Wiek: 37 Dołączyła: 05 Sie 2012 Posty: 3154 Skąd: Cieszyn
Wysłany: 2015-01-01, 21:39 MAKS - 276
Śliczny Jack jest już pod naszą opieką! Biedne psisko błąkało się po okolicach Lublina. Na szczęście trafił na osobę, która przejęła się jego losem i zgłosiła go do naszej fundacji.
Mimo, że czas nam nie sprzyjał... bo w Sylwestra i Nowy Rok nikt nie myśli o transporcie psiaka to udało się!! Dzięki pani Ilonie, Adze i Mariuszowi udało się przetransportować psiaka na razie pod Kraków... tam w doborowym towarzystwie Miki i Zeusa nasz nowy złociak spędza czas.
Docelowo ma zamieszkać w Oświęcimiu, ale do tego czasu relacje z krótkiego DT zda nam Mariusz...
Ja i tak go uprzedzę, bo wytrzymać nie mogę! i napiszę Wam, że psiak jest typową goldeniową ciapą pełną uśmiechu na mordce i miłości do całego świata! W Lublinie spał z psiakami i kotami, u Mariusza z dwoma złociakami... a do tego ze wszystkimi się wita bardzo radośnie. Ahh! czekamy na zdjęcia
_________________ Gdyby nie było zwierząt, życie nie miałoby sensu.
Zacznę od "pomówień", a mianowicie stwierdzenia, że to typowa goldenowa ciapa No chyba, że hormony obudziły w nim wspomnienia z młodości i to tylko przebłyski energii, które dzisiaj zaprezentował
Po dotarciu Jack siedział dłuższą chwilę sam w aucie z otwartymi drzwiami, bo za żadne skarby nie chciał wyjść. Nie to nie, w końcu nic na siłę Wystarczyło wypuścić na pole Mikę, która jak się, tylko pojawiła sprawiła bez słowa opuścił auto
Po pewnym czasie dołączył Zeus i cała trójka bawiła się przednio.
Jak na pierwsze godziny moim zdaniem aklimatyzacja przebiegła błyskawicznie. Nawet zjadł trochę karmy i jabłko. Sporo też wypił Ze spaniem wiadomo będzie ciężko, bo "chodzony" mu się włączył, ale i tak porównując go do początków Miki uważam, że wypadł o niebo lepiej.
W kontakcie z nami (2-nożnymi) jest lekko zdystansowany, ale też nie miał problemu z przyjściem do nas po pewnej chwili. Położył pysk na kanapie i czekał... Pewnie na głaskanie, ale w tej kwestii z Miką nikt nie jest wstanie wygrać Ona wypchnie nawet 40kg Zeusa byle to ją głaskać.
W sobotę z rana pojedziemy z moim 2-letnim pomocnikiem do Oświęcimia. Damy znać po powrocie, co i jak.
Wiek: 37 Dołączyła: 05 Sie 2012 Posty: 3154 Skąd: Cieszyn
Wysłany: 2015-01-03, 16:31
Dzisiaj Jack dojechał do pani Urszuli, dowiózł go tam Mariusz, któremu bardzooo dziękuję!
Dzwoniłam przed chwilą do pani Uli, wraz z mężem od pierwszego wejrzenia zakochali się w złociaku . Psiak cały czas się do nich tuli, nawet jak rozmawiała ze mną przez telefon musiała drugą ręką go głaskać.
Mówiła, że piesek jest wychudzony, na początku ją martwiło, że nie chciał jeść, ale na szczęście skusił się na gotowane mięsko z indyka - tak więc, jak sami widzicie, opieka profesjonalna!!
Ma też nie za ładną sierść, ale oczywiście nowy DT o to już zadba. Na razie mamy weekend - psiak się odstresuje i za kilka dni pójdzie do weterynarza.
W związku z tym, że pani Urszula ma ograniczony dostęp do komputera, ja będę informowała o tym co dzieje się z naszym podopiecznym.
_________________ Gdyby nie było zwierząt, życie nie miałoby sensu.
Odnalazł się domniemany właściciel Jackiego. Piszę domniemany ponieważ Pan twierdzi że to jego zaginiony pies- rozpoznał go na zdjęciach, przedstawił metrykę, jednak tatuaż w uchu psa jest nieczytelny- już chyba trzech wetów próbowało go odszyfrować bez rezultatu a pies nie jest w żaden inny sposób oznakowany. Do tego Jack jest psem chorym kiedy trafił do obecnego DT przeszedł leczenie uszu, był bardzo zaniedbany, wygłodzony do tego dwa dni temu miał atak padaczkowy. "właściciel" uważa że jego pies jest zdrowy a te wszystkie rzeczy mówimy ponieważ nie chcemy psa oddać. Tak więc po konsultacji z Policją, Pan przyjedzie do Oświęcimia zobaczyć psa ze swoim weterynarzem, jeżeli będzie potrafił przedstawić dowody na to że to jego pies, to Jack zostanie oddany. W innym wypadku pies zostanie już na stałe u Pani Urszuli która chce podjąć się leczenia psiaka.
Wiek: 35 Dołączyła: 18 Lis 2012 Posty: 3505 Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-20, 20:25
Tak, chodzi o ogłoszenia ... pytam z czystej ciekawości.
Od Sylwestra miną niemal miesiąc, ja na jego miejscu poruszyłabym niebo i ziemię, żeby znaleźć psiaka.
A czy są jakieś udokumentowane (nawet w internecie) dowody na to, że ten Pan podejmował w ogóle próby odszukania psiaka ? dziwne ...
Skoro go odnalazł, to chyba znaczy, że go szuka/szukał?!
Pytanie raczej brzmi, czy znalazca psa (Fundacja?) zrobił przez okres 2 tygodni wszystko, by odnalaźć właściciela psa?
Jeżeli jest to prawowity właściciel psa, to oczywiście jest właścicielem psa, którego ma prawo odebrać przez okres 2 lat. Nie rozumiem w czym problem? Czy to nie dobrze, że historia zaginięcia psa miałaby happy end i pies mógłby wrócić do domu?!
Wiek: 60 Dołączyła: 18 Wrz 2010 Posty: 24669 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-21, 22:05
Nie zawsze takie zakończenia są dobre. Różnie oczywiście bywa, ale mieliśmy już takie sytuacje, gdy wiedzieliśmy, ze pies wraca do dużo gorszych warunków niż miał u nas. Są przecież psy trzymane na łańcuchach, mieszkające w budach na dworze, żywione jedynie chlebem, psy nieszczepione, które mają chore stawy, strasznie chore uszy czy oczy, są pełne kleszczy itd. Czy wtedy też dobrze, że pies wraca do właściciela? Są też psy bite, kopane, po prostu bardzo źle traktowane. Ale oczywiście właściciel, to właściciel, takie mamy w Polsce prawo, że psa się odbiera dopiero wtedy, jak pies jest pełen ran, chudy niemiłosiernie i nie ma przy budzie wody. W innych wypadkach jest cudnie.
_________________ Pozdrawiam,
Warna z Sarą i Lesią
[*]Beza 2002 - 2011, Saba 2007-2015, Nero 2005-2017, Dala 2007-2022, Pypeć 2010-2024
Odpowiedź jest nie na temat. Dlaczego pisze Pani o wielu możliwych sposobach na maltretowanie/zaniedbywanie zwierząt???
Dyskusja tyczy się psa, który ma tatuaż, który być może ma prawowitego właściciela. Nie jest wychudzony, nie został odebrany z interwencji... Został po prostu odnaleziony.
Co znalazca zrobił, by odnaleźć właściciela tego psa? Jeżeli fundacja w krótkim czasie po jego znalezieniu psa "przejęła", co zatem ona zrobiła, by właściciela odnaleźć?
Na zdjęciach tego nie widać ale pies jest wychudzony w złej kondycji fizycznej i psychicznej, z chorymi uszami
Poza tym nie rozumiem po co ta dyskusja? Napisałam jeżeli pan udowodni ze to jego pies to zwrócimy go oczywiście. Skoro tatuaż jest nieczytelny jest to utrudnione. Napiszemy o wszystkim po wizycie tego pana. A Warna opisała mniej więcej warunki w jakich ten pan trzymał swojego psa tak nawiasem mówiąc a my nie mamy pewności ze to Jack bo nawet nie reaguje na imię które pan podał.
Wiek: 31 Dołączyła: 18 Lis 2011 Posty: 2881 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-21, 22:49
Rabbitcom: Art. 173 kc mówi do trzech latach skąd zatem te dwa? To tylko tak z ciekawości i w kwestii uscislenia problematyki ,,zasiedzenia rzeczy ruchomej" która w myśl przepisów jest zwierzę.
A jeżeli chodzi o obowiązki wynikające ze znalezienia porzuconego psa, bo takim mianem można a wręcz trzeba nazwać Jacka w momencie gdy blakal się po ulicach, ciąża na znalazcy a nie na Fundacji w myśl Art. 9a ustawy o ochronie zwierząt.
Ponadto wynikający ze wskazanej ustawy zakaz puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna Art. 10a ust. 3 został pogwalcony przez właściciela gdyż ani nie kontrolował psa w momencie zaginięcia ani też nie wywiozal się z obowiązku znakowania UMOZLIWIAJACEGO identyfikację. Nieczytelny tatuaż nie jest sposobem takiej identyfikacji zatem można domniemywać ze zwierzę zostało celowo narażone na zaginięcie. I oczywiście kluczowy w tym przypadku Art. 37 ust. 3, który mówi o możliwości orzeczenia przepadku zwierzęcia w sytuacjigdy doszło do naruszenia Art 10a.
Dlatego cały czas zastanawiam się czy aby na pewno nasze prawo jest aż takie złe uważam, że daje możliwości na co najmniej ukarania nawiązką właściciela a także nałożeniem obowiązku zapłaty kosztów poniesionych z transportem, leczeniem, utrzymaniem psa.
Dziękuję Monika za tak wyczerpujące podejście do tematu. I oczywiście jeżeli pan dowiedzie ze to jego pies zostanie wszystkimi kosztami obarczony, zwłaszcza ze pies był i jest leczony i karmiony
Ja pieskowi życzę jak najlepiej -na pewno nie powrotu do Pana ,który o niego nie dba...
Mam 2 pieski,niektórym znanego już Clifcia ,którego ratowałam przed schroniskiem jako rozrabiakę szczeniaka i porzuconą labradorkę Megi ,gdzie przez 2 ms. szukałam właściciela..
Obydwa moje psy są zacipowane ,wysterylizowane mają paszporty i opiekę Veta,nie wyobrażam sobie by ich traktować gorzej -przede wszystkim są też bliskie memu synowi,który jest niepełnosprawny.Nie zawsze upilnujemy psy,bo mamy duże podwórko ale staramy się ich pilnować ,zawsze mają obrożę i Clifo dodatkowo adresatkę z telefonem.Bardzo chciałam mieć 2 Goldenka ale zamieszkała z nami Megi i nie stać mnie na 3 psa ,po za tym nie zmieścił by się do auta na turnus z nami ,smutno mi jest z tego powodu ale uważam że trzeba być rozsądnym by utrzymać na poziomie tych co się ma...
_________________ właścicielka 4 letniego Clifforda i rocznej Megi www.swiatjonki.info.pl
Nie wiem jak sie toczy sprawa, bo nie piszecie, ale zapytam kiedy niby temu panu zaginął pies??
Miałam przyjemność poznać Jacka osobiście i do cholery to nie był pies szukany przez nikogo na pewno od bardzo dawna! A jesli faktycznie świeży uciekinier to cisną mi sie tu same niecenzuralne słowa.
Pies był w koszmarnym stanie fizycznym i psychicznym - niech was nie mylą zdjęcia. Wielka kula potwornie zaniedbanego i leciutkiego futra, które sama bez problemu wniosłam na rękach do samochodu. Tylko usiąść i płakać!
Nie wiem jak wam będą udowadniać te swoje prawa własności, ale ja sie nie zgadzam na oddanie tego psa!!
Dzięki Aga za te informacje. Wszystko wskazuje na to że Jack zostanie na stałe u pani Urszuli. Pan nie zdecydował się na przyjazd z powodów finansowych. Jeszcze czekamy..
Jack ma się dobrze, coraz bardziej się otwiera.Niestety jest bardzo lękliwy, wszystkiego się boi, każdy głośniejszy dźwięk powoduje u niego strach. Jestem bardzo szczęśliwa że trafił do troskliwego domu pani Urszuli i mam nadzieję że już niebawem zakończymy całą sprawę, wy adoptowaniem Jacka.
Nadszedł czas dobrych wieści... Jack a raczej już Maks zostaje już na zawsze u Pani Urszuli i jej rodziny
Serdecznie gratuluję i bardzo dziękuję za ogromne serce okazane Maksiowi. Wierzę że psiak lepiej trafić nie mógł.
Pan nie zdecydował się na przyjazd tak więc psiak oficjalnie może zostać adoptowany.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum