Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-09-08, 20:29
Witajcie kochani,
Lukas jutro idzie na operację.
Jego serduszko już jest długo na lekach więc trzeba zrobić operację będzie kastracja bo prostata już zrobiła się duża, a jąderko jedno troszkę się powiększa oraz trzeba uporać się ze starą przepukliną która czekała aż serduszko będzie dłuższy czas na lekach.
Nie wiem jak jutro skupię się w pracy. Rano przed pracą wieziemy go do kliniki a po pracy go odbieramy.
Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-09-09, 20:43
Właśnie przyjechaliśmy z Lukasem do domu.
Lukas jest szalony jak przed zabiegiem. Jak po niego przyjechałam to z radości wyskoczył na mnie łapkami na moje ramiona. Teraz ma kołnierz i próbuje go zdjąć.
Najważniejsze, że zabieg się udał Teraz życzymy szybkiego powrotu do pełni formy i wytrwałości w życiu z kołnierzem
_________________ "Pies nie potrzebuje drogich aut, markowych ubrań czy dużego domu.
Wystarczy rzucony do wody patyk.
Daj mu miłość a on odda Ci siebie.
O ilu ludziach można tak powiedzieć?
Ilu ludzi sprawia, że czujesz się wyjątkowy i szczęśliwy?"
Dołączyła: 20 Mar 2013 Posty: 1666 Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 2014-09-13, 15:40
Ja dopiero nadrabiam zaległości, ale najważniejsze, że wszystko poszło dobrze Kiziaki i miziaki dla Lukasa
_________________ "A Ty w oczy patrzysz i łeb przekrzywiasz, jakbyś chciał zrozumieć mnie lepiej.
I w ogień skoczyłbyś za mną, choć jestem tylko człowiekiem...".
Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-09-16, 20:42
Ano mamy już ponad tydzień po operacji i jutro idziemy zdjąć szwy.
Lukas jest w świetnej formie naprawdę nie widać po nim że miał operację. Biega i szaleje.
Nie jestem lekarzem, nie zajmuję się medycyną (tylko podatkami ) ale może coś się zmieniło w stosowanych lekach przeprowadzanych operacjach albo zawrotna cena jaką zapłaciliśmy obejmowała nie wiem "lepsze leki". Kondycja Lukasa po zabiegu mnie powaliła, ani mu zimno nie było ani nie leżał dochodząc do siebie, nie był markotny ani osowiały. Jak przyjechaliśmy po niego to wyskoczył mi na ramiona. W domu biegał góra dół. Na początku denerwował go kołnierz. W końcu uznał że ma to w swojej złotej pupci.
Tak dokładnie Lukas uznał że skoro Pańciostwo mu założyło kołnierz to niech się martwią o odrapane ściany meble, poprzewracane krzesła, strącony telefon. Luki po prostu idzie a jak kołnierz stawia opór bo jest wąsko to Luki uznał że wystarczy naprzeć z większą siłą. No rany za mała szpara a nosie to mam idę a że krzesło się przewróciło to co z tego przecież sam se tego kołnierza nie założyłem.
Poniżej jedno zdjęcie z kołnierzem i kilka wcześniejszych zdjęć od czasu naszej niebecności na forum.
Po operacji
A tak ładnie się złociaki bawią razem (Szkoda tylko że po 22:00 wieczorem nie zwracając na to że Państwo o 6 rano wstają - przecież oni śpią dalej to co szkodzi zadymę zrobić o północy)
A że co - mam zejść z łóżka bo niby Pańcia chce spać - a gdzie jest napisane że to Państwa łóżko. Przecież mogę - mówiłaś. A co z tego że burzy nie ma - a jak będzie w nocy to co! Połóżcie się Pańciostwo gdzieś na wolnym kawałku łóżka.
A że co - mam zejść z łóżka bo niby Pańcia chce spać - a gdzie jest napisane że to Państwa łóżko. Przecież mogę - mówiłaś. A co z tego że burzy nie ma - a jak będzie w nocy to co! Połóżcie się Pańciostwo gdzieś na wolnym kawałku łóżka.
No i jak takiego mądrali nie kochać!
_________________ “The happiest people don’t have the best of everything, they just make the best of everything they have.”
Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-11-28, 17:57
Słuchajcie Wszyscy nasi Kochani
11 lat temu dokładnie 28 listopada 2003 w jednej z podbeskidzkich hodowli goldenów przyszedł na świat LUKAS.
11 lat szczęśliwych lat minęło jutro rozpoczniemy dwunasty roczek.
My jako właściciele życzymy mu zdrówka (bo to najważniejsze a jak będzie zdrówko to będzie wszystko) i słodkiego psiego życia jak najdłuższego.
Od nas 100 lat.
Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-11-28, 21:52
ożesz kurcze, patrzcie moja pańcia w ogóle o mnie nie pisze już prawie pół roku. A u mnie się działo i działo. Sam sobie napiszę o sobie, będzie to pamiętnik Renka.
A jest o czym pisać. Tyle się działo.
Po pierwsze to miałem zapalenie skóry na ogonku. Więc wylądowałem u weta zaraz jak się pani to zauważyła. A u weta to mi ogolili 1/3 ogonka. Tak na środku taką obręcz łysą miałem. Wiecie jak mi tam po skórce wiało (mało że wiało to jeszcze pani psikała takim sprajem po tym trzy razy w ciągu dnia - masakra ale przeżyłem) No i sobie wszyscy wyobraźcie co zrobili moi państwo (nożesz tylko pogryźć - ale ja nie wiem co to) wzięli mnie na spacer o takiej porze żebym spotkał wszystkich swoich spacerowych kumpli i żeby mnie ci wszyscy kumple po tym ogonku obwąchali. Bo my na spacer chodzimy z reguły o trzech różnych porach wieczorem (spacer poza posesję jest jeden wieczory ale nie ma stałej godziny) i o każdej porze mam innych kumpli. Ale co państwu się ubzdurało żeby tak pójść żeby wszystkich spotkać. Zarąbiście. No ale sierściuszka odrosła, infekcja trwała ze dwa tygodnie i jest ok.
Potem były dopiero jaja. Pod koniec lata moja pani to uruchomiła swoją pasję i zaczęła sadzić w ogrodzie różne roślinki. Kurde a mnie się o zdanie nie zapytała. Jej to się wydaje że gustownie rośliny rozsadza a to beznadzieja taka że szok. Wiec wziąłem sprawy w swój pycholek. Pani porozkładała wrzosy gdzie to je niby posadzi i poszła pranie wieszać na balkon. Na mój gust rozmieszczenie wrzosów było do bani. Zabrałem jedną doniczkę do paszczy i podchodzę pod balkon (pani pranie tam wieszała) i czekam aż zauważy że roznoszę wrzosy. Zauważyła. Ale miałem ubaw. Z jakimś piskiem pobiegła przez klatkę schodową (nie wiem czy się wkurzała czy cieszyła bo to trudno rozróżnić u niej) wybiegła na ogród. Panu się oberwało że mnie nie pilnuje. A ja se wrzosy powyjmowałem z doniczek (nie uszkodziłem) rozniosłem po ogrodzie i zabrałem się za szarpanie doniczek. Jak się pani zobaczyła że te doniczki są puste to mi nic nie mówiła.
W ogóle muszę się od Lukiego nauczyć asertywności i wymuszania. Bo na przykład jak Luki chodzi do weta to jest przyjmowany poza kolejnością bo się awanturuje. A jak ja idę to czekam w kolejce grzecznie na swoją kolej i jeszcze muszę przepuszczać innych awanturników. Państwo mi tłumaczą że tak musi być bo Luki wymusza i my musimy to jakoś zbilansować. A w nosie to mam.
Ogólnie to żyjemy sobie zgodnie, stadnie. Uwielbiamy się z Lukim bawić w uszy - ale jesteśmy wtedy obślinieni. Ogólnie fajnie jest z Lukasem. Chodzimy na różne spacery a jak się spotkamy na jakiejś ulicy bo się drogi skrzyżują to się witamy jakbyśmy się lata nie widzieli.
Renek, no ja to padłam ze śmiechu, może byś raczył nieco częściej dorwać się do klawiatury i poprawić co niektórym humor, bo jakoś ostatnio nam tu wszystko pod górkę idzie, a jak taki zadowolony warciak coś napisze to się cieplej na sercu robi
Wiek: 44 Dołączyła: 07 Mar 2012 Posty: 186 Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-11-28, 22:02
No tak ja zadowolony Warciak jestem.
Warta Goldena mnie znalazła i zabrała z okropnego życia. Dała nowe, znalazła super pańciostwa. Gdyby nie Wy to nie wiem co by ze mną było a Luki to pewnie by w schronisku wylądował a tak to się na kanapie byczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum