo. Po konsultacji z p.Sylwią (której bardzo dziękujemy za wszelkie rady) uznaliśmy, że najpierw postaramy się aby dziewczynka dobrze poczuła się na spacerach w miejscach gdzie brak jest bodżców powodujących stres.
Zeldzi chyba spodobała się ta trasa, bo biegnie obok niedużego kanału z wodą, do którego dzisiaj od razu próbowała wejść . Możemy się spodziewać że w przyszłości kiedy już będzie mogła sama biegać bez smyczy, nie raz przyjdzie nam wracać z mokrym od wody lub błota goldenkiem.
Po za tym niunia coraz swobodniej czuje się w domu, coraz częściej leży na swoim legowisku, a nawet wskakuje na kanapę . Dzisiaj nawet podeszła do mnie i burknięciem postanowiła zwrócić na siebie uwgę, zapewne po to abym pomiziała ją trochę za uszkiem
.
Nadal mamy trochę problemu z jedzeniem. Dzisiejsza poranna porcja karmy została zjedzona dopiero po południu, trzeba było księżniczkę do tego "namawiać", nie chciała jeść nawet z ręki. Woda też dzisiaj poszła trochę w odstawkę, sunia napiła się trochę będąc w ogrodzie (mamy postawioną miskę z wodą przed wejściem do domu). Mam nadzieję że przez te "fochy" z jedzeniem niunia nie schudnie nam za bardzo. Do weta jedziemy dopiero 8 września i wtedy będziemy mieli możliwość zważenia pieseła.
Tyle na dzisiaj.... małymi kroczkami idziemy do przodu wierząc w to że Zeldzia z powrotem zaufa nam ludziom i będzie już tylko szczęśliwa
Dziś po powrocie z pracy Zeldzia powitała mnie lekko merdającym ogonkiem rozczuliłam się..... to cudowne uczucie widzieć jak pies cieszy się na widok człowieka..... mam nadzieję że teraz tak będzie codziennie
Zeldzia bardzo swobodnie czuje się przebywając po za domem na spacerach, jest pogodna, bryka, tarza się w trawie. Znając zamiłowania pancia do spacerów to na pewno od teraz będą we dwoje intensywnie korzystać z tego dobrodziejstwa jakie daje nam nasze miejsce zamieszkania, oferując przepięlne tereny do spacerów (oczywiście uwzględniając możliwości niuńki) co mam ndzieję korzystnie wpłynie na zdrowie naszej dziewczynki . Ja oczywiście dołączę do nich w weekendy (co także korzystnie wpłynie na moje zdrowie ).
Jedzenie z miski wychodzi nam coraz lepiej, troche trzeba Zeldzię zachęcać, no i nie patrzeć kiedy chrupie, ale jest postęp
Niestety nadal problemem jest picie wody. Zeldzia do południa (jak nie ma mnie w domu) nie pije wody, pod wieczór muszę usiąść na podłodze w pobliżu miski, zawołać niunię, pogmerać ręką w wodzie z miską, odwrócić głowę i wtedy PANI zaczyna pić..... czy to się zmieni?
Generalnie możemy stwierdzić że nasza kochana dziewczynka z dnia na dzień bardziej nam ufa, chociaż granica pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa a zagrożeniem jest jeszcze bardzo cienka..... najmniejszy niespodziewany bodziec może to wszystko zburzyć..... . Nie mogę tego zrozumieć jak można tak skrzywdzić takie ufające człowiekowi i bezbronne stworzenie...... . Wierzymy w to że nasza miłość do niej uleczy jej rany i z powrotem nam zaufa
zdjęcie zrobione z nienacka dlatego taka kiepska jakość...
piękna ta nasza dziewczynka, tylko takie smutne oczka.....
Zeldzia coraz bardziej swobodnie czuje się w swoim domku. Przedwczoraj została w domu sama z nasza wnuczką, która siedziała w swoim pokoju, Zelda do niej poszła (sama!) i wskoczyła na kanapę . Wydaje mi się że sunia bardzo potrzebuje towarzystwa, bo zawsze jest tam gdzie jest ktoś z domowników.
Dziewczynka coraz częściej sama idzie napić się wody, ale z jedzeniem niestety strajkuje.... przestałam ją już namawiać do jedzenie bo i tak odwraca łeb i nie jest wogóle zainteresowana chrupkami. W takiej sytuacji nie wiem czy dawać jej przekąski czy przegłodzić księżniczkę....
Spacery z Zeldunią to nasza najlepsza część dnia . Sunia bardzo lubi chodzić po tutejszych łąkach, bryka, tarza się w trawie, coraz bardziej też ciągnie ją do wody . Jest wielkim niuchaczem wszystkich zapachów
W ogrodzie nie jest taka spokojna jak na spacerach, często biega tak jakoś nerwowo. Mam nadzieję że to się zmieni i będziej czerpać radośc także z przebywania w ogrodzie razem z nami
Z uwagi na to że pies z problemami i po przejściach to dla nas coś nowego, nie wiem czy to co robimy i jak postępujemy z Zeldą jest prawidłowe.... na pewno podytkowane jest miłością do tej wspaniałej suni. Bardzo się cieszymy z podjęcia decyzji o adopcji Zeldy
Długo nas tu nie było, ale jakoś tak się złożyło że nie miałam czasu pisać......
Zeldzia czuje się i nas chyba coraz lepiej, chociaż nie jest jeszcze gotowa na poznawanie nowych ludzi... W piątek przyleciała nasza córka żeby zabrać wnuczkę do domu, no i sunia była bardzo zestresowana jak ją zobaczyła... Dzisiaj dziewczyny jadą już do domu i przez cały ten czas Zelda nie bardzo ma zaufanie do naszej córki (daje się pomiziać, ale widać że jest czujna).
W stosunku do nas jest coraz bardziej otwarta, nawet merda ogonkiem (bardzo nieśmiało, co nas rozczula ) jak któreś z nas przychodzi do domu. Nadal mamy trochę problemu z samodzielnym jedzeniem, trzeba czasami długo przekonywać dziewczynę mizianiem i mówieniem żeby zjadła..... W sobotę jedziemy do weta więc przekonamy się czy nasza sunia w związku z tym schudła i czy nic się przez to niejedzenie złego nie dzieje.
Nasz Zelduszek najbardziej lubi spacery i oczywiście leżakowanie w wodzie . Wie już w którą stronę po wyjściu z domu trzeba iść żeby dotrzeć do wody . Na spacerach bardzo ładnie chodzi na smyczy, gdy trochę ciągnie wystarczy powiedzieć "wolniej" i przestaje. Uwielbia tarzać się w trawie
Wydaje nam się że Zelda z każdym dniem coraz bardziej nabiera do nas zaufania i zaczyna nas kochać swoją psią miłością
Kochani, bądźcie ostrożni i czujni, jak będziecie już pod lecznicą. Najbezpieczniej będzie jak przypniecie jej dwie smycze - jedną do obroży a drugą do szelek. Tak jak miało to miejsce u nas pod lasem, gdy zaczęli grać w paintballa. Nie bierzcie jej na linkę. Wysiądzie z samochodu i będzie mocno spanikowana, więc lepiej jak nie będzie miała aż 10m luzu.
Zelda u nas nigdy nie była niejadkiem. Ona nie wybrzydza. Aby zjeść potrzebuje spokoju i zero publiczności. Spróbujcie ją zostawić z miską jedzenia w zamkniętym pokoju. U nas musiała mieć spokój aby zjeść. Nikt się koło niej wtedy nie kręcił.
Na przykładzie Waszej córki widzicie, że mała potrzebuje czasu aby oswoić się z nowymi osobami. Ważne aby obcy ludzie nie byli wobec niej nachalni, ale to już wiecie. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem Zeldzia będzie robiła coraz większe postępy.
Wymiziajcie ją od nas.
_________________ Pozdrawiamy!
Sylwia, Karolina, Abra i Felek
Nie wiem czy jak jeszcze od Was wszystkich wymiziamy Zeldzię to nie będzie za dużo, bo miziania ma tyle że chyba będzie nardzo rozlelanym goldenem (ale trochę ją od Was wymiziamy )
Niestety wizyta u weta w sobotę będzie musiała być przełożona, bo musiałabym sama z nią jechać (mąż wyjeżdża) i obawiam się że nia dałabym rady......
Postawienie misek w osobnym pomieszczeniu nic nie daje, ponieważ niuńka cały czas jest tam gdzie my, sama nie specjalnie chodzi po domu..... nawet w nocy cały czas śpi koło naszego łóżka (na podłodze, chociaż ma bardzo wygodne swoje łóżeczko)
W związku z brakiem regularnego jedzenia, nie wem czy powinniśmy nadal podawać jej Relaxer, ponieważ sunia nie zjada karmy o regularnych porach (dzisiejszą poranną porcję zjadła dopiero jak wróciłam z pracy ok. 16, oczywiście a mojej ręki). Przy takim nieregularnym jedzeniu mogło by się zdarzyć że dawkę leku dostanie np. jednego dnia rano, a drugiego po południu...... . Niestety dziewczynka nie chce jeść z ręki pańcia, no a ja niestety pracuję....
Minęły już dwa tygodnie jak Zelda mieszka z nami i mogę powiedzieć że sunia coraz bardziej się do nas przekonuje
W tej chwili jesteśmy tylko my i pies, więc dziewczynka staje się coraz bardziej ufna w stosunku do nas. Coraz częściej pije wodę z miski i je chrupki pomimo naszej obecności tuż obok. Czasami potrzebuje do tego trochę prywatności, więc chowamy się w innych pomieszczeniach czekając aż dama zje i do nas przyjdzie oczekując na pochwały których jej nie szczędzimy
Z dumą mogę oznajmić, że przez te dwa tygodnie sunia przeszła na spacerach 55 km! Na razie jeszcze staramy się wybierać takie miejsca na spacery gdzie baardza rzadko można kogoś spotkać, co najwyżej jakieś sarenki przebiegną w oddali (co nie ukrywam bardzo pobudza naszą sunię i strasznie chciałaby za nimi pobiec ). Na spacerach Zelda jest coraz bardziej swobodna i wesoła, zachowuje się coraz bardziej beztrosko. Oczywiście najlepsze momenty spaceru to te kiedy może wejść do wody Na razie nie ma z tym większego zmartwienia, bo spacery z wodą odbywają się w godzinach południowych kiedy jest ciepło więc nie ma obawy przed "przeziębieniem". Jak przyjdą chłodniejsze dni to będziemy chyba musieli zmienić trasę spaceru, chociaż dziewczyna wie którędy iść żeby dojść do wody i bardzo w tę stronę ciągnie
W miniony weekend mieliśmy w domu gościa (moja mama która ma już 90 lat i przyjeżdża do nas w weekendy) i Zelda nie okazała takiego strachu jak tydzień temu gdy przyjechała nasza córka. Trochę poburkiwała na początku, ale generalnie nie zwracała na mamę uwagi. Gorzej było jak w tygodniu przyjechał brat mojego męża, który nawet nie wchodząc na naszą posesję wzbudził taki strach u dziewczynki która była w ogrodzie, że jak go zobaczyła przez płot to zaczęła cała się trząść i musiałam wejść z nią do domu żeby się uspokoiła. Mam nadzieję, że z czasem sunia przestanie się bać, bo chcielibyśmy czasami się z kimś spotkać bez narażania dziewczynki na stres.
Myślę że Zelda coraz bardziej nas akceptuje i coraz lepiej się czuje w domu, chociaż mam wrażenie że jakimś nieuważnym krokiem można to wszystko łatwo zepsuć. Obawiam się trochę czy wizyta u weterynarza nie spowoduje wycofania się suni z powrotem... ale nie chcielibyśmy odkładać wizyty coraz bardziej z uwagi na konieczność przeprowadzenia sterylizacji a także ogólnego "przeglądu" pieseła (wydaje mi się że Zeldzia trochę schudła i chciałabym żeby ocenił to weterynarz).
Bardzo kochamy naszą niunię i chociaż nie mamy żadnego doświadczenia jak postępować z psem po przejściach i jak na razie nie myśleliśmy o korzystaniu z porad behawiorysty to bardzo staramy się robić wszystko tak żeby Zelda czuła się z nami bezpieczna i wiedziała że nigdy nie pozwolimy zrobić jej krzywdy Ona jest tak cudownym psem, że nie wiem jak mogliśmy dotąd bez niej być
Wczoraj Zelda była z nami pierwszy raz u weterynarza....baliśmy się bardzo jak na to zareaguje... Ostatecznie nie było tak bardzo źle, sunia bała się na początku bardzo, ale z czasem (jak siedzieliśmy w klinice) strach trochę minął, na tyle że przestała dygotać i nawet momentami kładła się na podłodze i grzecznie leżała. Oczywiście cały czas musiała mieć z nami kontakt.
Teraz trochę informacji na temat zdrowia:
- osłuchowo wszystko jest w porządku,
- dziewczynka ma trochę kamienia na zębach, który będzie usunięty i w związku z tym dostaliśmy zalecenie od weta aby czyścić codziennie dziewczynce zęby
- uszy naszej niuni są czyste i według pana doktora powinniśmy je czyścić dopiero wtedy kiedy będzie już to konieczne gdyż zbyt częste czyszczenie uszu według doktora może bardziej zaszkodzić niż pomóc,
- Zeldzia waży 24 kg (więc chyba trochę schudła) ale weterynarz stwierdził że wygląda dobrze więc nie ma zmartwienia
- w przyszłą środę jesteśmy umówieni na zabieg kastracji (mam nadzieję że wszystko będzie dobrze ) a jutro będzie miała robione badanie krwi,
Zeldzia bardzo dobrze zniosła badanie przez pana doktora, była bardzo grzeczna i chyba nie bała się tak bardzo jak my
Generalnie mogę powiedzieć że widać bardzo duży postęp w zachowaniu naszej suni, jest coraz bardziej swobodna i coraz bardziej się do nas przywiązuje. Jeszcze na pewno trzeba trochę czasu aż zupełnie nam zaufa, ale wszystko jest na dobrej drodze [/code][/quote]
Powiem szczerze że spacery przed adopcją Zeldy były ale nie tak częste jak teraz. Obecnie czy się chce czy nie chce, pogoda czy nie pogoda to wyjść trzeba . Oczywiście nie narzekamy tylko się cieszymy że mamy dodatkową motywację aby poprawić swoją kondycję
Spacery z psem bardzo nam się spodobały na przełomie tego roku kiedy pod naszą opieką przez 4 miesiące była goldenka córki która przyjechała z Anglii na operację zaćmy. Maja to suczka 3 letnia a więc młodziutka i wymagająca długich spacerów aby się wybiegać, więc nie mieliśmy wyjścia jak tylko z nią chodzić. Przez ten czas jak z nami było to Maja przespacerowała łącznie ponad 500 km!! Od tego czasu zaczęliśmy poważniej myśleć nad wzięciem psa i to właśnie goldena bo bardzo nam przypadła do serca sunia naszej córki. Co prawda rozważaliśmy wzięcie jakiegoś szczeniaka i wychowanie go od małego po swojemu, ale w końcu zdecydowaliśmy się na danie naszej miłości i domu starszemu psu który nie ma tak dużej szansy na znalezienie kochającego domu jak mały psiak.
Taka to właśnie ta nasza historia z adopcją Zeldzi i za nic w świecie byśmy tego nie zmienili.
No to super! poprawa kondycji to zawsze ekstra sprawa, wiem po sobie, że czasem leniuszek łapie, ale wyjść trza
Ale z psiakiem to sama przyjemność, samemu to człowiek jakoś tak dziwnie się czuje, a jak psiak obok to od razu spacer weselszy i jakoś można iść dalej, i dalej
_________________ Nowy dom Spajkusia od '16
Angelika i Radosław
/ Diana (*), 2005-2015
/ Lola (*), 2024-2025
Kolejny etap adaptacji Zeldy zaliczony!
Wczoraj poszliśmy na spacer do lasu, do którego droga prowadzi ulicą obok domów..... Niunia była lekko zestresowana, ale nie tak ja moglibyśmy się obawiać
W lesie dziewczynie się podobało, niuchała wszystko co dało się wyniuchać w końcu jakieś nowe, nie odkryte jeszcze przez nią tereny.
Zeby Zelduchny nie denerwować za bardzo, postanowiliśmy spacery w lesie dozować powoli, więc dalej będzie chodzić po łąkach na których czuje się już bardzo swobodnie i co któryś raz pójdzie do lasu
Kwestia jedzenia rozwiązaa się sama, niunia ładnie zjada posiłki (nie od razu i nie wszystko) i regularnie pije wodę. Jest to dla nas bardzo ważne i bardzo się z tego cieszymy, bo zmartwiły nas trochę wyniki dziewczynki które wskazują na odwodnienie . Mamy nadzieję że teraz kiedy już jedzenie i picie stało się normalne, wszystko dojdzie do normy.
Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy z sunią w ogrodzie i musimy się pochwalić że było super! Zelda była spokojna, elegancko komponowała się z bujną zielenią w postaci chwastów, obserwowała otoczenie i nawet nie przeszkadzał jej przejeżdżający samochód. Nawet kiedy do płotu podeszła sąsiadka, to owszem trochę poszczekała ale machając przy tym ogonkiem . Sądzę więc że coraz bardziej czuje się tutaj jak u siebie
Nasza Zeldusia jest już po sterylizacj. Rekonwalescencja przebiega bardzo dobrze, rana jest malutka i prawdopodobnie nie będzie w przyszłości widoczna (nie ma szwów na zewnątrz). Niunia była troszeczkę na nas obrażona za pozostawienie w klinice , ale mizialiśmy ją ciągle i ciągle i jest już ok
Wyniki dziewczynka ma raczej dobre..... piszę raczej bo na początku się trochę wystraszyliśmy bo niektóre parametry są przekroczone, ale miła pani weterynarz wytłumaczyła nam że mogą być przekłamane z uwagi na lekkie odwodnienie i czas przesyłu do laboratorium. W każdym razie za miesiąc zrobimy powtórkę i zobaczymy. Na razie wspomagamy tylko wątrobę naszej Zeldusi (też do sprawdzenia za miesiąc).
Prześwietlenie stawów pokazało że jak na 7-letniego pieska wszystko jest w porządku i nie ma potrzeby podawania żadnych wspomagaczy
Jeżeli chodzi o adaptację Zelduni to przez te cztery tygodnie jak jesteśmy razem nastąpiła wieelka zmiana . Myślę że możemy powiedzieć że dziewczynja jest już nasza . Cieszy się jak wracamy do domu, jest bardzo grzeczna na spacerach, po prostu pies ideał!! Z jedzeniem i piciem tez jest wszystko w porządku. Ostatnio nasza Zeldzia nawet nas bardzo zaskoczyła, ponieważ podczas oczekiwania na wizytę kontrolną u weta sama zaczepiła siedzących obok innych ludzi i dała się bez problemu pogłaskać !! .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum