hmmm, nie jest łatwo zrobić Bono zdjęcie Bo kiedy zobaczy, ze próbuję pstryknąć fotkę to albo biega jak szalony, albo chce lizać aparat. Popracujemy nad tym
Hej, hej wieści są jak najbardziej tylko czasu brak
Bono dziś właśnie był na szczepieniu, jest już bezpieczny. Pracujemy z nim niemal codziennie bo cwaniak wykorzystuje każde najmniejsze odstępstwo od ustalonych reguł... Ładnie zachowuje się w domu jak i poza nim. Znany już jest w całej wsi Wzbudza powszechny zachwyt, potrafi się przypodobać;-) Teraz gubi coraz więcej sierści, ale wzorowo pozwala się wyczesywać co jest dla mnie bardzo dużym ułatwieniem biorąc pod uwagę jego temperament i gabaryty. Jest coraz cieplej, więc coraz więcej czasu spędzamy w sadzie. A to prawdziwy psi raj, patyki, uciekające bażanty i niemal nieograniczona przestrzeń. Bono idealnie trzyma się mnie i wraca do nogi, chociaż już czuje, że to on tu "pilnuje porządku".
Właściwie to trochę nudne te wieści, sielanka, zero problemów
Brak złych wieści to dobre wieści, a Wasze wieści mają same pozytywy - więc to bardzo dobre informacje
Chętnie zobaczymy zdjęcia jak Bono bryka z Tobą po sadzie - możemy na takie liczyć?
Oj z sierścią to faktycznie... Ja mam tymczasowiczkę u siebie i odkurzanie, mycie podłóg i czesanie złociaka to codzienne obowiązki bez pominięcia któregokolwiek
Hehe wyobrażam sobie cwaniaka Bono, który kombinuje: "jak tu zrobić żeby było po mojemu i Pani się nie denerwowała"
Pozdrawiam i czekamy na zdjęcia (ja osobiście najchętnie jak Bono goni bażanty )
No właśnie ze względu na sierść kupiłam turboszczotkę do odkurzacza i faktycznie jest to wspaniała sprawa. Dla mnie czesani psa, który to lubi i chętnie pozwala sobie na taki zabieg to prawdziwa przyjemność. Z moimi nieżyjącymi już psami bywało bardzo różnie. A z bażantami jest też bardzo śmiesznie, bo Bono przywykł, że jak coś ucieka to ucieka po ziemi ewentualnie na drzewo... A bażant jak to bażant leci w powietrze i tyle go widzieli. Widok zdziwionej psiej mordy... Bezcenne! Pomyślimy też o zdjęciach, ale ciężko będzie o te z bażantami
Dziś mam smutne wieści... Bono zachorował na babeszjozę Zacznę od początku. Ósmego marca zakropliłam Bono Fiprexem, zaszczepiłam na wściekliznę. Byłam pewna, ze przynajmniej do kwietnia jest chroniony. W piątek byliśmy na dalszych szczepieniach i w sobotę Bono zrobił się jakiś przygaszony. Sądziłam, ze to reakcja po szczepieniu. W niedzielę było trochę lepiej, psiak zjadł ładnie, był ze mną na długim spacerze. Uspokoiłam się. W poniedziałek zachowywał się już normalnie, a ja w życiu nie pomyślałabym, że to babeszjoza. Czeszę go co kilka dni i nigdy na kleszcza nie natrafiłam, poza tym byłam pewna, że krople działają.... We wtorek bardzo osłabł, nic nie jadł, jak tylko mąż wrócił z pracy pojechaliśmy do lecznicy. Bono od razu miał zrobione badania krwi, które potwierdziły obecność pierwotniaka. Potem kroplówka, leki przeciwwstrząsowe, antybiotyk, imizol...Siedziałam z nim na kolanach 3 godziny, ani na chwilę nie chciał mnie zostawić, nie poddaliśmy się. Całą noc podawałam mu lekko osoloną wodę, dziś podaję już czystą. Jedziemy na kontrolę po południu, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo od wczoraj jesteśmy w ciężkim szoku, pies nie sa mi się ruszyć, cały czas chce przy mnie leżeć. Trudno patrzeć na te smutne oczy. Cały czas nie mogę uwierzyć, że nas to spotkało. Dziś już jest lepiej, psiak prawie normalnie je, pije, choć jest jeszcze bardzo słaby. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że nie ma dużej anemii i bilirubiny, mocznik chyba też jest ok. Badania są jeszcze w lecznicy, więc nie pamiętam dokładnie, ale lekarz twierdzi, że nie jest źle. Mamy być dobrej myśli. Teraz siedzę i czytam jak chronić psa przed kleszczami, jednak jak się okazuje nie ma 100% ochrony... Nawet szczepionka nie zapobiega zarażeniu tylko łagodzi przebieg choroby. Tylko czy potem taki szczepiony psiak daje na tyle wyraźne objawy zarażenia, że będę w stanie odpowiednio szybko zareagować?
Aniu ,Bono wcale nie musiał się zarazić właśnie teraz mogło się to stać już dużo wcześniej a ze względu na szczepienia organizm był bardziej osłabiony i choroba się ujawniła.
U nas Trufla padła na to cholerstwo zaraz po sterylizacji, wtedy dopiero mieliśmy stracha,organizm bardzo osłabiony i do tego babeszjoza, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło:)
Wiek: 41 Dołączyła: 23 Wrz 2010 Posty: 1675 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-03-30, 19:00
Trzymamy kciuki za Bono i Ciebie ANiu.
Tabula przeżyła już dwie babeszjozy a dzisiaj zdecydowałam żeby pobrać jej krew aby sprawdzić czy znów jej nie ma (miejmy nadzieje że po prostu jestem przewrażliwiona..)
Dzięki za wsparcie, właśnie wróciliśmy od lekarza i chyba najgorsze już za nami. Bronek zaczął powoli jeść i pije prawie normalnie. A co najśmieśniejsze, że zdążyliśmy wyjść z domu i spadł mu na głowę kleszcz... Normalnie ręce opadają....
Teraz będę superprzewrażliwiona choć pocieszające jest to, że Bronek jest bardzo żywiołowy i łatwo wychwycić zmianę jego zachowania i brak apetytu. Dziś u weta brakowało miejsc do podawania kroplówek, kilkanaście psów dziennie notują. MASAKRA
Napiszcie proszę jak chronicie psiaki przed kleszczami, może o czymś nie wiem.
Wiek: 60 Dołączyła: 18 Wrz 2010 Posty: 24669 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-03-30, 20:10
Najważniejsze, to wcześnie wyjąć kleszcza, żeby nie zdążył wpluć tych babeszek do krwioobiegu. Czyli oglądamy szczegółowo psa po spacerze. I jak się robi markotny i nie chce jeść, to od razu mierzymy temperaturę. Jak jest podwyższona, to migiem do weta!
_________________ Pozdrawiam,
Warna z Sarą i Lesią
[*]Beza 2002 - 2011, Saba 2007-2015, Nero 2005-2017, Dala 2007-2022, Pypeć 2010-2024
I jak się robi markotny i nie chce jeść, to od razu mierzymy temperaturę. Jak jest podwyższona, to migiem do weta!
Tak to się robi w Warszawie, na śląsku problem nie jest znany jeszcze...
_________________ "Widziałem raz u psa taki wyraz oczu, spojrzenie pełne pogardy, które bardzo szybko znikło i jestem przekonany, że psy w zasadzie uważają ludzi za kretynów" - John Steinbeck
wczoraj Misia trochę mnie pogoniła, za to, że nie piszę o Bonku, rzeczywiście nie ma mnie na forum, ale przyczyna jest banalna... permanentny brak czasu.
Postaram się szybciutko nadgonić ostatnich kilka miesięcy...
Po wygranej wojnie z kleszczami, a raczej chwilowym zawieszeniu broni ze strony kleszczy, mieliśmy spory problem z kulawizną lewej tylnej łapki. Weterynarz początkowo stawiał na dysplazję, jednak konsultacja z ortopedą i prześwietlenia ostatecznie rozwiały te podejrzenia. Okazało się, ze Bonek wbił sobie jakieś żdźbło trawy w pomiędzy wał okołopaznokciowy i pazur, stąd rozwinął się stan zapalny, trudny do wyczucia przy rutynowych oględzinach.
Na szczęście antybiotyk i kąpiele łapy w szarym mydle stosunkowo szybko dały dobre rezultaty. Stare "babcine" metody zawsze się sprawdzają. Dziś po kulawiznie nie ma śladu, Bronek wrócił do pełni sił.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum