:buzki: już, zrobione
tylko sam zainteresowany ma mnie już chyba dość
no no, ale Miśkowi się powodzi
_________________ "Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów" - John Steinbeck
Spokojnie z czasem to pokocha i będziecie mieli tego dość
_________________ "Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów" - John Steinbeck
Dzięki Kasiu, ale boję się, że mógłbym go Wam porawć Niech jeszcze trochę czasu minie... (dla mojego dobra )
Ok, Pawle, będziemy czekać aż będziesz na to gotowy. My zapraszamy kiedy tylko się zdecydujesz
A z tym porwaniem, to spokojnie - Miniuś ma dobrą ochronę - w nowe miejsca chodzi tylko za dziećmi
I jeszcze z ciekawostek na temat "odpowiedzialnych" właścicieli psów. Żeby nie było, że taka mądra się czuję, ale.... ale:
dzisiaj na łące przybiegło do nas stadko psów, jak się później okazało 2 sunie i 3 dorosłe psy. Z tego towarzystwa tylko jedna sunia była po sterylce.
Grupce przewodniczył bardzo duży starszy owczarek niemiecki, wyraźnie dominant zmierzający na wprost, szybkim krokiem na mnie i na Miśka. Nie wyglądał jednak na "mordercę" więc to co mogłam zrobić w ciągu tych paru sekund to puścić Miśkowi smycz a sama stanęłam po prostu bokiem do nadchodzącego owczarka.
Misio nie zaczepia, uznał silniejszego, ja też okazałam się "niegroźna" więc wszystko było w porządku, Misiek zaczął się bawić z pozostałymi członkami sfory. Za chwilę zjawili się właściciele, psy nadal się bawiły. Misio nawet zdążył dosyć dosadnie wyrazić swoje uczucia wobec labradorki (dorastamy ).
W pewnym momencie owczarek - dominant wbił sobie kawałek patyka w zęby i zakleszczył pod podniebieniem do tego stopnia, że potrzebował pomocy ludzi. Czym prędzej wzięłam Miśka na smycz i stanęłam z nim z daleka od owczarka, bo wiedziałam czym to się może skończyć. Niestety właścicielka owczarka zaraz po wydobyciu patyka z paszczy zaczęła iść w naszym kierunku, no i rzecz jasna starcie - owczarek musiał udowodnić że dalej on tu rządzi, że ma siłę. Misiek się poddał i za moment byłoby już znowu ok, ale beztroska właścicielka owczarka złapała go za obrożę (smyczy brak) i zaczęła krzyczeć na niego, no więc znów wark, za który tym razem pies dostał od niej po głowie. W efekcie wyrwał się właścicielce i rzucił z zębami na Miśka, a Misio widząc że tamten obrywa postanowił pokazać, że też ma zęby. Sytuacja po prostu książkowa...
Ostatecznie owczarek został odciągnięty za obrożę w stronę domu i w ten sposób się psy rozstały. Teraz już wiem, że jeśli znów spotkamy się na tej samej łące, to owczarek na 90% zaatakuje Miśka bez ostrzeżenia... A ja niestety jak chodzi o wyszczerzone zęby to cykor jestem, więc nie wiem czy odważę się stanąć pomiędzy nimi.
A już zupełnie ręce mi opadły jak usłyszałam komentarze "psiarzy" zdziwionymi głosami: "Dlaczego się rzucił, no co mu odbiło? Przecież wcześniej się bawiły..."
Już chyba wcześniej pisałam, że "Sygnały uspokajające" to powinna być lektura obowiązkowa w podstawówce, tylko teraz jeszcze mogę dodać, że czytanie ma być ze zrozumieniem, bo już się zdążyłam przekonać, że niektórym tylko przeczytać niestety nie wystarczy.
No i jesteśmy już po operacji, Miniuś powoli dochodzi do siebie, jest na lekach przeciwbólowych, więc nie powinien odczuwać bólu - zresztą nic nie wskazuje na to żeby się ból pojawił. Wygląda oczywiście nie najlepiej, ale też nie tragicznie. Jak na tą chwilę największą krzywdą jest chyba kołnierz... ale tu na razie nic nie poradzimy
Na pewno będziemy się starali, żeby przetrwał to wszystko jak najlepiej.
No to trzymamy kciuki, by Misio doszedł do siebie raz dwa
_________________ "Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów" - John Steinbeck
Już ucałowany
A kołnierz to na pewno będzie nosił do zdjęcia szwów czyli do 25-tego. Zobaczymy jak to wyglądało, jak się będzie zrastać, bo może się okazać że niestety dłużej...
Na razie jest wszystko ok, oczka wyglądają na prawdę nieźle, trzeba się dobrze przyjrzeć żeby odnaleźć miejsce cięcia i szwy. Do tego jeszcze Miśkowi wyraźnie lepiej się w tej chwili patrzy i już tak nie wysuwa trzeciej powieki.
Kołnierza rzecz jasna nie lubi - nie ma się co dziwić, ale nie jest w nim cały czas - po pierwsze musiałam mu go zdjąć na spacery, bo sobie wymyślił że jak się ma klosz na głowie, to nie wolno robić siusiu... No i po trzech takich "bezowocnych" spacerach doszłam do wniosku że wolę go bardzo pilnować, ale żeby się jednak nie męczył i nie nabawił znowu problemów z pęcherzem.
Zdejmujemy też do jedzenia i do takiej delikatnej zabawy - próbował w kołnierzu gryźć sznurek, ale dało rady
A leki przeciwbólowe, które dostał od pani doktor są tak silne, że chłopak cały czas jest w zabawowym nastroju
Jakoś Misio na pewno dotrwa szczęśliwie do uwolnienia z kołnierza Na razie tylko zyskał dodatkowy przydomek - kloszard Zapach też się zgadza, bo po operacji zsiusiał się w samochodzie i "przesiąkł" na wylot, a ze względu na te oczka nie chcę go na razie kąpać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum