Forum Fundacji Warta Goldena Strona GłównaForum Fundacji Warta Goldena Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Chat  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
RUBIN - 482
Autor Wiadomość
Magda i Nika 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 23 Gru 2012
Posty: 1165
Skąd: Białystok
Wysłany: 2017-11-19, 12:59   RUBIN - 482

Dziś pod opiekę Fundacji trafił 5-letni Rubin :) Rubin jest w tej chwili w drodze do Poznania, do swojego nowego DT wraz z nowymi opiekunami - Ewą i Michałem.

Przez byłego właściciela został przedstawiony jako energiczny, przyjazny i bardzo 'goldenowy' golden, który jednak całe dotychczasowe życie spędził na zewnątrz. Od siebie dodam jeszcze, że Rubin jest naprawdę pięknym psem, a po podtuczeniu będzie jeszcze piękniejszy :) Czekamy na relację Ewy z DT.





 
 
Klaudia, Rajli i Armani 
WARTA GOLDENA

Wiek: 27
Dołączyła: 21 Sty 2017
Posty: 788
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-19, 13:15   

Witaj kochany wśród Warciaków! Przystojniacha z Ciebie i jestem pewna ze u Ewy i Michała nabierzesz trochę ciałka i szybko nauczysz się co to DOM :-D powodzenia!
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-19, 19:51   Rubin Odważny - dzień pierwszy

Dzień dobry, to Rubinek 😃




To niby dopiero nasze wspólne pierwsze… niecałe 10 godzin, a tyle jest już do opowiedzenia.

Zacznę może powierzchownie - Rubin to naprawdę piękny pies, co widać wyraźnie mimo wystających kości, zapadniętego brzucha i złej kondycji sierści. Ta szlachetna głowa, męska kufa, mocne nogi, linie, wyraz pyska, puszysty ogon, ogólne proporcje. Cieszy oko już teraz, a co dopiero, jak nabierze ciała i witamin.

Z oczu typowy golden. Czujny, wiadomo, ale jednak wygrywa ciekawość w stosunku do otoczenia i jakaś można by powiedzieć uprzejmość wobec nas, mimo krótkiej znajomości. I w tych oczach takie bursztynowe ciepło i typowy złoty uśmiech.

A tak po kolei.

Wyjechaliśmy z Poznania o 6:00 i o 9:30 byliśmy pod domem Hani, w okolicach Częstochowy. Rubin spędził ostatnią noc w domu na skraju wsi, zaraz pod lasem. Kiedy podjechaliśmy, Hania wyprowadziła Rubina i poszliśmy razem na spacer. Powymienialiśmy się informacjami o piesku i poobserwowaliśmy go trochę. Po kilku minutach spaceru jakby nas zauważył i podszedł sam się zapoznać i obwąchać, dał się pogłaskać. Przewietrzył się, załatwił potrzeby i byliśmy gotowi do drogi.

Obawiałam się trochę, jak zareaguje na szelki do przypięcia do pasów w samochodzie - nawet ich nie zauważył. Z wejściem do auta był o tyle problem, że trochę jakby nie rozumiał, czego od niego oczekujemy, ale dał się podsadzić, przypiąć do pasów i ruszyliśmy.

Przez pierwsze 1.5 godziny dyszał, ziewnął może ze dwa razy, i większość czasu leżał. Oprócz ogólnego spięcia nie wydawał się zdezorientowany, śledził uważnie co mu weszło w kadr okna, uszy stawiał z zaciekawieniem na widok wiatraków 😉 Dopiero gdzieś w połowie drogi nagle zaczął się wyraźnie niepokoić i trząść. Zatrzymaliśmy się w najbliższym możliwym miejscu na krótki spacer, a potem na dłuższy postój i to pomogło. Generalnie dopóki jechaliśmy autostradą = nie trzęsie i bez hamowania, nawet udawało mu się położyć łeb i drzemać.

Pierwsze wejście do mieszkania bez problemu, jedynie brama do kamienicy była odebrana z niepokojem, a konkretnie chyba głośny dźwięk padającego deszczu, który się gdzieś o blachę tłukł i odbijał głośno w bramie. Pierwsze wejście na schody z wahaniem, ale Michał szedł przodem, ja obok, moja siostra Magda za - i jakoś grupą dotarliśmy na to drugie piętro. Za drugim i trzecim razem wszedł już po schodach śmiało i bez problemu.

Zwiedzanie domu odbywa się etapami. Najbardziej oswojony jest salon, gdzie wszyscy siedzimy i skąd wszystko widać. Przedpokój też spoko, chociaż jeszcze jakby za wąsko. Kuchnia jest podejrzana, myślę, że ze względu na tego mruczącego potwora znanego jako lodówka; Rubin zagląda, zwiedził raz czy dwa, ale “na paluszkach”, i póki co nic go tam nie ciągnie. Części mieszkania z sypialnią i małym pokojem jeszcze nie miał ochoty eskplorować - zobaczymy co zrobi, kiedy pójdziemy położyć się spać.

Z zaciekawieniem wygląda za okno balkonowe. I sporo patrzy w górę, jakby szukał nieba, albo oceniał wysokość mieszkania (3,15 m 😉 ) Kładzie się a to na podłodze, co i rusz też na kocu, na którym jechał w samochodzie. Omija owczą skórę, chociaż nie zganialiśmy go z niej. Wszedł sobie położyć się obok nas na kanapie, chwilę poleżał, zadowolony z siebie, i uznał, że na podłodze wygodniej. Ale regularnie wstaje i albo chodzi w kółko, albo zagląda do przedpokoju, jak było jasno patrzył też za okno. Walczy ze zmęczeniem, ale adrenalina i ogrom wrażeń nie pozwalają mu głęboko usnąć.

Sporo pije wody (głośno i z rozmachem 😉 ), nie karmiliśmy go dziś karmą, dostał tylko rano u Hani. Od nas z ręki trochę smaczków : za wejście do auta, za położenie się na siedzeniach, wejście na schody i oddanie zabawki. Na smakołyki reaguje z hm, raczej uprzejmym zaciekawieniem niż energicznym rzucaniem się.

Taki jest… poczciwy i roztropny. To takie dwa przymiotniki, które dzisiaj nam go najlepiej opisują. No i - piękny 😉


Na spacerze w parku spokojnie. Idzie przodem, ale nie ciągnie mocno, jest śmiały, ale czujny. Raczej wolał iść alejką, a tylko zbaczać nieco na trawę, niż ciągnął na środek trawnika. W bezpośrednim otoczeniu mieszkania - ulica, dużo samochodów (zaparkowanych, sam ruch jest niewielki), bramy - bardzo czujny, ale nie wycofany. Rozgląda się na boki, do góry, ale dzielnie idzie do przodu. Zdezorientował go mocniej dopiero głośny przejazd autobusu - zatrzymał się, trochę podkulił tyłek, zaczął się nerwowo rozglądać, ale dał się uspokoić i spokojnie doszliśmy do domu.

Miał dzisiaj dwa przypadkowe i nie do ominięcia spotkania z innymi psami podczas spacerów. Pierwszy z małym psiakiem przebiegło bardzo pozytywnie, stanęły bokiem, obwąchały się, pomerdały ogonami i poszły w swoją stronę. Drugie spotkanie było z alaskanem i chow-chowem, chow chow obojętny, alaskan próbował dominować kładąc Rubinowi łapę na karku - wtedy odeszliśmy. Ale Rubin wciąż opanowany, w postawie nie uległej, ale też nie konfrontacyjnej, ustawiony czujnie bokiem, uszka do tyłu, ogon merda, na to zachowanie z łapą nie odpowiedział jakoś szczególnie. Trudno było nam niestety na jego krótkiej smyczy dać mu tę przestrzeń i luz do spotkań z psami, o których czytałam, ale przynajmniej staramy się go nie ściągać i nie szarpać smyczą.

Coraz ładniej reaguje na swoje imię i na próby zwrócenia uwagi, kiedy np. na spacerze stanie i wpatruje się gdzieś intensywnie lub chce iść w inną stronę, niż my. Stoimy wtedy, nie ciągniemy, tylko cmokaniem, gwizdaniem i ogólnie głosem staramy się zwrócić jego uwagę, jak zareaguje, chwalimy i idziemy w planowaną stronę.

Dał sobie już dwa razy bez mruknięcia ani wyrywania wytrzeć łapy po spacerze, akurat trafił nam się deszczowy pierwszy dzień. Zakładanie obroży, smyczy - luzik .

Generalnie cały dzień staramy się nie narzucać z dotykiem i kontaktem, ale Rubin sam często podchodzi, trąca głową, przytula się bokiem, powiedziałabym, że spragniony jest czułości i stara się być blisko. Zauważyłam w którymś momencie, że zaczął memłać w pysku frędzle od koca, na którym leży, więc dałam mu małą pluszową świnkę. Był zachwycony :D Ogon zaczął fruwać, Rubin dumny chodził w kółko i prezentował. Pomyślałam, że delikatnie sprawdzę, czy odda, więc "zaproponowałam" wymianę na smaczka, i bez problemu puścił z pyska, a potem zadowolony przynosił, oddawał, brał i tak w kółko. Po jakiś czasie i krótkiej drzemce znów się uaktywnił, wziął świnkę i zaczął chodzić między mną a Michałem, trykając nas głową, co odbieramy jako zachętę do zabawy.

Aha, jeszcze nie słyszeliśmy go skomlącego albo szczekającego, i póki co nie wygląda jakby miał zamiar załatwiać się w domu.

Z informacji od Hani i przypadkowego zmacania wiemy, że ma w uszku sporego krwiaka, jednak nie drapie, nie trzepie uszami i nie wykazuje jakichś oznak bólu. Na żebrach, bliżej brzucha, ma też ciemną, zgrubiałą narośl, wygląda trochę jak przerośnięty sutek. No i kołtuny na tym jego lisim ogonie, i sierść między poduszkami łap bardzo długa, całość ogólnie do sporego ogarnięcia.

Podsumowałabym ten nasz pierwszy dzień nadaniem Rubinowi przydomka "the Brave" - bardzo był dzisiaj dzielny nasz rudzielec. Naprawdę, same pozytywne zaskoczenia :-) <3

W następnym poście dodam zdjęcia.

Pozdrawiamy,
Ewa i Michał (+ Magda siostra Ewy)
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-19, 20:08   



Jadę, jeszcze siedzę, ale już przymierzam się do zalegnięcia



Możemy jechać, ale dla bezpieczeństwa potrzymam cię za udo ludziu



Oczy się kleją do snu



Jestem bardzo poczciwy



Wildecki przodownik spacerowy



Ja i człowiek w czapce



Leżę i spozieram



To ja i moja świnia



Wącham drzewo dla intelektualnej rozrywki
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-20, 09:43   

witaj Rubinku!! Przystojniaczek z Ciebie ;) Ewa, Michał, Magda dziękujemy za podjęcie się opieki nad tym rudzielcem :) dziękujemy również wszystkim osobom, które pomogły w transporcie Rubina!
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Angelika i Spike 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 17 Lut 2016
Posty: 14638
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-11-20, 10:30   

Ale cudownie mi się czytało tę relację. No, no, czytacie Rubinka jak otwartą książkę :) cieszę się, że zwracacie uwagę na mowę psów, to zdecydowanie ułatwi Wam pracę z nim i przyśpieszy oswojenie się Rubina z nową sytuacją, nowymi ludźmi, zapachami, itp.

Witaj Rubinku w warcianej rodzinie :serce:

Uwielbiam to imię... :mrgreen:
_________________
Nowy dom Spajkusia od '16 ;-)
Angelika i Radosław
/ Diana (*), 2005-2015
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-20, 10:59   

Angelika i Spike napisał/a:
Ale cudownie mi się czytało tę relację. No, no, czytacie Rubinka jak otwartą książkę cieszę się, że zwracacie uwagę na mowę psów, to zdecydowanie ułatwi Wam pracę z nim i przyśpieszy oswojenie się Rubina z nową sytuacją, nowymi ludźmi, zapachami, itp.

zgadzam się z Andzią :) super się czyta takie relacje, z których wynika, że opiekun wie co pisze :) dla niektórych osób część opisanych rzeczy może wydawać się oczywista, ale życie nam niejednokrotnie pokazało, że dla wielu osób sygnały i mowa ciała jakimi komunikuje się pies z ludźmi i innymi osobnikami swojego gatunku jest całkowitą zagadką i nieodkrytą tajemnicą :( więc warto pisać, nawet te najbardziej oczywiste oczywistości, bo może akurat ktoś się czegoś nowego dowie lub rozpozna u swojego psa podobne zachowanie :)
Jestem pewna, że stworzycie z Rubinem świetny kwartet :) nie pomijajmy Magdy ;)
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-20, 21:58   Rubinson Crusoe w miejskiej dżungli

Z Rubinkiem dzień drugi, a noc pierwsza.

Noc spokojna. Poszliśmy na wieczorny spacer, wytarliśmy łapki i zaczęliśmy przygotowania do snu.
Spaliśmy na kanapie w salonie, żeby nie ruszać go z miejsca, gdzie czuje się swobodnie, a mieć na niego oko.
Michał, kiedy go w nocy podglądał, widział jak Rubin leży i patrzy. A to na sufit (czy jeszcze nie spada), a to gdzieś w przestrzeń. Spać też spał, nad ranem sobie porobił kółka po pokoju i tyle. Przebudził się na pewno szybciej od nas, ale nie próbował nas poganiać do wstania.

Dostał rano pierwszą porcję karmy, z ręki, bardzo był zadowolony. Obiadek też przyjął z radością 😉 Po posiłkach i odczekaniu 30 minut były spacery, na których zrobił całkiem zgrabne kupy, więc jelita już działają dobrze, żadnych rewolucji nie obserwujemy.

Wciąż żadnych znaków, żeby miał zamiar czy ochotę załatwiać się w domu. Nie zauważamy jeszcze żadnych charakterystycznych sposobów, w których chciałby nas powiadomić o potrzebie spaceru. Ale wychodzimy regularnie, więc jest okej. Do mijanych psów (dzisiaj kolejne spotkania w drodze do parku) niezmiennie podchodzi z opanowaniem i neutralną postawą, jak drugiemu psu coś nie pasuje, to bez urazy idzie dalej. Bardziej stresuje go przejście przez ruchliwą ulicę 28 czerwca (samochody, tramwaje, ludzie, zapachy z knajp), ale idzie dzielnie, tylko rozgląda się nerwowo i ogon trzyma nisko. Jak znajdziemy się już na chodniku, to normalnieje. Dzisiaj Michał wszedł z nim do sklepu zoologicznego po linkę i grzebień, tam dostał znowu jakiegoś przebodźcowania i zaczął się trząść jak wczoraj w samochodzie, po wyjściu się uspokoił.

Wczoraj wieczorem zaczął niestety drapać i trzepać uszy, wygryzał też sobie coś na tyłku. Uszka ma bardzo, bardzo brudne, wolę nawet nie zaglądać za dużo i nie grzebać, bo nic nie pomogę, a i tak go to czeka u weterynarza. Jeśli się uda, to pójdziemy już jutro, bo ogarnięcie tych uszków zajmie trochę czasu.

Wychodzi z niego coraz większy pieszczoch, trąca głową jak się przestanie głaskać, próbuje wchodzić na kolana, jak siedzę na podłodze, włazi pod ramiona, ogólnie stara się być blisko. Stopniowo staram się oswajać go z dotykiem całego ciała, nie obserwuję spięcia, wycofania lub miejsc, które by go bolały. Omijam uszy, ogon i poduszki. Sam inicjuje zabawę, cieszy się mając w pysku świnię lub węzełek. Ciekawy jest, obwąchuje co znajdzie na podłodze, ale reaguje ładnie na “fe, zostaw” i ogólnie ogarnięty jest. Kuchnia małymi krokami i zasługą Michała oswajana, ale raczej długo nie będzie miejscem na wylegiwanie się 😉 Sypialnia i drugi pokój konsekwentnie ignorowane, nawet jak przez moment byliśmy tam wszyscy troje, to nie zdecydował się na poszukiwania.

No i się wyczesaliśmy dziś. Dałam grzebień do obwąchania i obejrzenia, nawet sobie popróbował w pysku czy da się zjeść, i zaczęliśmy delikatnie czesać. Zdziwił się, ale po chwili zaczaił, że to przyjemne, wystawiał się, jak przerywałam to nie uciekał, tylko ryjem trącał, żeby jeszcze. Wyczesaliśmy cały woreczek kłaków, od razu psiut przyjemniejszy w dotyku, ładniej się sierść układa i mniej śmierdzi. Sierść mu zwłaszcza z zadu wyłazi, z przodu bardzo gęsta i jakby zdrowsza.

Ząbki ma w niezłym stanie jak na moje oko, przednie białe jak perełki, a na tych bocznych trochę kamienia, ale jak dla mnie dosyć adekwatnie do wieku, dziąsła wyglądają na zdrowe.

W domku robi coraz dłuższe i głębsze drzemki, przerywane obchodem pokoju w kółko, domaganiem się czułości i krótką wizytą na kanapie. Podczas którejś drzemki nawet poszczekiwał sobie cicho przez sen, a innej przebierał łapkami jakby biegł.

Za niestrudzone eksplorowanie miejskiej dżungli piesełek zyskuje dziś miano Rubinsona Crusoe.



rubin niczym dumny lew



how u doin'?



pacz co mam



wyczesan pies



biały kieł



taki z nas kwartet :)



ta straszna kuchnia, ten portal do piekieł



po drodze do parku należy doceniać i takie skrawki natury
 
 
Magda i Nika 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 23 Gru 2012
Posty: 1165
Skąd: Białystok
Wysłany: 2017-11-20, 22:17   

Kolejna rewelacyjna relacja :) Dziękujemy! Wydaje mi się, że on może miec koszmarnie zapchane gruczoly - koniecznie do kontroli, watpie zeby kiedykolwiek byly czyszczone. Z miastem jeszcze się na pewno oswoi - dla niego duzo bodzcow to kolejna nowa rzecz, skoro wiekszasc zycia spedzil w zamknietym ogrodzie.
 
 
Klaudia, Rajli i Armani 
WARTA GOLDENA

Wiek: 27
Dołączyła: 21 Sty 2017
Posty: 788
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-20, 22:32   

Super relacja, Rubinku teraz już tylko z górki będzie w Twoim życiu :mrgreen: Magda, chcialam napisac to samo. Nasz Ari ma co kilka dni w uszach bagno i wszystko przez gruczoły, koniecznoe wspomnieć u veta żeby sprawdził gruczoły, my niestetu musieliśmy dojsc do tego sami..
 
 
Dominika i Binek 
WARTA GOLDENA

Wiek: 32
Dołączyła: 01 Paź 2015
Posty: 10100
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-11-21, 15:31   

Ewa dziękujemy za super relacje, jestem zachwycona wami. Co do urody Rubina jestem w nim zakochana po uszy ! na tych pierwszych zdjęciach od byłego właściciela, nie wygląda tak uroczo , raczej jak staruszek, a tutaj widzę, że to piękny młodzieniaszek z uśmiechem rodem z holywood :lol: :lol:
_________________
Nowy dom Binka :)
 
 
Magda i Nika 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 23 Gru 2012
Posty: 1165
Skąd: Białystok
Wysłany: 2017-11-21, 20:24   

Dominika, mam dokladnie to samo wrazenie! Na zdjeciach od wlasciciela strasznie, strasznie nieszczesliwy i chudziutki piesek - smutasek, a u Ewy i Michała jakby ktos go podmienil... :D Niesamowite ile dobrego potrabi zrobic zmiana otoczenia.
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-21, 21:43   Ruby Ruby Ruby Rydz - dzień trzeci

Z życia Rubinka dzień trzeci.

Z najważniejszych wydarzeń dnia: pierwsza wizyta u weterynarza. Poszliśmy do polecanej Przychodni Akademickiej na ul. Dojazd 30 w Poznaniu. Trafiliśmy na przemiłą panią ze świetnym podejściem.

Z zachowania w przychodni - nic niepokojącego. No nie jest to najbardziej komfortowe i ulubione miejsce na świecie, ale: nie szczekał, nie skomlał, nie trząsł się, raz ziewnął. Krążył sobie w kółko, rozglądał się bacznie, ale nie zaparł się ani razu jak osioł. Kierunek drzwi wyjściowych był bardziej kuszący niż np. waga, ale daliśmy radę.

Z wyników i obserwacji - oczy okej, serducho z osłuchania w porządku, zęby i pazury bez zarzutu. Waga - 27 kg - pani weterynarz mówi, że też bez tragedii, bliżej dolnej granicy, ale w normie i przynajmniej stawy nie obciążone. Narośl do obserwacji.

Taki z niego dzielny pacjent, że głową zaczął potrząsać dopiero przy ostatecznym naruszeniu prywatnej przestrzeni, czyli oczyszczaniu gruczołów okołoodbytowych. Ale nie warknął, nie pisknął. Wzór. My dentystę znosimy na pewno gorzej.

Najgorsze uszy, ale tak naprawdę, bardzo najgorsze. Lata zaniedbań, gruba warstwa brudu, bakterii, grzyba, stanu zapalnego, skorupa taka, że normalnej zdrowej skóry na całym płatku już nie widać i nie wiadomo, czy kiedykolwiek jeszcze wróci do pełnego zdrowia. Ale walczymy - jest antybiotyk, są krople do uszu przeciwgrzybicze i jest płyn do czyszczenia. Płyn śmierdzi tak, że pobija nawet zapaszek Rubinka 😉 Pieseł chodzi i trzepie uszkami, ale tak ogólnie to sprawiał wrażenie wdzięcznego za zajęcie się nim. Pani weterynarz maszynką, delikatnie i profesjonalnie pozbyła się kołtunów z kity i tylnych piór, a Rubinek na plecach leżąc prawie mruczał z zadowolenia. Coraz bardziej ogarnięty pies się robi.

Teraz już nie tylko chętny do miziania, ale i do zabawy. Świnia i węzeł cały czas mają wzięcie, ale zaczynamy się zastanawiać, kiedy mija czas ograniczania zbędnych wrażeń, a zaczyna się czas umysłowego angażowania. Takie rodzi się w nas poczucie, że trochę może się nam psiut nudzić. Pomyślimy o zabawkach typu mata węchowa albo kong, zwłaszcza że przyjdzie pora na powoli zostawianie samego w domu. Co o tym sądzicie? Podobnie zastanawiamy się, kiedy warto zacząć lekkie szkolenie. Choć przyznam się, że rutynowym czynnościom towarzyszą już konkretne słowa (daj, czekaj, proszę, chodź, siad). Przy czym musimy jeszcze w trójkę uspójnić słownictwo 😉(chodź, idziemy, ruszamy, równaj, stój, czekaj, stop 😛)

Bo Rubinek to pojętny pies, bystry pies. Po wejściu do mieszkania sam się zatrzymuje i czeka na wytarcie łapek. Wie, że jak patrzymy, to nie może się drapać w ucho. Czeka na “proszę” przy podawaniu karmy z ręki. Szelesty foliowych opakowań interpretuje już bezbłędnie, funkcję jadalną stołu także. Jedyne co nie ogarnia, to że lodówka jest źródłem jedzonka. Ale to tylko kwestia czasu.

Nowość w życiu Rubina to dywan w salonie. Konsternacja. Jak żyć. Wczoraj tu tego nie było.
Ale potem się okazało, że wygodniej się zeskakuje z kanapy i można trochę poskakać z zabawką i już jest git.

Zaczynamy obserwować, jak Rubin reaguje na zostawanie samemu. Póki co, niestety chyba, chodzi za nami krok w krok (ale tylko w salonie i przedpokoju, kuchnia? sypialnia? pff, bez przesady). Michał zszedł dziś do kuriera, kiedy wrócił Rubin stał pod drzwiami i czekał, ale nie szczekał. Potem była próba zamknięcia się w pokoju i zostawienie psa samego w salonie, ale po niecałej minucie zaczął się mocno drapać i Michał wyszedł, żeby zareagować. Jutro ciąg dalszy prób i obserwacji.

Na spacerach trwa obsikiwanie wszystkich wildeckich opon oraz konkursy z mijanymi psami kto więcej razy obsika to samo miejsce, grand prix za obsikanie jako ostatni.

PS. Uszkowa diagnoza zainspirowała nas do podśpiewywania “Ruby Ruby Ruby Rydz”.

PS. 1. Bardzo się cieszymy, że nasze relacje spotykają się z takim przyjęciem 😃 Przyjemnie się pisze wiedząc, że czytacie z uśmiechem. No i na szczęście póki co same dobre wiadomości 😃 Dziękujemy za reakcje i porady!

PS. 2. Karma doszła, dziękujemy!
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-21, 21:51   



rankiem



doprawdy nie wiem co o tym sądzić



no dobra, może być



wygodniej do spoufalania się na plecach




a co ja tam słyszę



to ja już pójdę



ale najpierw zajrzę, bo jestem ciekawską bestią
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-21, 21:58   

Rubin "the Brave", Rubinson Crusoe, Ruby Ruby Ruby Rydz - jesteście mistrzami :lol: :lol: :lol:
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Magda i Nika 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 23 Gru 2012
Posty: 1165
Skąd: Białystok
Wysłany: 2017-11-21, 22:25   

Co do czasu ograniczania wrażeń - jeżeli zaczepia was sam, myślę, ze nie ma co tego na siłę hamować :) Ciężko określić sztywne ramy kiedy można zacząć pracę z psem, jeżeli widzicie, że jest do tego chętny, nudzi mu się, to myślę że można zacząć delikatnie nawet już. Czy Rubin reaguje na jakiekolwiek komendy, czy praca będzie kompletnie od zera?

Zabawki typu kong to świetny pomysł. Kong super, ewentualnie np. ja mojej na nadmiar emocji kiedyś, kiedyś dawałam plastikowe butelki do zgryzienia, z jedzeniem w środku. Jedną zajmowała się 2h, czasami potrzeba było dwóch żeby zmęczyć ją na tyle, żeby nie miała już ochoty gryźć nikogo i niczego do tego nieprzeznaczonego. Trzeba tylko uważać czy pies nie je plastiku, i czy nie rani sobie dziąseł, więc mimo wszystko to trochę więcej zachodu, ale gdyby kiedykolwiek był problem z np. niszczeniem w domu, to jest to niezłe rozwiązanie, choć z opisów to Rubin wydaje się być mocno zrównoważonym psem i coś czuję, że aż takich zajęć nie będzie potrzebował :D
 
 
Angelika i Spike 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 17 Lut 2016
Posty: 14638
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-11-22, 10:15   

Zamiast plastikowych butli, też można dodatkowo jakąś zabawkę miękką kupić z otworami na smaczki, też dobrze męczy ;)
No i przede wszystkim... wszelkie śmierdziuchy, żwacze wołowe, albo i inne, twardsze, mój Spajo jak dostał poroże jelenia lub (chyba) kopytko (ale nie wiem jakiego zwierzecia :D ), to zajmował się nim przez 3 dni, a i tak nie rozwalił całego :D
Więc to są takie wielkiego kalibru.
_________________
Nowy dom Spajkusia od '16 ;-)
Angelika i Radosław
/ Diana (*), 2005-2015
 
 
Camilla, Kuba i Lejla 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 28
Dołączyła: 20 Cze 2017
Posty: 74
Skąd: Leszno Górne
Wysłany: 2017-11-22, 17:10   

Jej ale super się Was czyta 😍 trzymam kciuki za Rubinka jak zostanie sam!! Też zamówiłam konga, myśle ze to jest super sprawa bo piesel ma wtedy zajęcie 😄
_________________
Nowy Dom Kubusia i Leili 🐕
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-22, 21:45   Rubin Gargulec, dzień czwarty

Dobry wieczór od Rubinka po raz czwarty.

Dzisiaj kolejne wrażenia i doniosłe osiągnięcia.

Pierwsza noc sam w salonie. Drzwi do sypialni otwarte, ale nie skusił się. Nie słyszeliśmy go w nocy, a rano zastaliśmy wszystko na swoim miejscu, oprócz Rubinka, który znalazł sobie nowy, ulubiony kąt - leżał sobie przy drzwiach balkonowych i wyglądał na budzącą się wildecką ulicę. Zjedliśmy śniadanie, Michał poszedł z Rubinem na spacer, Ewa pojechała do pracy, a Rubin sobie rzygnął na chodnik.

Bez malowniczych opisów, powtórzyło się to jeszcze dziś 5 razy, większość w domu, przy czym pieseł apetytu ani wigoru nie stracił. Mlaszcze i ślini się, i wiążemy to niestety z antybiotykiem, który dostaje w tabletkach. Dwa razy dostał, wczoraj z suchą karmą, dziś, za poradą weta, wciśnięte w miękki smakołyk, ale nic to nie zmieniło, wciąż odchorowuje. Ale kochany jest, rzyga na tę mato-pieluchę, w którą się zaopatrzyliśmy na jego potencjalne sikanie w domu, co swoją drogą jeszcze się nie wydarzyło.

Miał też Rubinek swoje pierwsze pół godziny sam w domu, kiedy wróciłam, ładnie podszedł do drzwi i nadstawił się do czułości, merdając ogonkiem. Przeżył, i mieszkanie też przeżyło.

Z innych pierwszych razów dziś, to w ramach zadośćuczynienia za wczorajsze macanie tyłka u weta, kupiliśmy 5-metrową taśmę i poszliśmy na długi, wieczorny spacer do pustego parku. Zdziwił się 😉 Radośnie hasał, ale jednak co i rusz się odwracał sprawdzić, czy wciąż jesteśmy. Słodziak <3 Więc wykorzystaliśmy trochę jego zachowanie i kiedy się zatrzymywał, cmokaliśmy i wołaliśmy i jak przychodził do nas, to była wielka radość i smaczki i ah oh. Generalnie ładnie reaguje i nie głuchnie totalnie, kiedy coś się dzieje wokół. Coraz mniej paniki przy przechodzeniu przez ulicę, ale widać, że chce mieć to szybko za sobą. Z różnych piesków tylko z jednym od pierwszego wejrzenia postanowili na siebie nawarczeć i zjeżyć się jak dziki, ale i tak bywa, wszystkich się nie pokocha, nie takie goldeny ciepłe kluchy, jak je malują.

No! I jeszcze kupiliśmy konga. Frajda na maxa, a jak to się turla, jak się odbija, jak w pysku idealnie leży, a do tego gruchocze coś i wypada i da się zjeść! [edit: argument invalid, wszystko przecież da się zjeść wg goldena]

Z komend nic nie zna, ale ogarniamy już powoli “siad”, nie ma też problemu z czekaniem na “proszę” przy podawaniu karmy oraz z oddawaniem rzeczy z pyska, czemu towarzyszy komenda “daj”. Zastanawiam się, jak będzie przy pierwszej próbie odebrania jakiegoś dobrze nadgniłego kawałka śmierdzącej kości z trawnika, ale pewnie niebawem się przekonamy.

A, i pieskowi włączyła się fonia. Szczeknął jeden raz, ale porządnie: nisko, męsko, potężnie. Z opisu Michała wynika, że było to kolejne po buczeniu stadium ekscytacji i radości w zabawie. Ale na wszelki wypadek wysłał sms: “pies szczeknął jak lew. jak szczeknął to fochnąć się na niego?”. Zwracam się więc do Was z tym pytaniem.

A propos męskości, to hormony też się odezwały i zaczynają się próby kopulacji z kocem i owczą skórą. Reagować? Nie reagować? Głównie to się dzieje w podnieceniu zabawą albo pieszczotami, ale może jakieś inne napięcia wychodzą też.

Ponadto Rubinek obszedł kuchnię. Kuchnia została obesznięta.
Dostał tam wczoraj wieczorem trochę smaczków do wywęszenia i pożarcia, a dziś rano, wciąż z ręki, karmę. I nagle koniec strachów. Od razu więcej miejsca do chodzenia w kółko.

No i tak sobie żyjemy. Czeszemy codziennie, sierść normalnieje. Ucha kroplimy, piesu to nie wadzi zupełnie, stoicki spokój, wyciszony kwiat lotosu na spokojnej tafli jeziora.

Dzisiaj bez polotu.
Rubin Rubin, ty gargulcu.


Pan Rubinek bawi się kongiem
Pan Rubinek wiksi z najlepszym kolegą
Pan Rubinek i śmieszny świński ogonek
Pan Rubinek spotyka pieska
Pan Rubinek próbuje się nie drapać
Pan Rubinek i pierwsze wejście do domu



patrzę na was z góry



za oknem bez zmian



w przerwie między pawiami



zmokła psiura
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-22, 22:03   

Kochani tak jak nasz organizm czasami nie daje rady z obciążeniem prze antybiotyk tak samo u psiaków. Podawajcie mu jakiś probiotyk 2 razy dziennie, ok 3h po antybiotyku - wymioty powinny ustać. Ja mojej tymczasowiczce podawałam Dicoflor


Ewa i Michał DT napisał/a:
Zastanawiam się, jak będzie przy pierwszej próbie odebrania jakiegoś dobrze nadgniłego kawałka śmierdzącej kości z trawnika, ale pewnie niebawem się przekonamy
gdyby się taka sytuacja zdarzyła to nie zabierajcie na siłę, miejcie w drugiej ręce przy pysku smaczek, wtedy komenda 'daj' jak odda to smaczek szybko i pochwały :)
Ewa i Michał DT napisał/a:
“pies szczeknął jak lew. jak szczeknął to fochnąć się na niego?”. Zwracam się więc do Was z tym pytaniem
nie fochnąć, jeśli to było w zabawie, to nawet z dużej ekscytacji to i warczeć będzie :) chyba, że było to przy zabieraniu zabawki to wtedy trzeba uważać bo mógł ostrzegać w ten sposób
Ewa i Michał DT napisał/a:
A propos męskości, to hormony też się odezwały i zaczynają się próby kopulacji z kocem i owczą skórą. Reagować? Nie reagować?
możecie wprowadzać komendę "fuj" albo "ej" coś co będzie oznaczać, że zachowanie nie jest akceptowane i po komendzie przerywać zabawę i odejść od psa
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-22, 22:12   

Ciocia Paulina, dzięki za cenne porady! O tym probiotyku nie pomyślałam niestety, jutro kupię.

Mamy opracowany specjalny okrzyk "E!" na to co nam się nie podoba, tylko nie byłam pewna, czy za jego instynkty i odreagowanie też mamy udzielać reprymendy.

:)
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-22, 22:28   

Ja oczywiście tez nie byłam taka sprytna od samego początku i nie podawałam probiotyku. Pierwszą noc po antybiotyku to był hardcor. Calusieńką noc Luli tak grało, bulgotało, burczało w żołądku, że się spać nie dało. Ani ja ani Lula nie zmrużyłyśmy oka, bo tak się bidula męczyła i tak głośno było, a pół nocy przy okazji na spacerach w poszukiwaniu najlepszej zielonej trawki, żeby tylko wywołać wymioty...
Na drugi dzień spanikowana dzwoniłam do weta i to on mi podsunął pomysł z probiotykiem, no i oczywiście problem z żołądkiem jak ręką odjął.

Ewa i Michał DT napisał/a:
Mamy opracowany specjalny okrzyk "E!" na to co nam się nie podoba, tylko nie byłam pewna, czy za jego instynkty i odreagowanie też mamy udzielać reprymendy.
kurcze, ja behawiorystką nie jestem, ja bym tak zrobiła i tka napisałam, ale może niech inne dziewczyny się też wypowiedzą dla pewności ;) może wystarczy odwołanie przez zawołanie imienia i skupienia na sobie uwagi?
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Ewa i Rubin 
DOM WARTY GOLDENA

Dołączyła: 19 Lis 2017
Posty: 26
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-11-23, 21:12   Pieska Rubinka dzień piąty

Kilka słów o Rubinku z okazji piątego dnia pobytu.

Świętujemy dzień bez pawia. Tabletkę podaliśmy tym razem otoczoną miekkim przysmakiem, razem z karmą, a karmę wymieszałam z łyżką jogurtu naturalnego, i jest spokój.

Miał Rubin dziś dwa długie spacery, godzina od 7:30 i godzina od 17:30, zwiedzamy park na długiej lince, ćwiczymy przywoływanie, bawimy się kongiem na bardziej niż panele przyczepnym podłożu. Podczas spacerów obserwuję reakcje na biegaczy i spacerowiczów, których jest sporo - biegaczy właściwie ignoruje, nawet jak biegną bezpośrednio na niego, do spacerowiczów się uśmiecha, rowery ignoruje. Byliśmy na poczcie wysłać umowę DT, kolejne nieulubione miejsce, z wzajemnością zresztą. Dzielnie zniósł trudne do uniknięcia głaskanie przez dwuletnie dziecko, chociaż nieco się spiął, więc trwało to krótko.

Zaczyna rozumieć “siad”, zupełnie spokojnie przeżył kolejną noc, coraz częściej bawi się węzełkiem. Podczas zabaw mruczy i buczy, szczeknął też drugi raz, mając jednocześnie w pysku zabawkę 😉 Na spacerze podczas zabawy piłką zdarzyło mu się na mnie skoczyć, wydaje się, że z ekscytacji. Do piłki też podskakuje, jeszcze z koordynacją problem i w powietrzu nie łapie, ale dobrze widzieć, że ma chęć skakać, nie piszczy, nie wygląda po tym na obolałego, jest szansa, że bioderka w porządku.

W domu, po śladach z karmy, udało się pokonać drugi tajemniczy portal wiodący do sypialni i pokoju, duma bardzo. Odruchy kopulacyjne póki co spokojnie przerywamy, zajmujemy go czymś innym.

Uszy znosi wciąż z mężną rezygnacją, siedzi taki smutny, jakby wiedział, że musi, że to pomaga, ale no bez entuzjazmu 😉 Jest jakby nieco lepiej, przebija powoli spod brudu trochę różowej skóry, choć nieźle doświadczonej przez życie. Poza zapachem z uszu pachnie już całkiem domowo, codziennie wyczesujemy kolejne worki podszerstka. Widać po zachowaniu w domu i w parku, że nabiera pewności siebie, będziemy czuwać, żeby nie nabrał jej za dużo.

Jutro zostanie już na parę godzin sam, trzymajcie kciuki.

Pozdrawiamy!
Rubinkowa rodzinka




piękny początek dnia



mata w pogotowiu, nic nie nastąpiło



ciekawski tyłek, a co ty tam pierzesz Michałku



węzełek przytulanka usypianka
 
 
Nanka i Beza 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 34
Dołączyła: 02 Mar 2017
Posty: 3577
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 2017-11-23, 21:53   

Ewa i Michał DT, dziś bez przydomka? :shock:
a tak serio, to bardzo cieszy, że tak super się dogadujecie i coraz lepiej się Rubinek czuje :) trzymamy kciuki za chłopaka samego w domu - oby nie czerpał zbyt dużej inspiracji z Kevina ;)
_________________
'Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka.'
Pitagoras
 
 
Angelika i Spike 
DOM WARTY GOLDENA

Wiek: 30
Dołączyła: 17 Lut 2016
Posty: 14638
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2017-11-24, 09:47   

Ja w ogóle jestem pod wrażeniem waszego polotu literackiego ;)
Mega cieszą mnie te wpisy, czyta się je lekko, a te porównania, opisy - mniam ;)
Oby tak dalej.

I trzymamy kciuki za zostanie te kilka godzin samemu :)
_________________
Nowy dom Spajkusia od '16 ;-)
Angelika i Radosław
/ Diana (*), 2005-2015
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Support forum phpbb by phpBB3 Assistant